Spotkanie w Częstochowie miało dwa oblicza. O pierwszej połowie trudno powiedzieć cokolwiek pozytywnego. Żadnej z drużyn nie udało się oddać celnego strzału na bramkę. Po przerwie jednak obraz szybko uległ zmianie.
Już trzy minuty po wznowieniu gry prowadzenie Rakowowi dał Oskar Repka. Pozyskany przed sezonem z GKS Katowice 26-letni pomocnik wykazał się sprytem w zamieszaniu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
W 58. minucie było 2:0. Rzut karny po zagraniu piłki ręką przez piłkarza gości na gola zamienił Norweg Jonatan Braut Brunes, posyłając płaski strzał tuż przy słupku.
Wicemistrz Słowacji - prowadzony przez trenera Pavola Stano, który przez 10 lat grał w polskiej ekstraklasie, a potem był szkoleniowcem Wisły Płock i Górnika Łęczna - pięć minut później znalazł się w jeszcze większych opałach. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Jan Minarik.
Gospodarze przewagę liczebną wykorzystali tylko raz. W 73. minucie wynik ustalił Francuz Lamine Diaby-Fadiga, który na boisko wszedł niewiele wcześniej. W końcówce dogodną okazję na podwyższenie zmarnował inny rezerwowy - Jesus Diaz. Kolumbijczyk trafił w słupek.
Jeśli Raków awansuje, to w kolejnej rundzie zmierzy się z lepszym w parze Tarpieda Żodzino - Maccabi Hajfa. Zarówno klub z Białorusi, jak i Izraela swoje mecze musi rozgrywać na neutralnym terenie. Pierwsze ich spotkanie w węgierskim Szombathely zakończyło się remisem 1:1.
Przed zasadniczą częścią rywalizacji w Lidze Konferencji są cztery rundy kwalifikacji.









