Stephen Curry i jego koledzy prowadzili tylko przez krótki czas w pierwszej kwarcie. Potem lekką przewagę uzyskali goście, prowadząc 53:48 do przerwy i 86:84 pod koniec trzeciej kwarty. W czwartej "Rakiety" powiększyły dystans do 17 punktów i spokojnie kontrolowali grę do końcowej syreny.
"Mogliśmy grać z dwoma wysokimi zawodnikami, którzy zbierali piłki na tablicy i przechodziliśmy szybko do ataku" - skomentował najlepszy zawodnik ekipy z Houston w piątkowym meczu, rozgrywający Fred VanVleet, notując 29 punktów, 8 zbiórek i 8 asyst.
Zbiórki to była domena głównie Turka Alperena Senguna, który miał ich 14, a ponadto był drugim strzelcem drużyny z Teksasu z dorobkiem 21 punktów. Bardzo dobrze zagrał również nowozelandzki środkowy Steven Adams - 17 punktów, 5 zbiórek.
Adamsa chwalił z humorem VanVleet: "To jeden z tych starych facetów, twardzieli, którzy wszystkich popychają. Musimy dać mu odpocząć, nawodnić go, dać mu dużego steka i położyć spać, żeby mógł wrócić" – śmiał się lider drużyny z Houston.
Po stronie gospodarzy najwięcej punktów zdobyli Curry - 29 i Jimmy Butler - 27.
Rockets mogą zostać 14. zespołem, który przegrywając w play off 1-3 wygrał trzy następne mecze, ale takiej sytuacji nie obserwowano w NBA od 2020 roku.
Na zwycięzcę czekają już w drugiej rundzie Konferencji Zachodniej Minnesota Timberwolves. Ponadto awans na Zachodzie wywalczyli wcześniej Oklahoma City Thunder. Na Wschodzie już wiadomo, że w drugiej rundzie zagrają Cleveland Cavaliers z Indiana Pacers oraz broniący tytułu Boston Celtics z New York Knicks