Mecz w wypełnionej po brzegi hali American Airlines Center w Dallas był bardzo zacięty, pod względem strzałów na bramkę z lekką przewagą Jets (23-20), zdobywców Pucharu Prezydenta dla najlepszej drużyny sezonu zasadniczego.
Gole padły w drugiej tercji. W 26. minucie goście objęli prowadzenie po trafieniu Marka Scheifele, który kilka godzin przed meczem dowiedział się o niespodziewanej śmierci ojca. Wyrównał w 31. minucie Sam Steel.
Rozstrzygającą akcję "Gwiazdy" przeprowadziły w drugiej minucie dogrywki, wykorzystując przewagę liczebną po karze za podcięcie nałożonej na Scheifele. Strzałem pod poprzeczkę popisał się obrońca Thomas Harley, wywołując euforię blisko 19-tysięcznej publiczności.
Goście byli przygnębieni, pocieszali Scheifele.
"To rozdziera serce... Czuliśmy, że mamy drużynę, która może iść do przodu. Trudno opisać słowami, przez co przeszedł dzisiaj Mark. Strzelił dla nas gola, rozegrał piekielnie dobry mecz, a skończyło się tak, jak się skończyło. Pod względem emocjonalnym to jest ciężkie do zniesienia" - powiedział kapitan Jets Adam Lowry.
W finale Konferencji Zachodniej Stars zagrają z Edmonton Oilers.
Na Wschodzie do finału awansowali już Carolina Hurricanes, którzy czekają na zwycięzcę z pary Florida Panthers - Toronto Maple Leafs. Po sześciu meczach jest remis 3-3. Decydujące starcie odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego w Toronto.
Tytułu mistrzowskiego bronią Panthers.