No i wtedy zaiskrzyło: skoro mam krem, mam ciasteczka, a serka Philadelphia zawsze u mnie pod dostatkiem, to przecież mogę w kilka minut zrobić sernik na zimno. Zero pieczenia, maksimum satysfakcji. Cała trudność? Czekanie, aż masa się schłodzi. A cierpliwość czasem warto poćwiczyć, tym bardziej, że czeka nas taka wspaniała nagroda.
Do tego sernika wcale nie potrzebujesz upału. Zimą, kiedy kaloryfery grzeją na pełen regulator, a Ty masz ochotę na coś słodkiego i rozpustnego – on też smakuje obłędnie. Bo umówmy się: dobry sernik to dobry sernik, niezależnie od pory roku. Smacznego!
Czas wykonania: 30 min
Składniki:
1 lb serka typu Philadelphia
4 łyżki cukru pudru
6 łyżek kremu ciasteczkowego Biscoff (cookie butter)
⅔ szklanki śmietanki (whipping cream)
14+9 ciasteczek Lotus Biscoff (prostokątnych)
2 łyżki masła (rozpuszczone)
Do miski włóż serek Philadelphia, cukier puder i trzy łyżki kremu speculoos, a następnie zmiksuj je na gładko. Wlej śmietankę i miksuj dalej, aż masa stanie się jednolita i puszysta. Gotową masę odstaw do lodówki na około 1 godzinę.
W tym czasie przygotuj spód. Ciasteczka (14 sztuk) pokrusz bardzo drobno – najlepiej na konsystencję piasku – i wymieszaj je z rozpuszczonym masłem. Masę przełóż do formy (idealnie sprawdzi się silikonowa keksówka, a jeśli używasz klasycznej, wyłóż ją papierem do pieczenia), dociśnij i wyrównaj powierzchnię. Na tak przygotowany spód wyłóż masę serową i wstaw całość do lodówki na minimum 6 godzin, aby sernik dobrze stężał.
Kiedy masa się zetnie, rozpuść pozostałe trzy łyżki kremu speculoos – w kąpieli wodnej albo w mikrofalówce – i posmaruj nim wierzch sernika. Na wierzchu ułóż ciasteczka (9 sztuk) tak, aby tworzyły równą dekorację. Wstaw deser jeszcze na 30 min do lodówki.
Gotowy sernik najlepiej kroić ciepłym nożem, porcjując go tak, by każdy kawałek zawierał jedno ciastko z wierzchu.
Opracowała:
Kasia Marks

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks
















