Był to debiut trenera biało-czerwonych Joty Gonzaleza. Hiszpan jest dobrym znajomym swojego rodaka Davida Pisonero, który prowadzi zespół Izraela. Razem pracowali w klubie z Valladolid.
W pierwszej połowie najwięcej problemów sprawiał Polakom Ram Turkenitz, który w tym okresie zdobył pięć goli.
Przed końcem pierwszego kwadransa debiut w kadrze zaliczył obrotowy Sebastian Kaczor, który szybko zaliczył dwa trafienia. Dobre zawody rozgrywał Piotr Jędraszczyk. Po jego trafieniu Polacy objęli najwyższe prowadzenie 18:15 w meczu. Rywale przed udaniem się do szatni zdołali jednak odrobić straty.
Druga połowa przebiegała długo bardzo podobnie. Tablica najczęściej pokazywała remis. Błędy w ataku Polaków ułatwiły przeciwnikom wypracowanie przewagi 23:20.
Dzięki stuprocentowej skuteczności Mikołaja Czaplińskiego i zrobiło się po 25.
Hiszpan na niespełna cztery minuty przed końcem postawił na grę siedmioma zawodnikami kosztem bramkarza. Skuteczność nie była jednak mocną stroną Polaków, którzy mimo dogodnych okazji często się mylili. Stąd porażka 31:33. Jedenasta w historii konfrontacja obu drużyn zakończyła się drugim zwycięstwem Izraela.
Porażka, przy jednoczesnym zwycięstwie Rumunii mocno skomplikowało sytuację polskiej reprezentacji. Z zespołem izraelskim Polacy mają gorszy bilans bezpośrednich spotkań. W pierwszym meczu było bowiem 32:32.
W ostatniej kolejce, zaplanowanej na niedzielę, Polska podejmie w Gorzowie Wlkp. Rumunię, a Izrael w Konstancy zagra z Portugalią.
Tylko wygrana pozwoli biało-czerwonym myśleć o awansie do ME z drugiego miejsca. W innym przypadku potrzebne będą korzystne rozstrzygnięcia w innych grupach, aby zakwalifikować się z trzeciej pozycji, choć kolejne niepowodzenie może też zepchnąć Polaków na ostatnią lokatę w tabeli.