Według FAA decyzję o wprowadzeniu zakazu lotów prywatnych dronów nad Chicago i przedmieściami podjęto na wniosek Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS), który wskazał na ochronę operacji federalnych służb imigracyjnych.
Nowe przepisy obejmują strefę o promieniu 15 mil morskich, liczoną od centrum Chicago – sięgającą aż po Winnetkę na północy, okolice autostrady I-294 na zachodzie i Dolton na południu. Ograniczenia wygasną 12 października.
W oświadczeniu Służba Celna i Ochrony Granic (CBP) podała, że restrykcje wprowadzono z powodu „wiarygodnego zagrożenia użycia bezzałogowych statków powietrznych przeciwko funkcjonariuszom” podczas operacji Midway Blitz. „Administracja prezydenta Trumpa wykorzysta wszystkie dostępne środki, by chronić naszych funkcjonariuszy” – podkreślono w komunikacie.
Podobne, choć znacznie mniejsze, strefy zakazu lotów FAA ustanowiła wcześniej w Portland i Los Angeles – miastach, do których wysłano oddziały federalne w związku z przestępczością. Obecne restrykcje w Chicago są jednak bezprecedensowe pod względem skali.
Eksperci lotniczy zwracają uwagę, że FAA zazwyczaj koncentruje się na kwestiach bezpieczeństwa w ruchu powietrznym, a nie na działaniach służb porządkowych. – „Obserwuję branżę lotniczą od dziesięcioleci i nie przypominam sobie decyzji o takim zasięgu” – powiedział Joseph Schwieterman, ekspert z DePaul University.
Nowe ograniczenia ogłoszono dzień po spektakularnej akcji federalnych agentów, którzy z pomocą śmigłowców Black Hawk desantowali się na dach budynku mieszkalnego w dzielnicy South Shore na południu Chicago. Według DHS zatrzymano tam ponad 30 osób nielegalnie przebywających w USA, a w operacji użyto również dronów.
(tos)









