Kiedy układasz warstwy suszonych owoców w słoiku, dzieje się coś więcej niż zwykła kuchnia. To jakby gromadzić w nim wszystkie grudniowe wspomnienia. Te o skrobaniu pomarańczy, o cynamonie, który parzy w palce, o tym charakterystycznym napięciu przedświątecznym, kiedy świat zwalnia, ale w środku robi się bardziej intensywny. Alkohol powoli wyciąga z bakalii całą słodycz, a z kuchni zaczyna płynąć zapach, który nie potrzebuje żadnych świec ani dekoracji. Wystarczy słoik, trochę cierpliwości i ciche „mmm” przy pierwszym łyku.
A potem przychodzi ten moment nagrody: po kilku tygodniach otwierasz słoik i nagle jesteś w środku najcieplejszej wersji zimy. Nalewka jest bogata, aromatyczna, idealna na małe kieliszki po kolacji – takie, które sprawiają, że rozmowy trwają dłużej, a święta jakby łatwiej wchodzą do środka. A same bakalie? Wymieszane z lodami robią taką robotę, że aż szkoda, że nie można zatrzymać tej świątecznej chwili na dłużej. Smacznego!
Składniki:
15 suszonych fig
15 daktyli suszonych
15 suszonych śliwek
15 suszonych moreli
1 szklanka rodzynek
1 szklanka orzechów włoskich
1 pomarańcza
3 laski cynamonu
10 goździków
1 szklanka cukru trzcinowego
2 szklanki alkoholu 50%
Czas przygotowania: 30 min
Czas leżakowania: 2-6 tygodni
Sposób przygotowania:
Bakalie, z wyjątkiem rodzynek, pokrój w paski. Pomarańczę wyszoruj i pokrój w plastry. Ułóż wszystko warstwami w słoiku przesypując cukrem. Zalej alkoholem. Odstaw w ciepłe miejsce na 2-6 tygodni. Podawaj w niewielkich kieliszkach. Bakalie świetnie smakują z lodami.
Kasia Marks

Gotowanie nie od razu stało się moją pasją. Byłam za to radosnym konsumentem pierogów babi Anieli. I pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie opakowanie ryżu i pierwsze kotlety ryżowe (okropne). Tak właśnie zaczęły się moje przygody kuchenne. Ziarno (także ryżu) zostało zasiane i od tamtej pory coraz częściej i coraz śmielej poczynałam sobie w kuchni. Przez lata upiekłam wiele ciast i ugotowałam wiele dań. Zakochałam się w kuchni Indii i basenu Morza Śródziemnego. Ale nadal pozostaję bliska polskiej, domowej kuchni, choć chyba moje pierogi nigdy nie dorównają tym babcinym. Na co dzień jestem mamą nastolatka i pracuję jako redaktor w serwisie internetowym.
Fot. arch. Kasi Marks













