Administracja prezydenta Donalda Trumpa po raz pierwszy w historii USA stworzyła przeszukiwalny krajowy system danych o obywatelstwie. Narzędzie, które jest wdrażane etapami, ma być wykorzystywane przez stanowe i lokalne komisje wyborcze, aby ułatwić im sprawdzenie, że głosują wyłącznie obywatele. Zostało ono jednak skonstruowane szybko i bez udziału opinii publicznej, dlatego wyrażane są obawy, że będzie wykorzystywane nie tylko do weryfikacji wyborców. Informacje na ten temat zostały po raz pierwszy podane przez National Public Radio, NPR, pod koniec czerwca.
Przez dziesięciolecia urzędnicy władz wyborczych narzekali na brak krajowego rejestru obywateli, z którym mogliby porównać stanowe spisy wyborców. Aby zweryfikować obywatelstwo swoich wyborców, musieliby prosić ludzi o okazanie aktu urodzenia lub paszportu, co mogłoby pozbawić praw wyborczych miliony osób, albo korzystać z różnorodnych, trudno dostępnych źródeł informacji.
Aktualnie Departament Bezpieczeństwa Krajowego (Department of Homeland Security, DHS) oferuje inną opcję. Dzięki współpracy z zespołem Departamentu Efektywności Rządowej (Department of Governmental Efficiency, DOGE) i Białym Domem, DHS wdrożył niedawno serię ulepszeń w sieci federalnych baz danych, aby umożliwić urzędnikom wyborczym stanów i powiatów szybkie sprawdzenie statusu obywatelskiego wszystkich osób znajdujących się na listach wyborców – zarówno tych urodzonych w USA, jak i naturalizowanych. Stało się to możliwe dzięki użyciu danych Social Security
Administration, czyli urzędu ubezpieczeń społecznych oraz baz danych imigracyjnych.
Taka integracja nigdy wcześniej nie istniała, a eksperci nazywają ją radykalnym przełomem, który przybliża Stany Zjednoczone do posiadania rejestru obywateli – czegoś, czego kraj nigdy nie zaakceptował. Scentralizowana, krajowa baza danych osobowych Amerykanów od dawna jest uważana za polityczne tabu – zwłaszcza przez zwolenników prywatności, a także konserwatystów politycznych, którzy tradycyjnie sprzeciwiali się masowej konsolidacji danych przez rząd federalny.
Eksperci prawni poinformowali NPR, że są zaniepokojeni faktem, iż proces o takiej skali jest już realizowany bez transparentnego i publicznego procesu.
„To debata, która musi się toczyć publicznie. Wymaga publicznej kontroli i uwagi, uczestnictwa wybieralnych urzędników, możliwości wyrażenia opinii publicznej poprzez komentarze i świadectwa” – powiedział NPR John Davisson, radca prawny w non-profitowej organizacji Electronic Privacy Information Center.
Kiedy agencje federalne planują gromadzić lub wykorzystywać dane osobowe Amerykanów w nowy sposób, muszą przestrzegać procedur, w tym informować opinię publiczną.
Z kolei ekspertka ds. prywatności, profesor Danielle Citron z Wydziału Prawa Uniwersytetu Wirginii, nazwała „niepokojącym” najnowszy projekt agregacji danych. W komentarzu dla NPR wyraziła wątpliwości, czy nowy projekt jest zgodny z prawem.
Pozostaje wiele innych pytań dotyczących nowego systemu, w tym, które stany planują go wykorzystać i w jaki sposób, jakie środki bezpieczeństwa danych są podejmowane oraz jak wiarygodne będą dane dostarczane przez to narzędzie. Nie wiadomo również, co rząd federalny planuje zrobić z danymi wyborców po ich sprawdzeniu w systemie.
Przypomnijmy, że 11 czerwca Departament Sprawiedliwości USA wydał rozporządzenie, które nakazuje i nadaje priorytet odbieraniu obywatelstwa naturalizowanym Amerykanom, którzy popełnili określone przestępstwa. Według memorandum, prokuratorzy federalni mają „maksymalnie zaangażować się w postępowania denaturalizacyjne we wszystkich przypadkach dozwolonych przez prawo i popartych dowodami”.
Dyrektywa, podpisana przez zastępcę prokuratora generalnego Bretta Shumate’a, umieściła odbieranie obywatelstwa wśród pięciu priorytetów Wydziału Cywilnego Departamentu. Czy podczas wykonywania nowego rozporządzenia władze federalne będa sięgać do nowo postającejego rejestru obywateli, pokaże nam najbliższa przyszłość.
Alicja Otap