Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 11 grudnia 2025 21:43
Reklama KD Market

A mnie jest szkoda lata...

Inaczej niż w Polsce, gdzie miesiące letnie kojarzą się z „sezonem ogórkowym”, wszystko jest spowolnione i na urlopie, w Chicago lato owocuje mnóstwem imprez i ludzką kreatywnością. Oto tylko kilka przykładów, że nawet nie wyjeżdżając na urlop można mieć wakacyjną gorączkę i miłe wrażenia „na luzie”.

Ravinia
Park w Ravinii istnieje już wiele lat i zawsze służył miłośnikom dobrej muzyki. Oczywiście na początku było to miejsce bardzo elitarne, gdzie spotykano się, aby usłyszeć najznakomitsze utwory muzyki klasycznej w doborowym wykonaniu. Przez lata miejsce upubliczniono i dobiera się repertuar strawny dla różnorodnego słuchacza – od klasyki do popkultury.
Tak było także tego roku. Park otworzył swe podwoje dla szerokiego grona miłośników koncertów. Zespoły jak Hootie & The Blowfish czy Backstreet Boys obok symfonii Mahlera, najlepsi jazzmani obok najznakomitszych dyrygentów, Sheryl Crow i James Blunt obok Kiri Te Kanawy. Pokazali się i stali bywalcy koncertów, jak popularny Tony Bennett i The Joffrey Ballet. Polska społeczność w Chicago zna ten park od dawna i zawsze tam będąc napotykam znajomych. A dzięki rubryce „Ravinia od piątku do piątku” w sekcji kulturalnej Dziennika Związkowego jesteśmy wszyscy informowani o konkretnym programie koncertów.

Osobiście darzę wielkim sentymentem czasy, kiedy do Ravinii przybywali ludzie ubrani odświętnie i nie widziało się młodych i starych w gaciach. Ale cóż, Ameryka sprzyja wygodzie, a polegiwanie na trawie z dziewczyną lub rozsiadanie się na składanym krzesełku może zakłócić kant spodni.
Kabaret Bocian

Lato w kabarecie upływało pod znakiem pożegnań. Przede wszystkim żegnaliśmy wieloletnich członków kabaretu, podporę głosową i śpiewaczą zespołu – Lilianę i Andrzeja Piekarskich. Dwa różne benefisy, dwa wspaniałe występy uświadamiające fanom kabaretu, ile tracą przez decyzję artystów powrotu do Polski. Świadomość ta dotarła również do pozostałych wykonawców kabaretu, więc zawieszono spektakle w sierpniu.

Ponieważ „Bocian” wszedł w jedenasty rok klekotania, musi zacząć niejako od początku dobierać repertuar, budować program na talencie pozostałych aktorów oraz zaprosić współwykonawców, którzy sprostają wymaganiom trudnej sztuki kabaretowej. Przecież nie każdy aktor sceniczny nadaje się do wspólnej zabawy z widownią, często ad hoc. Bo kabaret to nie tylko skecz, piosenka czy opowiedziany wic. To przede wszystkim osobowość wykonawcy, jego inteligencja i umiejętność reagowania na nastrój płynący z sali. Aktor podając tekst autora, musi być często współtwórcą, jeśli sytuacja wymaga przystosowania tego tekstu do chwili. „Bociany” to potrafią.
Jakiekolwiek zmiany nastąpią, jestem pewna, że wielbiciele (i wielbicielki!) kaberetu „Bocian” je zaakceptują. A z tego, co wiadomo, już 19 września będzie się można o tym naocznie przekonać, przychodząc do DiDi na powakacyjny program.

Art Gallery Kafe
No i stało się. Art Gallery Kafe to miejsce magiczne. Dlaczego? Ponieważ jest to jedyne miejsce, gdzie spotykają się Polonusi ponad podziałami. Także ponad podziałami działa tu sztuka. Odbywają się „Spotkania z poezją”, spektakle prezentuje „Teatr przy Stoliku”, artyści plastycy i fotograficy organizują wernisaże, muzycy mają recitale, ale i tworzą specyficzne jam sessions, grają w brydża karciarze, a ostatnio zaproponowano wspólne śpiewy ze „Śpiewnika domowego” do „Otwartego mikrofonu”. Zainteresowani niekonwencjonalną sztuką mogli spotkać w galerii buddyjskich mnichów, uzdrowicieli oraz poznać tajniki Feng Shui. Gdyby tego było mało, co sobota grupa zapaleńców ćwiczy mięśnie pod okiem profesjonalnego trenera.
To wszystko sprzyja spotykaniu się ludzi przybyłych z różnych regionów Polski i różnych okolic Chicago. Natknąć się można na Przyjaciół Trójmiasta i Przyjaciół Krakowa, olsztyniaków, warszawiaków i dolnoślązaków, którzy w przyjaznej atmosferze planują kolejne wydarzenia towarzysko-kulturalne. Nie ma już chyba dnia w tygodniu, żeby się coś w przybytku Ani i Wiecha Gogaczów nie działo.

Dlatego warto wybrać się chociaż raz na zachodnie przedmieście Chicago, do Wood Dale. Chociażby po to, by zostawić swój adres internetowy, gdyż nawet Dziennik Związkowy nie jest w stanie ogłosić wszystkiego, co w AGK się odbywa i kiedy.

Muzeum Polskie w Ameryce
Ta zaszczytna placówka również nie próżnowała latem. Po czerwcowej wystawie Mirosława Skrzypkowskiego „Gniezno – pierwsza stolica Polski”, w lipcu została otwarta wystawa prac dzieci i młodzieży, zgłoszonych na konkurs z okazji 3 Maja. Szczęśliwi laureaci odebrali nagrody, a część prac została zakupiona, co wzbogaciło fundusz muzeum, przeznaczony na odnowienie sali wystawowej.

Natomiast na początku sierpnia odbyła się 72. doroczna wystawa dzieł sztuki zorganizowana przez Polish Arts Club. Artyści ze znaczącym dorobkiem prezentowali najlepsze prace, a trzyosobowe męskie jury nagrodziło bezwiednie prawie same kobiety (jeden malarz wśród laureatów przecież wiosny nie czyni). Wernisaż zgromadził wielu adeptów i miłośników sztuki wizualnej.

Do również dorocznych imprez w muzeum należy wyprzedaż podwójnych egzemplarzy książek z biblioteki. Ci, których nie dotknął jeszcze wtórny analfabetyzm, mają okazję nabyć pozycje z literatury, których próżno doszukać się na rynku księgarskim. Po części dlatego, że nie są wznawiane, po części, bo wykupiono nakłady. Ta działalność cieszy się sporym zainteresowaniem i trwa trzy dni. Potem trzeba czekać do następnego lata na sposobność wzbogacenia własnej biblioteki, o ile się taką posiada.

Pikniki, festyny i świeże powietrze
Wreszcie coś dla kochających sztukę inaczej. Lato sprzyja spotkaniom na świeżym powietrzu, dlatego pikniki cieszą się ogromną popularnością wśród polonijnej społeczności. Nie ma chyba żadnej organizacji, grupy, związku lub indywidualnych zapaleńców, którzy nie organizowaliby pikniku czy festynu. I nie dotyczy to wyłącznie naszej grupy etnicznej. Podstawą takich spotkań jest unurzanie się w etniczności, przejedzenie się niezdrowymi etnicznymi posiłkami, przepicie się niezdrowymi etnicznymi napojami (w wypadku Polonusów – piwem). Ale świeże powietrze wszystko niweluje.

Za to można spotkać dawno niewidzianych znajomych, nabyć mało potrzebne gadżety i być może załatwić jakiś interes. Łatwiej, gdy piknik bardziej kameralny, natomiast na tych rozrośniętych przez lata nabawić się można głuchoty, dzięki perfekcyjnemu nagłośnieniu. Ostatni piknik „Radia 1030” oferował muzyczne atrakcje na trzech scenach! Jeśli przebywało się pośrodku, kakofonia była tak interesująca, że warta zauważenia.

Dużą popularnością wśród Amerykanów cieszą się letnie pokazy klasycznych samochodów. Zasada ta sama, co przy piknikach, ale obok możliwości najedzenia się, napicia i wysłuchania popisów artystycznych podziwia się okazy zakochanych w nich kolekcjonerów. Ta tradycja powoli wkracza w życie Polonii, co udowodnił lipcowy zjazd amatorów motorów na terenie Związku Narodowego Polskiego. Obawiam się, że tradycja się przyjmie. Tak jak przyjął się amerykański zwyczaj urządzania festynów przy kościołach.

Po typowo polskich przybytkach Słowa Bożego w Chicago festyny zapanowały również na przedmieściach. Ostatnio uczestniczyłam w festynie w Algonquin, gdzie od lat kibicuję ostro działającej grupie parafian, którzy potrafili z małej grupy różańcowej zbudować sporą organizację. A przy typowo anglojęzycznym kościele katolickim stworzyć polską szkołę,
wprowadzić mszę po polsku i przyciągnąć setki wiernych. No i powstała nowa społeczność warta odnotowania.

***

Nie jest ważne, jak spędzamy lato, ważne, że potrafiliśmy stworzyć wspólnie coś, co zostanie dla przyszłych pokoleń polskich imigrantów. Że daliśmy przykład kreatywności, pomysłowości, dobrej woli i otwartości na idee innych. I chociaż jest mi szkoda lata, to mam pewność, że jesień też będzie interesująca i zima, i wiosna, i...

Bożena Jankowska
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama