Środowa eksplozja uszkodziła podziemną sieć wodociągową. Spadające fragmenty komina wyrywały z okien klimatyzatory. Chodnik oraz plac zabaw zostały zasypane tonami gruzu.
„Udało nam się uniknąć poważnej katastrofy” – przyznała prezydent dzielnicy Bronx, Vanessa Gibson, której wypowiedź przytoczyła agencja AP.
Departament Budynków bada stabilność pozostałej części konstrukcji, a inspektorzy sprawdzają fundamenty oraz mieszkania w strefie zagrożenia. Dwóch funkcjonariuszy nowojorskiej policji przeszukało gruzy; w operacji wzięły udział psy policyjne. Nie znaleziono osób uwięzionych w budynku.
ABC News podała, że rozpoczęto rozbiórkę pozostałości komina, aby dostać się do piwnicy i przywrócić dostawy ogrzewania, ciepłej wody oraz gazu. Ewakuowani mieszkańcy zostali skierowani do centrum społecznościowego.
Świadek zdarzenia, Diamond Freeman, relacjonował dla stacji WPIX-TV: „Usłyszeliśmy głośny huk i cała ściana budynku po prostu runęła. To było szaleństwo. Wszędzie tylko dym”.
Burmistrz miasta Eric Adams potwierdził, że nie odnotowano ofiar śmiertelnych ani osób rannych. Przypomniał, że środa była pierwszym dniem sezonu grzewczego, kiedy uruchamiane są kotły. Zaznaczył, że „ten fakt nie umknął jego uwadze”.
Komisarz ds. Budynków James Oddo poinformował, że w momencie eksplozji prowadzone były prace przy kotle. Zakład energetyczny Con Edison odciął dopływ gazu.
Mitchel Houses to kompleks budynków mieszkalnych w dzielnicy Mott Haven na Bronksie w Nowym Jorku. Został wybudowany w 1966 r. jako część programu publicznego zarządzanego przez władze miejskie (NYCHA).
Do ostatniego zawalenia się budynku w USA, skutkującego ofiarami śmiertelnymi, doszło w czerwcu 2021 r. w Surfside na Florydzie. W wyniku katastrofy Champlain Towers South zginęło wówczas 98 osób.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)









