Szala w tej parze zaczyna się przechylać na stronę ekipy kanadyjskiej. Była ona już blisko zwycięstwa w pierwszym starciu, ale pozbawiła jej go wyjątkowo udana w wykonaniu Stars trzecia tercja, którą wygrali 5:0, a całe spotkanie 6:3. Później dominowali już "Nafciarze": 3:0, 6:1 i teraz 4:1.
Wtorkowy mecz był jednak bardziej wyrównany, niż wskazuje na to wynik. Do 58. minuty gospodarze wygrywali tylko 2:1, dwukrotnie obejmując prowadzenie po bramkach zdobytych w czasie gry w liczebnej przewadze przez Niemca Leona Draisaitla i Coreya Perry'ego. W takich samych okolicznościach odpowiedział Jason Robertson.
Dopiero w ostatnich 150 sekundach gry najpierw Fin Kasperi Kapanen, a następnie Adam Henrique posłali krążek do pustej bramki gości, dążących za wszelką cenę do wyrównania.
"Trudno się spodziewać wyraźniej dominacji i w serii, i w poszczególnych meczach w sytuacji, gdy w grze pozostały cztery najlepsze drużyny w sezonie. Będą wahania, będą zmiany sytuacji, to normalne" - przyznał Draisaitl.
Jeden z liderów Oilers chwalił też bramkarza Stuarta Skinnera, który obronił 28 strzałów rywali.
"Był najlepszy wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebowaliśmy" - podkreślił zasługi kolegi.
"Bez przesady... Staram się tylko stworzyć kolegom szansę na zwycięstwo. Świetnie blokując uderzenia graczy Stars mocno ułatwili mi zadanie. Poza tym końcówkę rozegrali fantastycznie" - zareagował Skinner.
Spotkanie numer pięć zaplanowano na czwartek w Dallas.
W finale Konferencji Wschodniej broniący Pucharu Stanleya Florida Panthers prowadzą z Carolina Hurricanes także 3-1.