Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 01:41
Reklama KD Market

Mały wielki samochód. Pół wieku Fiata 126p

Z okazji 50-lecia rozpoczęcia produkcji legendarnego polskiego Fiata 126p w Tychach, Auta PRL Chicago zorganizowały największy w Ameryce zlot „Maluchów” w niedzielę, 14 września na parkingu restauracji Tata’s Pierogi w Elk Grove Village. Na spotkanie przybyło prawie 50 aut – wszystkie na własnych kołach.
Mały wielki samochód. Pół wieku Fiata 126p

Autor: Andrzej Moniuszko

Chociaż pierwszy egzemplarz polskiego Fiata 126p zmontowano 6 czerwca 1973 roku w Fabryce Samochodów Małolitrażowych (FSM) w Bielsku-Białej, to prawdziwą rewolucję w historii polskiej motoryzacji przyniosło dopiero uruchomienie nowoczesnej i bardziej wydajnej fabryki FSM w Tychach. To właśnie tam, 18 września 1975 roku, z linii montażowej zjechał pierwszy „Maluch”, a fabryka w Tychach stała się ikoną polskiej motoryzacji. Fiat 126p — nazywany pieszczotliwie również „Człapakiem” lub „Kaszlakiem” — dla Polaków zyskał status legendy, porównywalny do tego, jakiego Amerykanom dostarczył Ford T, Niemcom Volkswagen Garbus, a Brytyjczykom Mini.

Z okazji 50-lecia rozpoczęcia produkcji w Tychach, w niedzielę, 14 września na parkingu restauracji Tata’s Pierogi w Elk Grove Village odbył się największy zlot Fiata 126p w Ameryce, którego organizatorem były Auta PRL Chicago. Na spotkanie przybyło 49 dumnych „Maluchów” — każdy z nich, co szczególnie podkreślali właściciele, dotarł na własnych kołach i o własnych siłach udowadniając, że Fiat 126p nigdy się nie starzeje, co najwyżej nabiera klasy!

Niektóre „Kaszlaki” wjeżdżały z donośnym warkotem silnika, jakby chciały podkreślić, że lata świetności jeszcze przed nimi, inne z zawadiackimi nalepkami — od życiowych mądrości, przez humorystyczne hasła, aż po te mniej pedagogiczne (a nawet niecenzuralne), które z racji wieku jubileuszu należy traktować z przymrużeniem oka. Barwna galeria aut doskonale odzwierciedlała fantazję i poczucie humoru właścicieli, którym sprzyjała również pogoda, a ich starannie wypucowane, wypolerowane auta błyszczały jak nigdy dotąd.

Spotkanie było znakomitą okazją dla ich właścicieli, nie tylko na pokazanie swoich małych czterech kółek, ale również na podzielenie się z innymi hobbystami uwagami na temat ich eksploatacji, osiągów, przebiegów, utrzymania i konserwacji.

Kierowcy z pasją dokładnie sprawdzali stan ogumienia, zamki w drzwiach i zaglądali pod klapę niby-bagażnika, aby przyjrzeć się ukrytemu z tyłu silnikowi, który odpowiadał za charakterystyczny warkot i dobrze znane „wstrząsy” w trakcie uruchamiania, nieodłącznie kojarzone z „Maluchem”.

Obserwując zgromadzone auta, trudno było oprzeć się pokusie spojrzenia na licznik kilometrów próbując ocenić tzw. przebieg danego egzemplarza. Była to jednak strategia skazana na niepowodzenie: miernik w Fiacie 126p był bowiem dość przewrotny i z powodu swojej konstrukcji mieścił jedynie pięć cyfr. Po osiągnięciu 99 999 kilometrów licznik automatycznie wracał do zera i zaczynał liczenie od nowa, co sprawiało, że nawet najbardziej pedantyczny właściciel nie był w stanie bezbłędnie udokumentować realnego przebiegu swojego pojazdu.

Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że rekordzistą zlotu pod względem przebiegu był „Maluch”, który – jak zapewniał właściciel – pokonał już 101 982 kilometry. Wynik ten wydaje się całkiem wiarygodny, zwłaszcza, że udokumentowany rekord przebiegu dla Fiata 126p wynosi około 300 tysięcy kilometrów.

Licznie zgromadzeni goście nie tylko poznawali tajniki motoryzacyjnej pasji, ale także słuchali opowieści o historii prezentowanych aut i niezwykłych, często zabawnych perypetiach związanych z ich zakupem oraz sprowadzeniem z Polski do Stanów Zjednoczonych. Zwiedzający robili „maluszkom” zdjęcia lub fotografowali się z nimi jakby próbując zatrzymać czas i zachować w pamięci coś więcej niż auto – styl życia, wspomnienia z dzieciństwa, pierwsze wakacyjne podróże i zapach „nowości”, którego nie da się zapomnieć.

Nastrój wspomnień i nostalgii wspomagała muzyka z lat 70. i 80. płynąca z głośników i zapach potraw i napojów z polonijnej kuchni. Ciekawym punktem zlotu okazał się konkurs, w którym wybierano samochód najbardziej lubiany przez publiczność, najoryginalniej zmodyfikowany oraz najbardziej wierny fabrycznemu oryginałowi. W tej ostatniej kategorii zwyciężył „Maluch” Łukasza Węgla – niepozorny, pozbawiony wszelkiego makijażu i stylizacyjnych eksperymentów. Budził autentyczną sympatię w swojej pierwotnej, lekko sfatygowanej wersji.

Zlot minął w atmosferze sentymentu, śmiechu i życzliwej rywalizacji, zostawiając po sobie wiele wspomnień i jedną pewność: „Maluchy”, niezależnie od wyglądu czy hałasów pod maską, potrafią jednoczyć ludzi jak żaden inny wehikuł na świecie. I to, dlatego, jak powiedział „Dziennikowi Związkowemu” prezes Auta PRL Chicago Paweł Gumularz, członkowie klubu już przygotowują się do organizacji przyszłorocznego spotkania.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Moniuszko



Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama