Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
sobota, 13 grudnia 2025 23:36
Reklama KD Market

O kłótniach, czystkach i wizach

Amerykański prezydent nadal traci poparcie w Kongresie i w społeczeństwie, to poparcie wynosi obecnie dwadzieścia dziewięć procent – wg badań NBC i "Wall Street Journal".

W samej administracji dominuje atmosfera kłótni, w której pani Rice wypowiada się za zaangażowaniem dyplomatycznym a wiceprezydent Cheney odnosi się sceptycznie do działań dyplomatycznych. Chociaż administracja wyznaje zachowanie konsensusu, czy też pozorów tej zasady, sam prezydent jak na razie popiera wysiłki pani Rice, która sądzi, że żadna opcja militarna nie wchodzi w grę. Zdaniem wiceprezydenta, dyplomacja nie zdaje egzaminu i wobec tego Ameryka musi przygotować się do działań militarnych, przez co rozumie naloty bombardujące na wybrane instalacje nuklearne w Iranie.
To jest część opinii, które wyraża David Ignatius w swym artykule w dzienniku "Washington Post".

Dziennikarz podaje informacje zaczerpnięte z rozmów, jakie odbył z politykami waszyngtońskimi. Jest on zaskoczony tym, że niektórzy rozmówcy nie sądzą, aby administracja znajdowała się w rozpaczliwej sytuacji. Obecne nastroje w Białym Domu, pisze dalej Ignatius, można opisać jako "muddling through", co oznacza działanie w stanie zamieszania, bez celu, charakteryzującym się improwizacją. Prezydent nie ocenia obecnej sytuacji w Iraku jako znamionującej początki porażki, ale jego doradcom wydaje się, że sukces posiłków skierowanych do Iraku jest etapem, po którym nastąpi przejście do stanowiska Bakera-Hamiltona, z grudnia ubiegłego roku, oznaczającego w istocie zmniejszenie amerykańskiej obecności wojskowej.

Jest też nowe zjawisko, które dziennikarz nazywa "zmniejszeniem własnych strat" (am. "cut your losses"). Jest ono widoczne w wystąpieniu sekretarza obrony Roberta Gatesa, zapowiadającego nieudzielenie poparcia obecnemu przewodniczącemu Połączonego Kolegium Szefów Sztabu, którym jest generał Peter Pace, ubiegający się o ponowny wybór na to stanowisko. To w związku z tym, że ten generał miałby, jak mówi sekretarz obrony, bardzo trudne i niepewne przesłuchanie przed komisją senacką po letnich wakacjach kongresowych. Jest też paradoks, który polega na tym, że polityk zapowiadający zmianę tonu w Waszyngtonie, dodaje dziennikarz, jest prezydentem kraju w okresie charakteryzującym się największymi podziałami i dominacją jednej partii w polityce.

Argumenty Ignatiusa znajdują potwierdzenie w tygodniku "Time", który pisze, że w Waszyngtonie następuje czystka na pewnych stanowiskach. W ciągu minionego miesiąca, pisze tygodnik, prezydent Bush usunął ostatnie ślady tego zespołu, który opracował i przeprowadził działania wojenne w Iraku. Nowi ludzie pochodzą z marynarki wojennej, co tygodnik uznaje za dobry znak, ponieważ jego zdaniem admirałowie myślą bardziej twórczo niż ich koledzy z wojsk lądowych.

I tak, Stephen Hedley, wieloletni prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, oddał obowiązki codziennej koordynacji polityki irackiej i afganistańskiej generałowi broni (three-star general) o nazwisku Doug Lute, który od samego początku występował przeciwko wysyłaniu posiłków do Iraku. Ponadto wieloletni działacz republikański, Ed Gillespie, zastąpi innego prezydenckiego doradcę – Dana Bartletta.

Nasila się krytyka ze strony polityków amerykańskich przeciwko obecnemu premierowi irackiemu, którym jest al-Maliki. Z wizytami w Iraku byli ostatnio szef Centralnego Dowództwa (Tampa, na Florydzie) – admirał William Fellon, i zastępca sekretarza stanu – John Negroponte. Wszystkie te ruchy, jak komentuje tygodnik, sugerują, choć nie dają pewności, że korekta kursu w polityce irackiej nastąpi we wrześniu, bo wtedy właśnie może się skończyć cierpliwość nawet republikańskich kongresmanów.

Jak dodaje Ignatius, polityka Białego Domu ma pewną zaletę, mianowicie nacisk prezydenta Busha na przyjęcie kompromisowej wersji ustawy imigracyjnej. Skoro o wizach mowa, warto zwrócić uwagę na pewną rzecz, zasugerowaną zresztą przez dziennik "Washington Post". W Polsce, poza Ministerstwem Spraw Zagranicznych, nikt chyba nie zdaje sobie sprawy, zresztą też nie pisze się o tym, co wspólnego ma Polska i na przykład Cypr? Wspólne dla obu krajów jest to, że ich obywatele nie mogą wjechać do Stanów Zjednoczonych bez wizy. To samo dotyczy Malty i Grecji.

Dziennik pisze o wymogu wizowym w szerszym kontekście, bo jego zdaniem sprawa dotyczy krajów Europy Wschodniej. To geograficzne ograniczenie jest mylące, bo my rozróżniamy Europę Środkową, dalej Europę Wschodnią i następnie Europę Południową (chyba, że dokonujemy globalizacji). Dziennik zaś ma na myśli tylko Europę Wschodnią, gdy pisze o tych krajach jak sojusznikach w NATO i zaznacza, że obywatele krajów członkowskich byłego Układu Warszawskiego, mimo zmian politycznych, przy wjeździe do Ameryki nadal muszą płacić sto dolarów za wizę oraz stawić się osobiście w amerykańskim konsulacie na rozmowę z konsulem. Takie podejście budzi już teraz powszechne zniechęcenie w tych krajach.

Połowa wjeżdżających pochodzi z 27 krajów, ogólnie zaprzyjaźnionych Ameryką. Są to w większości zamożne kraje Europy Zachodniej i niektóre kraje z rejonu Azji i Pacyfiku. Przy wjeździe do Stanów Zjednoczonych, obywatelom tych państw wystarczy tylko ważny paszport.

Kończą się zasoby sympatii, jak dodaje dziennik, którą Ameryka ma na terenie międzynarodowym. Wszystko przez arogancję obecnej administracji. Chociaż w krajach Europy Wschodniej zła dyplomacja waszyngtońska nie zmniejszyła uczucia podziwu, które miliony obywateli tych państw zachowują dla Ameryki jako symbolu wolności – jeszcze z okresu zimnej wojny. Teraz, nawet w tych krajach, reputacja Ameryki doznaje szkód z winy Waszyngtonu, szczególnie wskutek jego polityki wizowej, jaskrawo dyskryminującej turystów, biznesmenów i inne kategorie osób pragnących wjechać, tych państw do Stanów Zjednoczonych.

Źródła:
- o aktualnych sporach politycznych w administracji Busha (Rice przeciwko Cheney), za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 21 czerwca, artykuł "Bush’s Make-Do Team", autor David Ignatius, str. A23,
- o niewłaściwej amerykańskiej polityce wizowej wobec obywateli państw Europy Środkowej, Wschodniej i Południowej (w związku z ustawą imigracyjną), za dziennikiem "Washington Post", wydanie na 21 czerwca, artykuł redakcyjny "Visa Bias", str. A22,
- o czystkach personalnych w administracji Busha (w związku z przewidywaną zmianą kursu politycznego wobec problemu irackiego we wrześniu), za tygodnikiem "Time", wydanie na 25 czerwca-2 lipca, artykuł "Washington Memo: Iraq Surge, D.C. Purge", autor Michael Duffy, str. 20.
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama