Jak nas poinformował PAP, Polska nie poparła deklaracji końcowej 22 Sesji Stałej Konferencji Ministrów Edukacji Rady Europy, która zakończyła się w Stambule. Według ministra edukacji Romana Giertycha, polska delegacja “nie mogła wyrazić zgody” na znajdujący się w deklaracji zapis o promowaniu w krajach członkowskich Rady Europy wspólnego podręcznika historii.
Dorosły czytelnik może zadać sobie pytanie, czy może istnieć jeden podręcznik do nauki historii, który mogą zaakceptować narody europejskie mieszkające na kontynencie, gdzie od czasów prehistorycznych toczy się nieustająca wojna? Czy można znaleźć “złoty środek”, czyli sposób na opisanie historii Europy, który zaakceptują wszystkie narody tego kontynentu? Czy w podręczniku historii Europy, który musi mieć konkretny, czyli ograniczony, wymiar, można zamieścić wszystkie znane badaczom fakty i rozłożyć tak ich ważność, aby wszyscy poczuli się dowartościowani?
Jeszcze się taki nie urodził, coby wszystkim dogodził. Napisanie takiego podręcznika historii, który by spełniał warunki, jest niewykonalne, a jednak zrobiono taką próbę. Okazuje się, że nieudane eksperymenty pedagogiczne w krajach RWPG pod patronatem Moskwy mogą okazać się niewinną zabawką w porównaniu do konsekwentnej globalizacji prowadzonej w Brukseli. Cele są dzisiaj inne, ale środki są adaptowane z doświadczeń Republiki Rad.
Jak nas informuje “Gazeta Wyborcza”, podręcznik “Crossroads of European histories – Multiple outlooks on five key moments in the history of Europe” zawiera teksty 35 autorów, a jeden z rozdziałów napisał prof. Włodzimierz Borodziej z Uniwersytetu Warszawskiego. Polska delegacja zaproponowała trzy poprawki do deklaracji. Poprawki jednak nie były w ogóle dyskutowane. Według Romana Giertycha w podręczniku zaproponowanym przez Radę Europy znalazło się wiele tez, które mogą być w przyszłości wykorzystane przeciwko Polsce, jednocześnie pominięto takie ważne fakty z przeszłości, jak informacje, że w 1939 roku wybuchła II wojna światowa oraz nie ma informacji o agresji Niemiec na Polskę.
Polska nie poparła deklaracji końcowej tej konferencji i ten zdecydowany krok jest kolejnym dowodem nowej polityki polskiego rządu.
Historia pisana bez emocjonalnego i życzliwego stosunku piszącego do losów narodu, którego dzieje się opisuje, jest martwą “cegłą” literatury. Nie ma “jednej” historii żadnego narodu, ponieważ nie ma takiego genialnego autora, który by to wszystko opisał w formie podręcznika szkolnego. Każda próba uproszczenia jest już fałszem, na który musimy się godzić z powodu ograniczonej zdolności percepcji naszego intelektu. Nie możemy się jednak zgodzić na proponowany nam historyczny “bryk’’, pisany przez intelektualistów, niemający emocjonalnego stosunku do historii naszego narodu.
Historia nie jest nauką ścisłą, jak matematyka, a czynnik emocjonalny czy polityczny jest jednym z obszarów, od którego zależą jej funkcje poznawcze. W okresie transformacji ustrojowej przeżyliśmy na własnej skórze kilka eksperymentów historycznych, w których publikacja ‘‘Sąsiadów” J. T. Grossa była jednym z bardziej bolesnych doświadczeń.
Brak życzliwego stosunku emocjonalnego do dramatu narodu, którego losy się publicznie piętnuje, prowadzi do absurdalnych wniosków. Całe szczęście, że znaleźliśmy życzliwego obrońcę w osobie prof. Jerzego Roberta Nowaka. Jednak to co pozostanie w świadomości ogółu nie zależy od wagi argumentów osób dyskutujących o historii, ale od potęgi finansowej sponsorów, którzy stoją za jednym z dyskutantów, a lekceważą argumenty drugiej strony.
Całe szczęście, że nowa ekipa rządząca w Polsce ma takich stanowczych ludzi jak Roman Giertych, którzy nie wyrażają zgody na promowanie wspólnego podręcznika historii. Aby historię Europy napisać, trzeba najpierw otworzyć archiwa dokumentów najnowszych. Do tego jednak rządy krajów europejskich nie mają ochoty i okres zakazu dostępu do takich dokumentów jest przedłużany w zależności od okoliczności.
9 maja 2007
Ten sam podręcznik
- 05/11/2007 04:44 PM
Reklama








