Potyczka w American Airlines Center długo nie układała się po myśli gospodarzy. "Nafciarze" objęli prowadzenie w 11. minucie po trafieniu Niemca Leona Draisaitla, a w drugiej odsłonie nawet wygrywali 3:1 po golach Ryana Nugenta-Hopkinsa i Evana Boucharda.
Przy takim wyniku rozpoczęła się ostatnia tercja, która okazała się popisem ekipy "Gwiazd". Sygnał do odrabiania strat dał już po 32 sekundach fiński obrońca Miro Heiskanen, a po kolejnych pięciu minutach miejscowi prowadzili już 4:3. Wszystkie te gole uzyskali, grając w liczebnej przewadze. Na początku 57. minuty Tyler Seguin dość chaotyczny atak wykończył strzałem z bekhendu i zdobywając drugą bramkę tego wieczoru powiększył przewagę Stars.
Rywale próbowali ratować się, natychmiast wycofując golkipera, ale zaledwie 43 sekundy później Fin Esa Lindell posłał krążek do bramki i jak się okazało, ustalił rezultat na 6:3.
"Nie miałem wrażenia, że Oilers zasłużyli na prowadzenie 3:1 po 40 minutach. Wiedziałem, że chłopaków stać na odpowiedź i oni tego dokonali. Trzy gole strzeliliśmy, grając w przewadze, więc z tego elementu możemy być zadowoleni" - skomentował trener Stars Pete DeBoer.
Przed rokiem również te drużyny walczyły o prymat na Zachodzie, a Oilers zwyciężyli 4-2.
"Obecny play off w naszym wykonaniu to wzloty i upadki. Zaczęliśmy od 0-2 z Los Angeles Kings, później graliśmy dobrze, mieliśmy świetną serię z Vegas Golden Knights, a teraz przytrafiła się porażka. Chcę przez to tylko powiedzieć, że jedno spotkanie o niczym nie przesądza" - zauważył bramkarz zespołu z Kanady Stuart Skinner.
W finale na Wschodzie broniący Pucharu Stanleya hokeiści Florida Panthers prowadzą z Carolina Hurricanes 1-0.