Trump zawsze był ugodowy i pełny szacunku wobec rosyjskiego przywódcy Władimira Putina, wręcz ułatwiał mu prowadzenie wojny przeciw Ukrainie. Ale po spotkaniu z prezydentem Ukrainy Wołodymrem Zełenskim ogłosił na swej platformie Truth Social, że zmienia główne założenia swojej polityki wobec Moskwy i Kijowa. „Ale czy na pewno?” - powątpiewa autor tekstu.
Można zakładać, że Trump po prostu nie lubi być upokarzany przez Kreml, który nie zasygnalizował, że ma zamiar wziąć pod uwagę apele prezydenta USA o zakończenie wojny. Ale takie wytłumaczenie byłoby mało prawdopodobne, ponieważ Trump „zawsze wykazywał dużą odporność na bycie obrażanym przez Putina” - przypomina Nichols.
Prezydent co najwyżej przeszedł kolejny atak złości i zagroził w związku z tym, że zrezygnuje z roli mediatora, ale bardziej prawdopodobne jest niestety, że - jak ocenił dziennik „New York Times” - Trump „umywa ręce od tego konfliktu” - pisze autor.
Taką samą tezę wysuwa w swym komentarzu brytyjski tygodnik „Economist”.
Putin, jak inni światowi przywódcy, nie traktuje Trumpa poważnie i nie ma raczej zamiaru przestać mordować niewinnych Ukraińców, więc prezydent USA nie może zbić żadnego politycznego kapitału na próbach skłonienia go do negocjacji. Znudzony i zmęczony państwami, które nie przyczynią się do zagwarantowania mu Nagrody Nobla, Trump wydaje się tracić zainteresowanie wojną, którą przestał uważać za godną swej uwagi - wyjaśnia publicysta "Atlantic".
Ostrzega jednak, że wyjaśnienie nagłej zmiany w nastawieniu prezydenta do Ukrainy „może być gorsze”.
To nowe narzekanie na Rosję może przykrywać zamiar znormalizowania stosunków administracji Trumpa z Kremlem, a cały spektakl dotyczące rozczarowania Rosją, to jedynie działanie na pokaz, mające przekonać Amerykę i tych polityków w USA, którzy są „jastrzębiami w stosunku do Rosji”, że potrafi być twardy wobec Putina - ocenia Nichols.
Zastrzega, że jak zwykle niczego nie można być pewnym na podstawie słownych deklaracji Trumpa, a jedyny sposób, w jaki świat mógłby się dowiedzieć, jaki jest naprawdę stosunek prezydenta do Ukrainy, to gdyby postanowił on zdecydowanie wesprzeć ją sprzętem wojskowym i pieniędzmi oraz jednoznacznie ogłosić, że Ameryka jest po stronie NATO.(PAP)









