Kontuzja Stephena Curry’ego i w kolejnym występie Warriors okazała się stratą nie do zastąpienia. Timberwolves przez trzy kwarty budowali przewagę i wydawało się, że losy spotkania — oraz całej serii — są już rozstrzygnięte (93:70). W ostatniej odsłonie nastąpiła większa mobilizacja przyjezdnych. W tej części gry doskonały fragment zaliczył Moses Moody, wspierany w ataku przez Jimmy’ego Butlera III i Brandina Podziemskiego (28 punktów rekord kariery w play off). Tercet zredukował straty do zaledwie dziewięciu punktów (90:99). W tym momencie zespół "Leśnych Wilków" ponownie poderwał się do walki.
W jego szeregach przewodził Anthony Edwards, który razem z Jadenem McDanielsem i Juliusem Randlem (29 punktów) przerwał niemoc swojego zespołu. Pierwszy z nich zaliczył 22 punktów, 12 asyst (rekord kariery w play), siedem zbiórek i trzy bloki. Warto zaznaczyć, że gospodarze do meczu w Target Center wystawili do gry tylko dziewięciu zawodników.
„Nie chcę odbierać niczego z tego, co właśnie osiągnęła drużyna Minnesoty” - powiedział trener rywali Steve Kerr. „Nie ma sensu nawet mówić o braku Stephena (Curry’ego)” - dodał.
Timberwolves w następnej rundzie zmierzą się z prowadząca w serii 3-2 Oklamomą City Thunder lub Denver Nuggets.
Gracze "Celtów mieli świadomość, że tylko wygrana z Knicks przedłuży ich nadzieje na obronę trofeum. Nic dziwnego, że gospodarze rozpoczęli spotkanie z wielkim animuszem. Duża w tym zasługa Derricka White'a (34 punkty). Doświadczony obrońca kapitalnie wszedł w mecz i niemal w pojedynkę napędzał ofensywę Celtics w pierwszych minutach. W pewnym momencie jego "trójka" dała prowadzenie 18:13 i wówczas weteran ligowych parkietów miał na swoim koncie więcej punktów (14) niż cały zespół z Nowego Jorku. Rywale nie zamierzali jednak ułatwiać zadania i przez dwie kwarty toczyła się bardzo wyrównana walka.
Kluczowa dla losów tej rywalizacji okazała się trzecia część gry. Popisowy fragment zaliczyli wówczas White i Jalen Brown (26 punktów), którzy co chwilę stawali na linii rzutów wolnych (12/17 w tym okresie). Po drugiej stronie parkietu atak nowojorczyków całkowicie się posypał. Goście trafili zaledwie cztery z 20 prób z gry i w zasadzie straty były bardzo trudne do odrobienia. Rzeczywiście tak się stało. Po stronie Knicks ofensywę napędzał Josh Hart, który pomimo nieprzyjemnego ciosu łokciem w pierwszej kwarcie skompletował ostatecznie 24 punkty, siedem zbiórek i dwie asysty.
Celtics trafili 22 rzuty 3-punktowe, odnosząc swoje pierwsze domowe zwycięstwo w serii i pierwsze bez lidera Jaysona Tatuma, który z uwagi na kontuzję ścięgna Achillesa nie zagra do końca sezonu.
Knicks spróbują ponownie wygrać serię w piątek w Nowym Jorku. Jeśli jednak Celtics uda się wyrównać stan rywalizacji, to mecz nr 7 odbędzie się w Bostonie w poniedziałek. Na zwycięzcę tej pary czekają już Indiana Pacers.