Jej największy atut to orzeźwiający smak – chrupiące plasterki ogórka, przełamane słonym, słodkim i kwaskowym akcentem sosu. To taka kombinacja, która świetnie pasuje do dań azjatyckich, zwłaszcza ryżu, makaronów czy grillowanych mięs. Ale, między nami, nie obrazi się też, jeśli trafi na polski stół obok schabowego. W końcu kto powiedział, że mizeria ma monopol na towarzystwo klasyki?
To jest właśnie piękno tej sałatki – lekka, uniwersalna, z charakterem, ale bez zadęcia. Możesz zrobić ją w pięć minut i błyszczeć jak kulinarny ninja, albo po prostu wziąć ją na luzie jako szybki dodatek do obiadu. W obu przypadkach zyskujesz coś, co orzeźwia, urozmaica i daje satysfakcję. A przy okazji udowadnia, że dobre jedzenie nie musi oznaczać ani wielkich planów, ani sterty garnków do mycia. Smacznego!
Składniki:
1 długi ogórek
½ łyżeczki soli (do odciskania wody)
Sos:
2 łyżki sosu sojowego
1 łyżka octu ryżowego (ew. jabłkowego)
1 łyżeczka oleju sezamowego
1 łyżka miodu albo syropu klonowego
1 mały ząbek czosnku (starty lub wyciśnięty)
1 łyżeczka startego świeżego imbiru
Dodatkowo:
2 łyżki posiekanych orzechów włoskich (uprażonych)
1 łyżeczka ziaren sezamu (uprażonych)
opcjonalnie: szczypta płatków chili/pasta gochujang dla ostrości
Czas przygotowania: 15 min + 20 min na macerowanie
Porcje: 4 osoby
Ogórki pokrój w cienkie plasterki, przełóż do miski, posyp solą, wymieszaj i odstaw na 10 minut. Po tym czasie odlej wodę, którą puściły i lekko odciśnij ogórki dłonią albo łyżką.
Sos – wymieszaj w osobnej miseczce: sos sojowy, ocet, olej sezamowy, miód, czosnek i imbir.
Dodaj sos do ogórków, wymieszaj. Posyp sałatkę orzechami i sezamem, ewentualnie płatkami chili.
Podawaj od razu albo po krótkim „przegryzieniu się” (5-10 minut – ja zawsze wolę, jak sos lekko zamarynuje ogórka).
Kasia Marks

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks













