Szpieg na ochotnika
W 1985 roku nagle zaczęli znikać sowieccy agenci pracujący dla CIA. Jeden po drugim byli wyłapywani przez KGB, przesłuchiwani i, bardzo często, zabijani. Oleg Gordijewski był jednym z takich agentów. Jako szef placówki KGB w Londynie przez lata potajemnie pracował dla brytyjskiego wywiadu MI6. Ale pewnego dnia znalazł się w Moskwie, odurzony narkotykami i wyczerpany wielogodzinnym przesłuchaniem. Stał w obliczu bardzo realnej groźby śmierci przez rozstrzelanie.
Decyzję o współpracy z zachodnimi służbami wywiadowczymi Gordijewski podjął pod wpływem wstrząsu, jakim była dla niego inwazja wojsk Układu Warszawskiego z Armią Czerwoną na czele na Czechosłowację w 1968 roku. Działalność szpiegowską na rzecz brytyjskiej MI6 rozpoczął podczas pracy w Kopenhadze w 1974 roku. W 1985 roku objął funkcję rezydenta KGB w Londynie, nadal spotykając się regularnie z prowadzącym go oficerem MI6 i przekazując mu najtajniejsze informacje, jakimi dysponował. Lecz jego kariera podwójnego agenta dobiegała końca. Za oceanem, w Waszyngtonie, miało miejsce wydarzenie, którego konsekwencje mogły być dla Gordijewskiego fatalne.
16 kwietnia 1985 roku do ambasady sowieckiej w Waszyngtonie wszedł Aldrich Ames i przekazał tamtejszemu rezydentowi KGB kopertę, w której była kartka z nazwiskami dwóch oficerów sowieckich współpracujących z CIA i MI6. Za tę informację Ames zażądał kwoty 50 tysięcy dolarów, którą otrzymał miesiąc później. Jedno z dwóch nazwisk znajdujących się w kopercie brzmiało Oleg Gordijewski.
W tym czasie kontrwywiad KGB wiedział już, że z rezydentury w Londynie wyciekają ściśle tajne informacje. Gordijewski był wśród głównych podejrzanych, ponieważ był jednym z niewielu, którzy mieli do nich dostęp. Dostarczone z Waszyngtonu przez Amesa informacje tylko potwierdziły te podejrzenia, lecz Sowieci nadal nie mieli żelaznych dowodów. W maju 1985 roku Gordijewskiego wezwano pod pretekstem poufnej konsultacji do Moskwy. Podejrzewając zasadzkę, zastanawiał się, czy jechać, lecz pod namową Brytyjczyków, którzy powtarzali, że nie ma podstaw do niepokoju, postanowił zjawić się w ZSRR.
Brawurowa ucieczka
Przez pierwsze dwa tygodnie nic się nie działo, nikt nie chciał się z nim widzieć, tylko kazano mu czekać. Dopiero 27 maja zadzwonił generał Wiktor Fiodorowicz Gruszko, zastępca szefa I Zarządu Głównego KGB, nakazując Gordijewskiemu stawienie się w jego daczy. Tam poczęstowano go kanapkami i kawą z dodatkiem narkotyków. Następnie oświadczono mu, że jest agentem i pracuje dla Anglików. Gordijewski, mimo odurzenia narkotykami, nie powiedział nic, co mogło go skompromitować. Następnego dnia został zwolniony i odwieziony do domu, choć oczywiste było dla niego, iż jego kariera podwójnego agenta dobiegała końca.
Mimo całodobowej obserwacji Gordijewskiemu udało się zgubić śledzących go agentów KGB. Nawiązał kontakt z przedstawicielami wywiadu brytyjskiego w ambasadzie brytyjskiej w Moskwie, wiedząc, że w każdej chwili może być ponownie zatrzymany. Jednocześnie przystąpił do przygotowywania ucieczki za granicę.
19 lipca Gordijewski, który miał zwyczaj codziennego uprawiania joggingu, wyszedł z domu w stroju treningowym. Dzięki Brytyjczykom przedostał się do Wielkiej Brytanii przez Finlandię, ukryty w bagażniku samochodu z dyplomatycznymi numerami rejestracyjnymi. Zostawił w Moskwie żonę i dwie córki.
Wkrótce po jego ucieczce na Zachód żona Gordijewskiego wystąpiła o rozwód, w przeciwnym przypadku nie miałaby szans na zachowanie pracy. W 1991 roku zezwolono jej na wyjazd z ZSRR i w świetle fleszy wróciła z córkami do męża, ale już w 1993 ponownie wzięła z nim rozwód. Gordijewski zamieszkał w Wielkiej Brytanii. Był potem współautorem, wraz z Christopherem Andrew, obszernej książki pt. „KGB: The Inside Story”, wydanej w 1990 roku. Zmarł przed kilkoma tygodniami w swojej posiadłości w Anglii.
Śmiertelne niebezpieczeństwo
Po ucieczce z Moskwy przez wiele lat Gordijewski nie wiedział, kto go zdemaskował, narażając go w ten sposób na śmiertelne niebezpieczeństwo. „Przez prawie dziewięć lat zastanawiałem się, kim był ten człowiek, kim było źródło, które mnie zdradziło, i nie znałem żadnej odpowiedzi” – powiedział Tomowi Mangoldowi z BBC w wywiadzie dla programu „Newsnight” w 1994 roku. Dwa miesiące później Gordijewski otrzymał odpowiedź z chwilą, gdy Aldrich Ames stanął przed sądem w Stanach Zjednoczonych.
Ames przyznał się do zdekonspirowania „praktycznie wszystkich znanych mi sowieckich agentów CIA i innych amerykańskich i zagranicznych służb”. W sumie Ames ujawnił tożsamość ponad 30 agentów szpiegujących na rzecz Zachodu. Znany w KGB pod pseudonimem Kolokol (Dzwon), przez swoją zdradę doprowadził do egzekucji co najmniej 10 agentów CIA, w tym generała Dmitrija Poliakowa, starszego oficera wywiadu armii sowieckiej, który przez ponad 20 lat przekazywał informacje Zachodowi.
Podobnie jak w latach 60. XX wieku ujawnienie faktu, że brytyjski szpieg Kim Philby był agentem sowieckim, wstrząsnęło politycznym establishmentem Anglii, tak w 1994 roku przyszła kolej Waszyngtonu na przyjrzenie się z niedowierzaniem rozmiarom szkód wyrządzonych przez Amesa. Jego rola jako szefa kontrwywiadu CIA ds. ZSRR dała mu niemal nieograniczony dostęp do zastrzeżonych informacji o tajnych operacjach Stanów Zjednoczonych przeciwko Związkowi Radzieckiemu i, co najważniejsze, do tożsamości agentów USA działających w terenie.
Tak eksponowane stanowisko Amesa oznaczało również, że mógł on uczestniczyć w przesłuchaniach innych zachodnich agencji szpiegowskich. Właśnie w ten sposób nawiązał z nim kontakt najcenniejszy szpieg Wielkiej Brytanii, Gordijewski, który przekazywał kluczowe informacje dwóm brytyjskim służbom, MI6 i MI5.
Nakryty przez agenta
Ames zetknął się ze światem szpiegostwa już we wczesnym dzieciństwie. Jego ojciec był analitykiem CIA. Pomógł synowi dostać pracę w agencji, gdy ten przerwał studia. Jednak późniejsza decyzja Amesa o zdradzie służb wywiadowczych była podyktowana nie tyle motywami ideologicznymi, co chęcią zarobienia dodatkowych pieniędzy.
Początkowo Ames wykazywał pewien potencjał jako oficer kontrwywiadu. Pod koniec lat 60. po raz pierwszy wysłano go wraz z żoną, Nancy Segebarth, również agentką CIA, do Turcji. Jego zadaniem w Stambule było werbowanie zagranicznych agentów. Jednak w 1972 roku przełożeni wezwali go z powrotem do siedziby CIA, uznając, że nie nadaje się do pracy w terenie. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych Ames studiował język rosyjski i przydzielono go do planowania operacji terenowych przeciwko sowieckim agentom.
Już ojciec Amesa miał problemy z alkoholem, co zahamowało jego karierę w agencji. Natomiast nadużywanie trunków przez samego Aldricha Amesa zaczęło utrudniać mu awanse w pracy w CIA. W 1972 roku został nakryty przez innego agenta, gdy był pijany i znajdował się w kompromitującej sytuacji z pracowniczką CIA. Jego szefowie zwrócili uwagę również na lekceważące podejście Amesa do pracy, co w pewnym momencie doprowadziło do tego, że w 1976 roku zostawił on w metrze teczkę pełną tajnych informacji.
Alkohol, awantury i romanse
By odbudować swoją karierę, Ames przyjął w 1981 roku drugą pracę za granicą, w stolicy Meksyku, podczas gdy jego żona pozostała w domu w Nowym Jorku. Jednakże jego zachowanie i ciągłe nadużywanie alkoholu sprawiły, że popadał w kolejne kłopoty jako oficer CIA.
Miał wypadek samochodowy w Meksyku i był tak pijany, że nie był w stanie odpowiedzieć na pytania policji. Nie potrafił nawet rozpoznać urzędnika ambasady Stanów Zjednoczonych, który został wysłany, by mu pomóc. Z kolei podczas przyjęcia dyplomatycznego w ambasadzie wdał się w pijacką i pełną wulgaryzmów kłótnię z kubańskim urzędnikiem. Tego było już za wiele. Jego przełożony zalecił CIA, by po powrocie do Stanów Zjednoczonych zbadano go pod kątem uzależnienia od alkoholu.
Tymczasem Ames nadal angażował się w romanse pozamałżeńskie, z których jeden okazał się dla niego punktem zwrotnym. Pod koniec 1982 roku nawiązał romans z kolumbijską attaché kulturalną, zwerbowaną do pracy dla CIA, Marią del Rosario Casas Dupuy. Ich romans stawał się coraz poważniejszy, aż do momentu, gdy Ames postanowił rozwieść się z żoną, poślubić Rosario i zabrać ją ze sobą do Stanów Zjednoczonych.
Fatalna decyzja
Pomimo nie najlepszych wyników pracy w CIA, Ames nadal piął się jednak po szczebelkach kariery. Po powrocie do Ameryki został mianowany szefem wydziału kontrwywiadu ds. operacji sowieckich, co dało mu szeroki dostęp do informacji o tajnych działaniach CIA. W ramach ugody rozwodowej Ames zgodził się, by Nancy spłaciła długi, które zaciągnęli jako para. Jednak problemy finansowe Amesa wymknęły się spod kontroli.
Jego nowa żona uwielbiała zakupy i często dzwoniła do rodziny w Kolumbii. Sprawiło to, że ich sytuacja nieustannie się pogarszała. I to właśnie wtedy, 16 kwietnia 1985 roku, po wypiciu kilku drinków, by dodać sobie odwagi, Ames udał się prosto do ambasady rosyjskiej w Waszyngtonie. W późniejszym zeznaniu stwierdził, że początkowo sądził, iż jest to jednorazowa transakcja, która miała go wyciągnąć z finansowego dołka, ale szybko zdał sobie sprawę, że przekroczył pewną granicę i nie może się już wycofać.
Przez następne dziewięć lat Amesowi płacono za przekazywanie KGB licznych tajnych informacji. Zabierał zastrzeżone dokumenty – szczegółowo opisujące wszystko, od urządzeń podsłuchowych podłączonych do moskiewskiego ośrodka kosmicznego po nową, najnowocześniejszą technologię, która umożliwiała liczenie głowic nuklearnych radzieckich rakiet. Pakował dokumenty w plastikowe torby i wynosił je z CIA. Ponieważ jego rola wiązała się z oficjalnymi spotkaniami z rosyjskimi dyplomatami, często mógł spotykać się ze swoimi przełożonymi osobiście, nie wzbudzając przy tym podejrzeń. Zostawiał również pakiety z tajnymi dokumentami w poufnych, wcześniej ustalonych miejscach.
Do śmierci za kratami
Dzięki ujawnieniu tajnych informacji wywiadowczych przez Amesa KGB mogło zidentyfikować praktycznie wszystkich szpiegów CIA w ZSRR, co skutecznie położyło kres tajnym operacjom Stanów Zjednoczonych w tym kraju. Za swoją zdradę został sowicie wynagrodzony, otrzymując od Kremla łącznie ponad 2,5 miliona dolarów.
Nie podejmował żadnych prób ukrycia swojego nowo zdobytego bogactwa. Mimo że jego pensja nigdy nie przekraczała 70 tysięcy dolarów rocznie, kupił za gotówkę nowy dom za 540 tysięcy, wydał dziesiątki tysięcy dolarów na jego remont i nabył ekskluzywny samochód marki Jaguar. To właśnie jego wystawny styl życia i rozrzutność sprawiły, że znalazł się w centrum uwagi i ostatecznie został zatrzymany.
Po aresztowaniu Ames współpracował z władzami. Szczegółowo opisał zakres swojej działalności szpiegowskiej w zamian za ugodę, która zapewniła łagodny wyrok dla Rosario, która przyznała, że wiedziała o gotówce i jego spotkaniach z Sowietami. Została zwolniona po pięciu latach. Ames, najwyższy rangą oficer CIA, który kiedykolwiek został zdemaskowany jako podwójny agent, nigdy nie wyjdzie z więzienia, ponieważ jego wyrok nie przewiduje wcześniejszego, warunkowego zwolnienia.
Andrzej Heyduk