Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
czwartek, 11 grudnia 2025 18:31
Reklama KD Market

Brzozowski i Hlavaty mistrzami świata w Formule Windsurfing

Wojciech Brzozowski (MOS Navia Warszawa) i Marta Hlavaty (SKŻ Hestia Sopot) zdobyli u wybrzeży rybackiego miasteczka Portimao w Portugalii tytuły mistrzów świata w Formule Windsurfing. Rywalizowało ponad sto zawodniczek i zawodników.


Na podium stanął jeszcze jeden Polak - brązowy medal wywalczył Michał Polanowski (MOS Warszawa), a piąte miejsce zajął brat Marty - Paweł Hlavaty. To najlepszy występ polskich żeglarzy deskowych w historii tej klasy.


Brzozowski, który 2 sierpnia skończył 32 lata, po raz siódmy został mistrzem świata w windsurfingu. W Portimao dominował zdecydowanie - spośród jedenastu przeprowadzonych wyścigów wygrał aż siedem. Natomiast Marta Hlavaty zwyciężyła w pięciu.


Jeszcze dwa lata temu lekarze wątpili, aby Brzozowski mógł wrócić do sportu wyczynowego po tym, jak uległ poważnemu wypadkowi. Jak podkreślił zawodnik, głód sukcesu był jednak coraz większy.


"Po wypadku w 2006 roku na Zalewie Zegrzyńskim niektórzy lekarze dawali mi nikłe szanse na powrót na deskę. Ja natomiast wierzyłem nawet wówczas, kiedy w uszkodzoną kość włożono mi pręt długości 36 cm. To było bardzo skomplikowane złamanie i równie skomplikowana była operacja. Dwa lata bez medali, to nie dla mnie. Miałem więc ogromny apetyt na kolejne" - powiedział PAP mistrz świata.


4 czerwca 2006 roku, podczas treningu na Zalewie Zegrzyńskim doznał otwartego złamania prawej kości piszczelowej. "Najgorsze mam już za sobą - mówił z satysfakcją - choć czeka mnie jeszcze jedna operacja. W uszkodzonej nodze nadal jest metal i powinienem teraz zrobić ostatni zabieg, aby go usunąć. Jednak uczynię to po sezonie, gdyż śruba mi nie przeszkadza".


Mistrz świata poza powrotem do surfowania oddał się nowej pasji, założonej przez siebie firmie produkującej luksusowe łodzie motorowe. "Rehabilitacyjne życie było dla mnie trudną szkołą. Nie mogłem żeglować i mimo wiary, że wrócę jeszcze na deskę, musiałem coś robić i zarabiać na chleb. Postanowiłem założyć firmę. Zdecydowałem się na stocznię projektowo-produkcyjną, której dałem nazwę Navia".


Pytany jak godzi sport z pracą, odpowiedział, że ma w sobie wiele energii. "Znajduję czas na wszystko, czemu i sam się dziwię, zarówno na sport, nową pasję, jak i na spotkania ze znajomymi, a nawet wyjście do kina. Preferuję pozytywne filmy - akcji, komedie romantyczne. Nie lubię horrorów, ani innych, po których źle się śpi" - wyznał Brzozowski.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama