Warszawa – Mimo że nadzwyczajny szczyt Unii Europejskiej, zwołany dla omówienia konfliktu gruzińsko-rosyjskiego, nie nałożył na Moskwę żadnych sankcji, dość powszechnie uznany został za sukces. Kiedy przedstawiciele 27 krajów o różnych zapatrywaniach, potrzebach i interesach potrafią przemówić prawie jednym głosem – to samo przez się jest czymś niezwykłym, zwłaszcza w świetle dotychczasowych stosunków wewnątrzunijnych.
Dla Polski był to szczególny sukces, ponieważ najwyżsi przedstawiciele rywalizujących ze sobą i najczęściej skłóconych ośrodków władzy prezydenckiej i rządowej także potrafili się dogadać i przedstawić wspólny front. Ani prezydent Lech Kaczyński nie potrząsał szabelką, o co rządząca Platforma Obywatelska oskarżała go po sierpniowym wiecu w Tbilisi, ani premier Donald Tusk nie przejawił miękkiej postawy wobec Rosjan, co zarzuca mu opozycyjne Prawo i Sprawiedliwość.
Realizmem nacechowane było stanowisko Polski, ostatecznie uzgodnione przez prezydenta i premiera w samolocie lecącym na szczyt do Brukseli. Wbrew oczekiwaniom i wcześniejszej retoryce, ostatecznie strona polska nie domagała się objęcia Rosji sankcjami, bo takie podejście nie miałoby najmniejszych szans akceptacji na brukselskim szczycie.
Gdy w sierpniu wybuchł konflikt kaukaski, z wielu stolic europejskich zaczęła płynąć ostra, potępieńcza retoryka wobec Moskwy, w której także podnoszono możliwość nałożenia na Rosję sankcji gospodarczych. Jednak w miarę zbliżania się szczytu, ostre stanowiska łagodniały. Wprawdzie Warszawa mogłaby wraz z kilkoma państewkami posowieckimi stworzyć na szczycie mini-obóz oporu, perorować przeciwko Rosji ile wlezie i agitować za jej totalną izolacją, ale wówczas to Polska znalazłaby się w izolacji unijnej. Ponadto, w przeciwieństwie do większości członków Unii, głównie Polacy i Bałtowie naraziliby się na taką czy inną zemstę Kremla.
Prezydent Kaczyński zdawał sobie z tego sprawę jeszcze grubo przed szczytem i nawet wybrał się do krajów nadbałtyckich, by ostudzić antyrosyjskie nastroje tamtejszych przywódców. Nastroje te są w pełni zrozumiałe. Kiedy Litwa ogłosiła niepodległość w 1991 r., rosyjska artyleria otworzyła ogień na gmach telewizji litewskiej w Wilnie, skąd płynęły te apele. A we wszystkich trzech krajach bałtyckich są problemy z rosyjską mniejszością, a Moskwa uważa, że może nawet dyktować, jakie pomniki te kraje mogą u siebie stawiać. Polakom też nie brakuje powodów do uczuć antyrosyjskich, by wspomnieć choćby embargo na polskie mięso, odcięcie Elbląga od morza, grożenie odwetem w przypadku zbudowania w Polsce amerykańskiej bazy antyrakietowej i nieustanny szantaż energetyczny.
Choć większość państw członkowskich przeciwna była izolacji Rosji, w deklaracji państw Wspólnoty znalazł się zaproponowany przez Polskę i Szwecję postulat zacieśniania stosunków pomiędzy Unią a jej wschodnimi sąsiadami. Składająca się z prezydenta, premiera i ministra spraw zagranicznych, Radosława Sikorskiego polska delegacja zdołała zgodnie przedstawić na szczycie szereg ważnych postulatów. Dotyczyły one pomocy humanitarnej dla Gruzji, udziału Unii Europejskiej w jej odbudowie oraz powołania pod egidą UE międzynarodowych sił pokojowych, w których Polska prawdopodobnie by uczestniczyła. Strona polska także postulowała podjęcie działań na rzecz zawarcia umowy stowarzyszeniowej UE-Gruzja oraz liberalizację unijnych procedur wizowych dla Gruzinów. Polskie stanowisko jednak nie podnosiło kwestii nałożenia jakichkolwiek sankcji. Niemniej jednak prezydent Kaczyński także zaznaczył, że jeżeli nie dojdzie do wycofania rosyjskich wojsk z Gruzji do 8 września, należy zwołać kolejny szczyt, na którym, jak powiedział, „będzie trzeba przejść do zupełnie innych działań”. Podobne stanowisko zajął „ojciec chrzestny” zawieszenia broni, prezydent Sarkozy, twierdząc, że wszelkie dyskusje o strategicznym partnerstwie rosyjsko-unijnym należy odłożyć do momentu, kiedy Moskwa wypełni wszystkie postanowienia porozumienia.
„Propozycje przyjęte przez UE są korzystne z punktu widzenia Polski – powiedział po szczycie prezydent Kaczyński. Szczególnie ucieszyła prezydenta wzmianka dotycząca polityki energetycznej i dostaw ropy, ponieważ umożliwiają one uniezależnienie się w przyszłości od rosyjskich dostaw surowców. Ponadto prezydent ze szczególnymi nadziejami oczekuje na szczyt Unia – Ukraina zaplanowany na 9 września. Kaczyński jest zadowolony także z faktu powszechnej odmowy dla secesji Osetii Południowej i Abchazji. Ogólnie dał brukselskiemu szczytowi „ocenę dobrą z minusem”.
W świetle dotychczasowych relacji między prezydentem a premierem, ewenementem można nazwać fakt, że premier Tusk wyraził uznanie dla postawy prezydenta Kaczyńskiego, dzięki któremu udało się wypracować stanowisko jednolite, rozsądne i stanowcze, a sam szczyt uznał za „umiarkowany sukces”. Prezydent z kolei wyraził zadowolenie ze współpracy z rządem, co rzadko się zdarza, i pochwalił ministra Sikorskiego za „rozmowy zakulisowe”, które się bardzo w tej sytuacji przydały. Ciepłe słowa prezydenta pod adresem któregoś członka rządu też należą do rzadkości. Lepszy jednak pokaz wzajemnej adoracji aniżeli pranie brudnej bielizny przy obcych!
Premier Tusk stwierdził, że ostateczne decyzje prezydenta Sarkozy’ego były uwarunkowane „twardą postawą polskiego prezydenta”. W sumie więc polskie stanowisko na szczycie ukonkretniło mało treściwy wstępny projekt deklaracji, jaki przygotował prezydent Sarkozy. Jako najważniejsze zmiany Kaczyński wymienił rozwiązania dotyczące energetyki, Ukrainy, oraz zapisy, że w przypadku niedostosowania się Rosji do planu pokojowego, rozmowy na temat współpracy UE z Rosją zostaną odsunięte. „Przy tej Europie, która jest, to jest poważny sukces” – ocenił szczyt Kaczyński.
Sojusznikami Polski na szczycie były nie tylko kraje bałtyckie i Szwecja, ale także Czechy, Wielka Brytania i do pewnego stopnia Niemcy i Francja. Natomiast najbardziej ugodowy stosunek wobec Moskwy zajęły delegacje Hiszpanii i Włoch. „Polski projekt okazał się proroczy. Możemy być dumni, że widzieliśmy szybciej i dalej niż inni – podsumował obrady min. Sikorski. – Budowaliśmy konsensus szerszy. Przed szczytem odbyliśmy spotkanie w grupie krajów naszego regionu i zaowocowały te relacje, które udało nam się zbudować z Wielką Brytanią, ze Szwecją, z Niemcami”.
Warto tu dodać, że agresja Rosji przeciwko maleńkiej Gruzji utwardziła nastroje Polaków wobec Moskwy. Mimo że do niedawna aprobata dla prezydenta Kaczyńskiego była niska, większość ankietowanych Polaków poparła jego misję do Tbilisi na czele delegacji państw postsowieckich. Choć do nałożenia sankcji na Rosję w Brukseli nie doszło, większość Polaków poparłaby taki krok.
Badanie przeprowadzone w przededniu szczytu dla „Rzeczpospolitej” przez grupę sondażową GfK Polonia wykazało, że 53 procent poparłoby sankcje wobec Rosji, a przeciwnego zdania był jedynie co trzeci badany. Pytani o rodzaj sankcji, respondenci wskazywali na blokadę przepływu nowoczesnych technologii do Rosji (54%), zablokowanie Rosji wejścia do Światowej Organizacji Handlu (49%) oraz wykluczenie jej z grupy najbardziej rozwiniętych państw świata G8 (46%). A co trzeci badany (31%) jest za odebraniem Rosji organizacji zimowych mistrzostw olimpijskich w 2014 r.
Osiągnięty w Brukseli kompromis nie zamyka drzwi i pozostawia różne opcje otwarte.
Z tego powodu także rosyjskie gazety obwieściły zwycięstwo. Przyznały, że UE zamroziła rozmowy w sprawie nowego partnerstwa rosyjsko-unijnego, ale nie nałożyła sankcji, co media w Rosji poczytują z
a sukces. „Zależność między Rosją a Unią nie pozostawia innej alternatywy niż dalsze zacieśnianie współpracy. Szczyt w Brukseli to potwierdził” – pisała rządowa „Rossijskaja Gazieta”. Jej zdaniem szczyt okazał się zwycięstwem zwolenników dialogu z Moskwą, ponieważ w dokumencie podsumowującym szczyt nie ma słowa o sankcjach.
Ale jeszcze przed szczytem różni kremlowscy oficjele przekonywali, że Unia bardziej potrzebuje współpracy z Rosją niż na odwrót. Moskwa da sobie radę niezależnie od tego, jakie stanowisko przyjmie szczyt w Brukseli, bo zawsze może zacieśnić współpracę z Chinami i Azją w ogóle. A gdyby takie subtelne „rozmiękczanie” Zachodu nie poskutkowało, to ktoś puścił w obieg pogłoskę, że rosyjskie dostawy ropy i gazu dla Europy mogą zostać zmniejszone już w samym dniu szczytu. Nic z tego nie wyszło, ale dla Kremla, który słynie z szantażu energetycznego, takie podgrzewanie atmosfery nigdy nie zaszkodzi.
Robert Strybel
Szczyt gruziński umiarkowanym
- 09/11/2008 08:33 PM
Reklama








