Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 11 grudnia 2025 18:41
Reklama KD Market

Ręce opadają - Ameryka od środka

Coraz częściej dochodzę do wniosku, że tegoroczna kampania wyborcza w USA — choć pod wieloma względami bezprecedensowa — stacza się szybko w otchłań kompletnej głupoty. A winę za ten fakt ponoszą obaj kandydaci oraz media. Podczas gdy kraj stoi w obliczu wielu niezwykle poważnych problemów, które wymagać będą podejmowania ryzykownych decyzji, o gospodarce, wojnach i wielu innych rzeczach od kilku tygodni w ogóle się nie dyskutuje.

Przykładem narastającego idiotyzmu elekcyjnych potyczek jest wrzawa, jaka powstała wokół wypowiedzi Baracka Obamy, w której użył on starego (i mocno wyświechtanego) porzekadła. Omawiając plany senatora McCaina w dziedzinie oświaty Obawa powiedział, że “gdy się świnię uszminkuje, nadal pozostanie ona świnią”. Miało to sugerować, iż McCain zamierza przeprowadzać pozorne reformy, udając, iż proponuje coś nowego. Już w dwie minuty po tej wypowiedzi (czy ci ludzie nie mają nic innego do roboty tylko wzajemnie i nieustannie czyhać na jakieś możliwości ataku?) obóz McCaina zażądał od Obamy przeprosin w stosunku do gubernator Palin, którą — jak twierdzili spece od przekręcania słów — senator z Illinois nazwał świnią, ponieważ kandydatka na wiceprezydenta w swej przemowie na konwencji Partii Republikańskiej porównała siebie do agresywnego psa ze szminką na mordzie.

Zaraz potem obóz Obamy “dał odpór” podejrzeniom mccainowców i orzekł, że przepraszać nie ma za co. Wszystko to podchwyciły główne kanały telewizyjne, które przez następne dwa dni o niczym innym nie gadały, tylko o szmince, trzodzie chlewnej i narastającej zaciekłości wyborczych przeciwników. Ludzie! Przecież od tego wszystkiego ręce opadają! W Iraku i Afganistanie giną młodzi Amerykanie, gospodarka ledwo zipie, a pozycja USA w świecie jest najsłabsza od niepamiętnych lat, a my tu ględzimy o uszminkowanych kotletach schabowych in spe.

Za ten żałosny spektakl odpowiadają przede wszystkim amerykańskie media, które w jakimś sensie poddały się i nie wymagają już od polityków mówienia o rzeczach, które mają jakieś realne znaczenie dla każdego wyborcy. Animusz, z jakim liczni komentatorzy telewizji zabrali się do wielogodzinnych analiz tuszonki z dekoracją od Diora jest zdumiewający, a jednocześnie niezwykle przygnębiający. Oznacza to, że media gotowe są pozostałe dni kampanii poświęcić na uganianie się za wyimaginowanymi, trywialnymi sensacjami, zapominając o zasadniczym obowiązku pytania kandydatów o to, co zamierzają konkretnie zrobić, gdy już wprowadzą się do Białego Domu. Jest to tym bardziej surrealistyczne, że od czasu do czasu niektórzy dziennikarze telewizyjni sami przyznają przed kamerami, że być może nie powinni o trywializmach rozprawiać. Zaraz potem robią to dalej.

Z drugiej strony, nie bez winy są sami kandydaci. McCain i jego ludzie zrobili w oczywisty sposób aferę z niczego, zapewne celowo, by nie mówić o jakichkolwiek bardziej skomplikowanych problemach lub o republikańskim “dorobku” ostatnich ośmiu lat. Obama w swoim “świńskim” komentarzu nie mówił o Palin, co jest na tyle oczywiste, że nie wymaga dalszych rozważań. Ponadto tylko śmiać się można z sugestii, że jeden kandydat może sobie “zarezerwować” używanie słowa “szminka” w przemowach i że naruszenie tej rezerwacji jest automatycznie karygodną obelgą. Wielu innych polityków, na czele z McCainem, używało w przeszłości frazy “to put lipstick on a pig” i jakoś atrybut świńskości nie był wtedy przypisywany adresatom tych komentarzy. McCain użył tej frazy do opisania skonstruowanego przed laty przez Hillary Clinton planu zreformowania amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej, a mimo to Bill Clinton nie żądał od niego przeprosin za to, że nazwał jego żonę świnią.

Jeśli chodzi o Obamę, dał się on zbyt łatwo wplątać w tę dyskusję, zamiast skwitować ją jednym, zdecydowanym komentarzem. Jeśli coś jest oczywistą bzdurą, trzeba to jak najszybciej tak właśnie określić i ząjęć się innymi sprawami. Tymczasem cała kampania ugrzęzła na jakiś czas w błocie, co jest zapewne o tyle stosowne, iż spór dotyczy “świńskiej” terminologii.
Niemal na pewno Ame-rykę stać na znacznie bardziej sensowną dyskusję wyborczą. Świnia (niezależnie od tego, czy uszminkowana, czy też au naturel) nie rozwiąże problemu Iranu, nie zakończy wojen, nie ustabilizuje gospodarki i nie przeprowadzi odpowiednich reform. Cała ta dyskusja absolutnie niczemu nie służy.
Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama