Dawne, klasyczne samochody to prawdziwie amerykańska pasja. Po pierwsze dlatego, że romans z „czterema kółkami” ma w tej cywilizacji prawie symboliczny sens. Samochód w tym kraju był zawsze odbiciem osobistych marzeń i upragnionego stylu życia, poczynając niemal od legendarnych „Fordów T”, które już od początku ubiegłego stulecia zrewolucjonizowały ten kraj i egzystencję jego mieszkańców.
W wieku XX modne Buicki, Chryslery, Plymouthy czy Oldsmobile stały się wręcz nieodłączną częścią bytu niemal każdej rodziny. Tym bardziej że inwencja i dynamika tutejszego przemysłu motoryzacyjnego zdawała się nie znać granic. Przysłowiowe „amerykańskie krążowniki” z lat 40. i 50. urzekły Europę, ale także należały do kolorytu ówczesnej kultury młodzieżowej, zapisanej w „Buntowniku bez powodu”, w „Amerykańskim graffitti” czy w „Grease”. Każde niemal pokolenie miało swoje ukochane modele, które stawały się czymś daleko więcej niż tylko komfortowym pojazdem.
Samochód w Ameryce od dawna stanowi wizytówkę osobistego statusu i aspiracji – „pokaż mi swój wóz, a powiem ci, kim jesteś”. Dziś antki tutejszej motoryzacji budzą ze snu całą aurę czasów, z których pochodzą, i tym tłumaczyć można rozbudowany ruch hobbistyczny, jakim cieszy się „czar czterech kółek” Made in USA.
Decyzja obecnej administracji Związku Narodowego Polskiego, aby zacząć organizować i sponsorować doroczne pokazy klasycznych modeli amerykańskich samochodów nie powinna nikogo zdziwić. Jest to bowiem – z jednej strony – ukłon w stronę tych wszystkich pokoleń, które przeżyły tutaj swoją amerykańską przygodę w środowiskach polonijnych i mają wiele osobistych wspomnień z tym związanych. Ale jest to również wymowny gest zaproszenia pod adresem całej nowej Polonii i nowo przybyłych, aby włączyć ich do kręgu miłośników i hobbystów współczesnej kultury amerykańskiej, pomóc poznać ją z bliska i odkryć dla siebie. Nie bez znaczenia musiał być też własny, osobisty stosunek uczuciowy nowego prezesa Związku, Franciszka J. Spuli, który jako wychowany tutaj Amerykanin polskiego pochodzenia jest pasjonatem dawnych, wozów.
Dał temu wyraz choćby w trakcie tegorocznej parady 3-majowej, w śródmieściu Chicago, gdzie zabrał niemal cały zarząd ZNP do swojego pięknego, rozłożystego Chevy ’74 i wystąpił, budząc powszechną sensację, w zupełnie innym niż kazała to tradycja, środku lokomocji. W każdym razie, dobrze się stało, że nie tylko nie krył się ze swoją pasją, ale zdołał pozyskać dla niej długą listę podobnych sympatyków i sponsorów, których staraniem ten pierwszy związkowy pokaz amerykańskich klasycznych samochodów, mógł dojść do skutku. W gronie tym znalazła się alderman Margaret Laurino, Sauganash Chamber of Commerce, Whole Foods Market z Sauganash, North Shore Community Bank & Trust, Swedish Covenant, BQS Reality, Inc., Monastero’s Ristorante & Banquets, Connolly Cosmetic Dentistry, Imperial Realty, Precision Planting Company, Inc., Reichert z Crystal Lake, City Volksvagen Chicago, PNA Bank, Alliance Communications oraz nasz “Dziennik Związkowy”. Jak na początek, to wcale nieźle !
Warunkiem uczestnictwa w pokazie i konkursie było zademonstrowanie wozu pochodzącego co najmniej z roku 1982 (a więc modelu minimum 25- letniego!) z całą gamą dalszych wariantów: samochody mogły być w oryginalnym, nienaruszonym stanie, przebudowane, zmodernizowane, robione na zamówienie, rasowane etc. Jednym słowem, chodziło o szerokie otwarcie wrót przed wszystkim, co przydarzyło się tym „wcześniejszym rocznikom”, a jak się na pokazie okazało, gama możliwości była spora.
Poruszającym doświadczeniem było dla mnie np. spotkanie z prawdziwie starym Fordem A Tudor z roku 1930, wozem rodzinnym Hermana Dahla, który odziedziczył go po rodzicach, którzy też jeździli nim „całe swoje życie”, a on sam, kierowca sędziwy, wyruszył przed trzema zaledwie laty legendarną szosą 66 z Chicago do Kalifornii. Nie tylko zrobił bez trudu owe 2 480 mil w każdą stronę, ale jak podkreślał, nie złapał nawet raz dziurawej dętki! Nie bez racji też Herman Dahl otrzymał nagrodę „najlepszego oryginalnego modelu”, nie noszącego nawet śladu napraw, rdzewieją- cego tu i ówdzie, ale służącego właścicielowi już 77 lat!
Na krańcowym biegunie znalazł się najbardziej oryginalny eksponat tegorocznego pokazu, oczywisty laureat nagrody w kategorii ”Best Modified Pre WWII”, zademonstrowany przez młodego Christophera Walsha, T Bucket Hot Rod Ford 1927, który jest pięknym cackiem dzisiejszej inżynierii, odkrytym jaskrawie czerwonym kabrioletem ze skórzanymi fotelami i błyszczącymi niklem rurami, gdzie z oryginalnego modelu Forda zachowana została jedynie przednia chłodnica ze znakiem firmowym! Praktycznie prawie każdy eksponat (a były ich dwa tuziny) był godny odrębnego komentarza i opisu. Oto np. Karol Rudolphi, laureat nagrody Sauganash Chamber of Commerce wystawił pięknie zadbany i odmalowany na nowo Ford 1930 (ten sam model A Tudor!), którym wciąż jeździ się jak za najlepszych lat, a wygląda on, z racji na jakość wszystkich (wymienianych) elementów, jak pokazowy model muzealny.
Peter Calandra pochwalił się swoim znakomicie utrzymanym Buickiem Electra 1969, który dostał nagrodę Związku Narodowego Polskiego, a Frank Opałka przywiózł na nasz show model Chryslera Travelera z roku 1948, wyróźniony w kategorii „najlepszy okaz oryginalny samochodu z lat 1946- 1965”. Jonathan Samuel zdobył nagrodę w następnej kategorii „najlepszych okazów z lat 1966 – 1982”, demonstrując swój Buick Skylark z 1968 r. , zaś Tim Jacobs zwrócił na siebie uwagę Chevroletem Camaro Z28 RS LT z roku 1973, kiedyś uchodzącym za super przebój w świecie młodzieżowym, zbierając laury w dziedzinie „Best Original Muscle Car”.
Pojawiły się również rzadkie modele europejskich „antyków” w postaci Mercedesa 190 SL z roku 1956 ( własność Zygmunta Jadczaka) oraz Alfa Romeo GTV 6 z roku 1986 ( czerwony wóz wyścigowy Antonio Scalzy), tylko przez porównanie z dzisiejszymi modelami tych znanych producentów oferujących całe bogactwo pouczających refleksji. Ale realnym triumfatorem pokazu na terenach rozległych posiadłości ZNP, które znakomicie do tego celu się nadają, w tym roku został Frank Tito, aż trzykrotnie nagrodzony za swój eksponat, Pontiac Chieftan z roku 1958, prawdziwy błękitny „krążownik szos”, uznany, po pierwsze, za najlepszy samochód przeglądu, najlepszy zmodyfikowany model z lat 1946 – 1965, wreszcie za „Wildest Paint”, co dałoby się przetłumaczyć jako „najdzikszy kolor samochodu”.
Przy okazji, chciałbym pogratulować wyjątkowej elokwencji i fantazji w zestawianiu nazw nagradzanych kategorii, świadczącej o rzadkiej inwencji, koordynatorowi pokazu, Dave Hartmanowi! Także dlatego, że znalazł on klucz, aby dać satysfakcje nawet skromnym, wojennym wojskowym Jeepom, jakimi przyjechali na nasz pokaz członkowie znanego wszystkim Stowarzyszenia Ułanów 12 Pułku Podolskiego, podtrzymującemu piękne polskie tradycje wojskowe sprzed lat. Otóż Willys Leszka Migacza z roku 1942 znalazł się w protokole nagród jako „Best Special Interest Car”, co jest rozwiązaniem iście salomonowym, jakiego nie sposób zakwestionować!
Czekamy zatem na jeszcze bogatszy i obfitszy w niespodzianki następny show samochodowy w przyszłym roku, przy prawdziwej letniej pogodzie, bowiem to, co zgotowała organizatorom tegoroczna aura, kwalifikuje się jedynie jako istna „ironia losu”. Kto mógł oczekiwać, że po 21 czerwca, czyli oficjalnej inauguracji tegorocznego lata, zdarzyć się może ( jak na złość!) dzień pochmurny i ponury, z nieprzerwanie siąpiącą mżawką, jak przysłowiowa aura na Wyspach Brytyjskich! Z pewnością zła pogoda zniechęciła wielu posiadaczy starych samochodów, którzy hołdują co najmniej jednej żelaznej zasadzie: „nigdy, przenigdy nie narażać swojego cacka na kaprysy natury”.
Ale nie odebrała ona dobrego humoru i dziarskiej atmosfery, jaka panowała w minioną sobotę, 23 czerwca br. wśród organizatorów odzianych w kanarkowe T- shirty i czujących się najwyraźniej jak na pikniku. Stawił się do asysty niemal cały zarząd ZNP, z prezesem Franciszkiem J. Spulą i wiceprezesami – Paulem Odrobiną oraz Davidem Milcinovicem, sekretarzem ZNP Z. Johnem Ordonem, szefem działu członkowskiego Józefem Magielskim i Bożeną Sztukowską, Kenem Widełką i redaktorem „Zgody”, krajowymi dyrektorami – Arthurem Trybkiem, Anną Wierzbicką, Marianem Grabowskim i Józefem Sikorą, komisarzem Stanisławem Bogobowiczem, i ze sporym gronem pracowników, od Roberta Jadacha i Joan Oskorep po Ryszarda Nisiewicza i Wiktora Modlińskiego, a także Ryszarda Piaseckiego, Adama Maja i Czesława Iwana. Trzy panie dzielnie reprezentowały nowy Bank ZNP w swoim stoisku, a przecież byli też reprezentanci szeregu sponsorów i dealerów.
Wszystkim im należą się słowa podzięki i uznania za niemały wkład pracy i energii, aby na imprezie wszystko, jak trzeba, grało. Od miłego powitania przy bramie Krajowych Biur ZNP, po hot dogi z rusztu i inne atrakcje dnia, jakie czekały wszystkich odważnych i chętnych, których nie zraziła pogoda, na wielkiej łące za siedzibą Związku w Chicago! Bo było to wydarzenie godne obejrzenia, mające z pewnością przyszłość,oferujące coś nowego.
Wojciech A. Wierzewski
Czar dawnych “czterech kółek”
- 07/05/2007 10:02 PM
Reklama








