Powstaje zmora, z której chyba nie wszyscy Amerykanie zdają sobie w pełni sprawę. To już nie tylko dziura w systemie finansowym, którą trzeba wypełnić. Jest jasne, że system finansowy jest zablokowany, chyba w całej Ameryce, na skutek luźnych zasad kredytowania.
Do jakiegoś czasu udzielanie kredytów hipotecznych odbywało się wg stałych zasad. Porzucono je wtedy, kiedy okazało się, że oprocentowanie poniżej podstawowej stopy bankowej, zwanej po angielsku adjustable-rate mortgage, gwałtownie zwiększa sprzedaż kredytów, dając impuls do wzrostu bankowych operacji i zysków. Na takim etapie rozwoju finansów, pisze tygodnik „Time”, ustawodawcy przestali się przejmować faktem, że nie rozumieli kreowanych instrumentów finansowych, nowych, trudnych i nie dających się kontrolować. W rezultacie, (cytat za tygodnikiem), „kiedy ceny domów zaczęły się spalać, wielcy gracze finansowi użyli do gaszenia pożyczonych od innych pieniędzy, z których z kolei udzielano kredytów nabywcom domów, nabywcom, którzy nie posiadali środków własnych do spłat. Banki zaczęły dzielić kredyty na mniejsze cząstki i sprzedawać je jako nowe, egzotyczne akcje”.
Teraz wszystko jest zablokowane, banki, rynek pieniężny, wymiana walut. Kredyty wysychają, banki nie udzielają pożyczek innym bankom. Wielkie firmy nie mogą uzyskać gotówki z dnia na dzień, nawet przy zabezpieczeniu wekslami kupieckimi.
Ratunek przychodzi w kwocie siedmiuset miliardów dolarów, w ramach tego, co nazywa się planem Paulsona, do przyjęcia przez Kongres ze zmianami, nie wpływającymi na istotę przedsięwzięcia: rząd wykupuje obecne akcje hipoteczne o mniejszej wartości (cenie), aby sprzedać je, gdy rynek hipoteczny ulegnie poprawie i wzrosną ceny. Ten plan ma kongresową nazwę: ustawa o pomocy dla ustabilizowania gospodarki (Emergency Economic Stabilization Act of 2008).
Kongres się spóźnia w reagowaniu na kryzys, jak ocenia tygodnik, chyba dlatego, że postawiony jest pod przymusem ratowania kraju przed skutkami rabunkowej gospodarki bankowej (predatory practices), prowadzonej przez ludzi, których chciwość doprowadziła finanse do kryzysu. I to wcale nie będzie łatwe. Ludzi trzeba przekonać, że naprawa finansów wymaga znacznego poszerzenia uprawnień rządu, a to już staje się kwestią polityczną budzącą zastrzeżenia w rożnych środowiskach, pod hasłem wolności rynkowej. Pewne środowiska mówią nawet, że poczynania prezydenta i Kongresu stanowią „finansowy socjalizm”. Skoro nacjonalizacja jest faktem, jak inaczej nazwać przejmowanie przez rząd, na własność, instytucji kredytów hipotecznych i banków inwestycyjnych? Takie postawienie sprawy oznacza, że trzeba zastanowić się, jaki jest stan państwa, stan republiki.
Wzajemna niechęć amerykańsko-francuska ma już długą historię, mniej więcej od wojennych wyczynów generała Charles’a de Gaulle’a. Oba kraje nieustannie pouczają się, sięgając do pokładów złośliwości, które tkwią głęboko po obu stronach. Złośliwość ta jest tym razem pretekstem do postawienia pytania o stan amerykańskiego państwa, pytania zadanego w tygodniku „Time” w artykule, którego autor dał się sprowokować francuskiemu prezydentowi, przemówieniem wygłoszonym na obecnej sesji ONZ.
Komentator tygodnika wskazuje, że amerykańskie banki, czyli amerykański system finansowy, są znacjonalizowane. Obecna administracja przejmuje kontrolę nad instytucjami, którym Amerykanie już nie ufają. W kolejce do nacjonalizacji czeka przemysł motoryzacyjny, oczywiście zakłady w Detroit. Amerykański system ubezpieczeń społecznych (social security) już splajtował, tym samym kraj zmierza do przyszłości, w której niewielu zatrudnionych utrzymywać będzie bardzo wielu emerytów. Okazuje się, że niebawem nawet opieka zdrowotna ulegnie temu procesowi. W sumie Ameryka staje się odmianą Francji, tego kraju, którym Amerykanie najbardziej pogardzają.
Kapitalizm, który uczynił z Ameryki ziemię obiecaną, zwinął się na skutek operacji przeprowadzonych przez garstkę spekulantów. Więc Ameryka nie różni się od zachodnio-europejskich, na pół socjalistycznych państw opiekuńczych, z których Amerykanie lubią szydzić. Administracja Busha, pisze komentator, wbija Amerykanom do głowy teorię „społeczeństwa własnościowego”: stań się właścicielem domu (jak w reklamie pod tytułem „own a piece of America”), także swego konta emerytalnego. Amerykanie zadłużyli się po uszy, kupując domy, których nie mogą spłacić, bo ich nie stać.
Komentator pisze dalej, że Fran§ois Mitterand, były socjalistyczny prezydent francuski, wygląda bardziej jak Adam Smith, w porównaniu z Ameryką i jej administracją kierującą się awersją do regulacji prawnych, wyznającą zasadę laisser-faire. A przecież Mitterand znacjonalizował wielkie sektory, banki, towarzystwa ubezpieczeniowe i inne. Dwie wielkie firmy, Fannie Mae i Freddie Mac, zrobiły z Ameryki jedno wielkie osiedle mieszkaniowe, całkowicie subsydiowane. W zasięgu takiego porównania nie trudno nie wspomnieć przemysłu motoryzacyjnego w obu krajach – Renault we Francji, General Motors i Ford w Stanach Zjednoczonych. Nie inaczej ma się francuskie rolnictwo, dokładniej francuscy rolnicy, którzy dla poparcia swych żądań wyprowadzają bydło na całą długość Pól Elizejskich (Champs Elysees). Amerykańscy farmerzy, dostający wszystko w takim samym stopniu, różnią się od Francuzów tym, że jeszcze nie są na etapie prowadzenia bydła po waszyngtońskich alejach, takich jak Pennsylvania Avenue, Constitution Avenue czy the Mall.
Z tego wynika wniosek, że nie należy się dziwić, jak pisze komentator, dlaczego obecny prezydent Francji, Nicolas Sarkozy, pozwala sobie pouczać Amerykanów, że po błędach popełnionych na Wall Street, powinni przystąpić do „wspólnego budowania regulowanego kapitalizmu”.
Źródła:
– o zablokowaniu amerykańskiego systemu finansowego: nowe instrumenty finansowe poza kontrolą, brak międzybankowego kredytowania, rabunkowe praktyki (predatory practices), za tygodnikiem „Time”, wydanie na 6 października, artykuł „Three Men And a Bailout”, autorzy Karen Tumulty i Massimo Calabresi, str. 38-40,
– o stanie państwa: nacjonalizacja banków, perspektywy nacjonalizacji przemysłu motoryzacyjnego i opieki zdrowotnej, plajta ubezpieczeń społecznych, teoria „społeczeństwa własnościowego”, Ameryka zaczyna przypominać Francję, francuski prezydent poucza Amerykę, za tygodnikiem „Time”, wydanie na 6 października, artykuł „The United States of France”, autor Bill Saporito, str. 37.
Andrzej Niedzielski
O stanie państwa
- 10/13/2008 05:04 PM
Reklama








