Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 14 grudnia 2025 08:04
Reklama KD Market

Ustępstwa?

Pierwszego maja demokraci przedstawili prezydentowi Bushowi ustawę przyznającą fundusze na wojnę. Oprócz pieniędzy na potrzeby wojska zawierała m.in. klauzule wyznaczające określone kwoty na rzecz weteranów wojen w Afganistanie i Iraku, w tym na poprawę warunków w szpitalach i klinikach weterańskich i na  zaniedbywaną dotychczas  opiekę dla żołnierzy cierpiących na posttraumatyczne zaburzenia. Ustawa wyznaczała, czy też raczej sugerowała, niezobowiązującą datę rozpoczęcia procesu wycofywania żołnierzy z Iraku. I był to główny powód odrzucenia jej przez prezydenta.

W środę Izba Reprezentantów podjęła nieudaną próbę przegłosowania weta Busha. Za opowiedziało się 222 kongresmenów, przeciw 203. Odrzucenie weta wymaga 2/3 wszystkich głosów.

Demokraci oświadczyli, że nie dadzą prezydentowi carte blanche, jeśli chodzi o wydatki na wojnę. Domagają się ścisłych sprawozdań o sytuacji w Iraku i odpowiedzialności za iracką politykę.

W środę po południu Bush zaprosił do Białego Domu liderów Kongresu na rozmowy na temat kompromisu. Żadna ze stron nie ujawniła jednak, czego oczekuje po rozmowach. Marszałek Izby Reprezentantów Nancy Pelosi określiła spotkanie jako "pozytywne", a lider republikańskiej mniejszości, John Boehner z Ohio, nazwał je "bardzo produktywnym".

Na początek demokraci poszli na ustępstwo. Wyrazili zgodę na usunięcie z ustawy terminu ustąpienia z Iraku.
Zgodzono się na negocjacje i wyznaczenie negocjatorów. O postawieniu konkretnych wymagań irackiemu rządowi i uzależnieniu obecności wojsk USA od ich spełnienia, rozmawiano bardzo krótko.

Nancy Pelosi zaznaczyła, że demokraci będą dążyć do zakończenia wojny. Lider senackiej większości, Harry Reid, powiedział, że nowa wersja ustawy postawi irackiemu rządowi warunek przejmowania odpowiedzialności za wydarzenia w Iraku, wyznaczy nową rolę amerykańskiemu wojsku i wskaże "rozsądną drogę do zakończenia wojny".
Lider większości izbowej, kongr. Steny Hoyer, chce by w ustawie znalazły się punkty zobowiązujące Irak do energicznych akcji na rzecz zatwierdzenia prawa o sprawiedliwym podziale dochodów z ropy naftowej, opanowania przemocy na tle wyznaniowym i rozbrojenia milicji. Brak postępu w tym zakresie narażałby Bagdad na utratę miliardów dolarów w pomocy na cele niemilitarne i zobowiązywałby administrację Busha do składania Kongresowi raportów o sytuacji w Iraku co 30 dni.
Pierwszą wersję ustawy o wydatkach na wojnę poparło zaledwie czterech republikanów: sen. Gordon Smith z Oregonu, sen. Chuck Hagel z Nebraski, kongr. Wayne T. Gilchrest z Maryland i kongr. Walter B. Jones z Południowej Karoliny. Jednak coraz więcej republikanów widzi potrzebę opracowania takiej wersji ustawy, która złoży większą odpowiedzialność za wydarzenia na administrację USA i rząd iracki. Republikanka z Maine, sen. Olympia Snowe, postawienie warunków uważa za rzecz niezbędną. Przedstawiciele Białego Domu rozważają możliwość znalezienia kompromisu, jednakże chcą połączyć warunki z nagrodami za sukcesy, zamiast karami za porażki. Najbardziej zdecydowani przeciwnicy wojny są zdania, że każda nowa propozycja musi zawierać klauzulę o zakończeniu wojny.
Konserwatywni republikanie są gotowi poprzeć włączenie warunków do ustawy, z tym że nie życzą sobie żadnych reperkusji w razie opóźnień we wprowadzaniu ich w życie. I taka wersja ustawy byłaby niczym więcej jak przypieczętowaniem istniejącego stanu.

Poza ludźmi, którzy w środę wylegli na ulice, by zaprotestować przeciw odrzuceniu przez prezydenta Busha ustawy o funduszach na wojnę, nikt w tej dyskusji nie jest szczery. Ani prezydent ani demokraci nie są w stanie przewidzieć dalszego rozwoju wypadków. Ustąpienie z Iraku może okazać się tak samo niebezpieczne jak pozostanie tam przez bliżej nieokreślony czas, a żaden polityk nie chce ponosić odpowiedzialności za wynik swoich decyzji. Dlatego nie należy oczekiwać zdecydowanych posunięć, takich jak odmowa przyznania funduszy na wojnę.

W świetle informacji nadchodzących z Iraku nie ma pewności, czy pozostanie amerykańskich wojsk na miejscu przyczyni się do przerwania wewnętrznych walk, czy też zaostrzy sytuację. W tych rozważaniach trzeba uwzględnić fakt, że 80% Irakijczyków uważa, że przemoc ustanie po ustąpieniu Amerykanów. Tyleż samo jest zdania, że strzelanie do Amerykanów jest w pełni uzasadnione.

Prezydent utrzymuje, że od chwili umocnienia sił USA w Bagdadzie spadła liczba Irakijczyków zabitych w walkach na tle religijnym. W rzeczywistości zginęło więcej ludzi niż poprzednio, tylko my stosujemy kreatywną "rachunkowość" nie licząc tych, którzy giną od ładunków wybuchowych rozmieszczonych na drogach. W ten sposób powstała nowa definicja sukcesu, odpowiadająca aktualnym potrzebom administracji. I najwyraźniej nie ma większego znaczenia to, że w tym samym czasie wzrosła liczba zabitych amerykańskich żołnierzy. Na froncie irackim prezydent stawia na generała Petraeusa, który od początku uprzedzał, że działania militarne bez energicznej dyplomacji, nie przyniosą oczekiwanego skutku. W tym jednak zakresie na razie zrobiono niewiele, a raczej nic.(eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama