Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 17:21
Reklama KD Market

1. liga piłkarska - Wisła rozbiła ŁKS w obecności uhonorowanego Kasperczaka

W najciekawiej zapowiadającym się meczu 2. kolejki pierwszej ligi Wisła Kraków pokonała ŁKS Łódź 5:0. Popis piłkarzy „Białej Gwiazdy” oglądał legendarny trener tej drużyny Henryk Kasperczak.
  • Źródło: PAP
1. liga piłkarska - Wisła rozbiła ŁKS w obecności uhonorowanego Kasperczaka
W meczu dwóch byłych mistrzów Polski Wisła Kraków rozgromiła ŁKS fot. Facebook/Wisła Kraków

Urodzony 10 lipca 1946 roku Kasperczak to jedna z najwybitniejszych postaci w historii polskiego futbolu. Z reprezentacją wywalczył trzecie miejsce w mistrzostwach świata w 1974 roku oraz srebrny medal olimpijski dwa lata później.

Był też znakomitym trenerem. Pracował w klubach francuskiej ekstraklasy. Na początku wieku pod jego kierunkiem Wisła wywalczyła trzy mistrzowskie tytuły, dwa razy była w ekstraklasie druga i dwukrotnie sięgnęła po Puchar Polski. W sezonie 2002/23 doprowadził krakowską drużynę do 1/8 finału Pucharu UEFA po niezapomnianych meczach z AC Parma, Schalke 04 Gelsenkirchen i Lazio Rzym.

W przerwie meczu byli piłkarze i współpracownicy utworzyli szpaler, a Kasperczak wyszedł na środek boiska, gdzie odebrał liczne nagrody, w tym medal za zasługi dla województwa małopolskiego. Kibice skandowali jego imię i nazwisko.

- Najpiękniejsze chwile jako trener w Polsce przeżyłem na tym stadionie - powiedział mieszkający na co dzień we Francji Kasperczak.

Kibice, którzy w liczbie 27 tysięcy wypełnili stadion, byli już w wtedy w znakomitych nastrojach, bo wiślacy prowadzili po pierwszej połowie 4:0, zdobywając bramki po efektownych akacjach.

- To była przyjemność oglądać nasz zespół. Zapachniało czasami Heryka Kasperczaka - powiedział trener Mariusz Jop, który był piłkarzem tamtej, znakomitej Wisły.

Szkoleniowiec gospodarzy zwrócił też uwagę, że ŁKS to zespół, który będzie się liczył w walce o awans, więc tak efektowna wygrana ma dodatkową wartość.

- To była świetna robota. Oczywiście, w drugiej połowie można było trochę bardziej kontrolować mecz poprzez posiadanie piłki, natomiast my też nauczyliśmy się w miarę skutecznie bronić. Dużo nad tym pracowaliśmy, więc cieszę się, że udało się zachować czyste konto. W jednej sytuacji bardzo dobrze zachował się Kamil Broda w bramce. Świetny mecz, który mógł się podobać kibicom i mecz, który myślę, że przyciągnie kibiców na kolejne. Cieszymy się bardzo, ale musimy mieć cały czas chłodną głowę. To jest dopiero początek, bardzo dobry początek sezonu, ale przed nami bardzo, bardzo dużo pracy - dodał Jop, którego zespół w dwóch pierwszych spotkaniach wywalczył sześć punktów i zdobył dziewięć bramek.

Jednym z bohaterów sobotniej potyczki był autor hat-tricka Frederico Duarte. Portugalski skrzydłowy poprzednie spotkanie zaczął na ławce rezerwowych, ale dobra zmiana w drugie połowie sprawiła, że wywalczył miejsce w podstawowym składzie.

Świetny występ zaliczył także drugi skrzydłowy - 19-letni Mariusz Kuziemka. On z kolei zapisał na koncie trzy asysty.

- To chłopak, który bardzo ciężko pracuje, nigdy nie narzeka i to jest jego fantastyczna cecha, bo ma świetny charakter. Posiada już duże umiejętności, ma świetny drybling. To był bardzo dobry mecz w jego wykonaniu - nie miał wątpliwości Jop, który podobnie jak Kuziemka urodził się w Ostrowcu Świętokrzyskim.

Jedynym wydarzeniem, które położyło się cieniem na wygranej Wisły, była kontuzja obrońcy Bartosza Jarocha.

- To prawdopodobnie problem ze stawem kolanowym. Noga skręciła się w nienaturalny sposób. Zobaczymy, co będzie. Zrobimy badanie rezonansem i wtedy będziemy dokładnie wiedzieć - przekazał szkoleniowiec.

Trener łodzian Szymon Grabowski był po meczu bardzo smutny.

- Idąc na konferencję prasową, zastanawiałem się, w jakie słowa ubrać podsumowanie. Co bym nie powiedział, nie odda tego, co czuję ja i zawodnicy. Zdają sobie sprawę, że zawiedli wszystkich dookoła, a przede wszystkim siebie. Taka gra nam nie przystoi. Teraz wyjdzie nasza mądrość, nasz charakter, bo tym jednym meczem nie pomogliśmy sobie. Wiemy jednak, że to dopiero początek, a ta ambitna grupa ludzi, która siedzi teraz w szatni ze spuszczonymi głowami, jeszcze da nam dużo radości. Ja to wiem - zapewnił.

Szkoleniowiec ŁKS przyznał też, że już na rozgrzewce czuć było, coś może pójść nie tak.

- Do tego w pierwszej interwencji nasz bramkarz Aleksander Bobek po faulu doznał kontuzji i pewność została trochę zatracona. Mam nadzieję, że chłodna, krótka, ale dosadna analiza pozwoli nam podnieść się już w poniedziałek. I od poniedziałku zaczniemy normalną wytężoną pracę - zadeklarował Grabowski.

W innym sobotnim meczu nie popisał się spadkowicz z ekstraklasy Puszcza Niepołomice, który tylko zremisował przed własną publicznością z beniaminkiem - Pogonią Grodzisk Mazowiecki 1:1. Z kolei w spotkaniu ekip, które po pierwszej kolejce miały po trzy punkty, Polonia Bytom wygrała na wyjeździe z Chrobrym Głogów 1:0.

W piątek emocji nie zabrakło w Pruszkowie, gdzie Znicz przegrał z innym spadkowiczem - Stalą Mielec 4:5. Ponadto bez zwycięstwa pozostaje inna drużyna, która jeszcze kilka miesięcy temu była w najwyższej klasie - Śląsk Wrocław po tym, jak uległ w Rzeszowie Stali 1:2.

Na niedzielę zaplanowano mecze Wieczystej Kraków z Pogonią Siedlce, Ruchu Chorzów z Górnikiem Łęczna i Polonii Warszawa z GKS Tychy. Ostatni akcent tej serii spotkań będzie miał miejsce w Opolu, gdzie Odra podejmie Miedź Legnica.


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama