Warszawa – Zbliża się 4 czerwca, 20. rocznica upadku PRL i powstania III RP. W tym dniu bowiem w 1989 r. naród polski powiedział przy urnach wyborczych, że przyniesionego na sowieckich bagnetach reżimu i jego 45-letniego nierządu ma szczerze dość. Wobec niemieckich starań, by przekonać opinię międzynarodową, że to upadek muru berlińskiego był przełomowym momentem procesu uwalniania wschodniej połowy Europy, będzie to doskonała okazja przypomnienia światu, że „ES BEGANN IN GDAŃSK” (Zaczęło się w Gdańsku).
Ale co będą warte takie uroczystości, choćby najwspanialej zorganizowane, bez udziału najbardziej znanego w świecie Polaka, człowieka powszechnie kojarzonego z obaleniem komunizmu, Lecha Wałęsy. Jak świat odbierze takie państwowe uroczystości, na których zabraknie głowy państwa, prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Co można sądzić o uroczystościach warszawskich, które zbojkotuje rząd Donalda Tuska? Taki scenariusz jedynie utrwali, może na całe pokolenia, obraz małostkowych, krótkowzrocznych, wzajemnie skłóconych Polaków.
Mimo że czerwcowa rocznica jest świętem wszystkich Polaków, wygląda na to, że dwa główne ośrodki władzy wykonawczej: prezydencki i rządowy będą świętować osobno, by nie powiedzieć przeciwko sobie. Mamy do czynienia z istną kalką podobnych uroczystości ub. jesieni: srebrnej rocznicy Pokojowej Nagrody Nobla dla Wałęsy, zbojkotowanej przez prezydenta oraz obchodów 70. rocznicy odzyskania niepodległości, zbojkotowanych przez rząd.
I tak 1 czerwca ma się odbyć uroczysta gala pod patronatem prezydenta w warszawskim Teatrze Wielkim. Współorganizatorem jest Fundacja „Teraz Polska”, która wyróżniającym się polskim przedsiębiorcom rozda podczas imprezy godło „Teraz Polska”.
Mają wystąpić tacy znani artyści z lat 80. jak Piotr Szczepanik, Maciej Pietrzyk, Piotr Fronczewski, Edyta Geppert czy Ewa Dałkowska. Jest pomysł, by zaprosić na galę lekceważonych przez establishment działaczy antykomunistycznych, Annę Walentynowicz, Andrzeja Gwiazdę czy Kornela Morawieckiego, a więc śmiertelnych wrogów Wałęsy. Ma też się odbyć wielka wystawa dokumentująca wydarzenia sprzed 20 lat oraz konferencja naukowa.
Rząd natomiast organizuje obchody 4 czerwca w Gdańsku, w samą rocznicę historycznych wyborów. Zaproszeni zostali m.in. kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Nicolas Sarkozy i b. prezydent sowiecki Michaił Gorbaczow. Na terenie dawnej stoczni gdańskiej przewiduje się oprócz uroczystości rocznicowych koncert, na który może przybyć 200 tys. ludzi. Wystąpić mają m.in. znana australijska piosenkarka Kylie Minogue oraz niemiecki zespół rockowy Scorpions.
Natomiast Wałęsa, który na imprezie prezydenta i tak by się nie pojawił, może także zignorować uroczystości rządowe. Po aferze z książką Pawła Zyzaka, w której opisano jego domniemaną współpracę z PRL-owską bezpieką, ogłosił bojkot rocznicowych imprez. W telewizyjnym programie publicystycznym powiedział ostatnio: „Żądam, by była decyzja, że instytucja państwowa (IPN) będzie szanować wyroki sądu, tam gdzie są one niedobre, będzie występować o ich zmianę. Że będzie wyjaśniać, a nie tuszować, oszukiwać i na tych oszustwach pisać książki. Tyle narobili bałaganu, że trzeba to zamknąć, zabetonować. Kurtyce (prezesowi IPN–RS) nie można pozwalać na to”.
Zdaniem b. posła PO, a obecnie publicysty Jana Rokity, „nie można zapowiadać zniszczenia bardzo ważnych uroczystości, które mają budować naszą więź narodową, z powodu konfliktu stricte politycznego. Panie Lechu, postępuje pan w tej sprawie w sposób głęboko nierozważny. Potrzeba panu głębokiego namysłu, tak jak w 1989 roku. Pan musi wziąć w tych obchodach udział!”
Jak na ironię, Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, polityk, który zrobił bodaj najwięcej, by skłócić prezydenta z rządem, apeluje, aby 4 czerwca świętować razem: „Każdy decyduje we własnym zakresie, czy uroczystości w czerwcu będą formą wspólnej radości lub odrębnego krytykowania całych 20 lat polskiej demokracji”. Tym samym Komorowski umieścił siebie i rządzący obóz Platformy Obywatelskiej po stronie bezkrytycznych chwalców minionego 20-lecia. Co prawda jest co chwalić:
– zastąpiono narzuconą przez Sowietów dyktaturę komunistyczną demokracją parlamentarną i w miejsce systemu jednopartyjnego (z listkami figowymi typu ZSL, SD, PAX itp.) zbudowano pluralizm polityczny;
– zlikwidowano cenzurę i zapewniono Polakom podstawowe prawa obywatelskie, jak wolność wypowiedzi, zrzeszania się i wyznania;
– zastąpiono marksistowskie centralne planowanie gospodarką rynkową, czyli kapitalistyczną, i co za tym idzie – zapewniono obywatelom wolność prowadzenia działalności gospodarczej;
– socjalistyczną szarzyznę i monotonię, w tym ustawiczne braki rynkowe, towary na kartki i różne zakazy posiadania (np. dwóch mieszkań), zastąpiły liczne, różnorodne sklepy i centra handlowe zawalone szeroką gamą wielobarwnych towarów wszelkiego rodzaju;
– wstępując do NATO zapewniono krajowi poziom bezpieczeństwa, jakim nigdy w historii się nie cieszył z uwagi na niekorzystne położenie geograficzne między tradycyjnymi wrogami, w tym gwarancję obrony w przypadku ewentualnej agresji na zasadzie „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”;
– stając się członkiem Unii Europejskiej Polska zapewniła swoim obywatelom możliwość nieskrępowanego podróżowania, nabywania nieruchomości i zakładania interesów w krajach bloku gospodarczego oraz liczne programy pomocowe dla krajowych inicjatyw gospodarczych, obywatelskich i kulturalnych;
– unowocześniły się publiczna infrastruktura kraju (drogi, mosty, skrzyżowania), budownictwo mieszkaniowe, przemysłowe, biurowe i handlowe, zwiększyło się nasycenie domostw nowoczesnymi sprzętami gospodarstwa domowego, poprawił się system edukacyjny i podniósł się ogólny poziom higieny.
Ale w życiu nigdy nie ma róży bez kolców. Koszty osiągania wyżej wymienionych przemian bywały olbrzymie, powodowały dotkliwe, często nieodwracalne szkody dla poszczególnych osób i rodzin, jak i dla całych regionów i warstw społecznych oraz całej tkanki społecznej narodu polskiego. Oto kilka przykładów:
– drakońskie podwyżki cen spowodowane tzw. „terapią szokową” Balcerowicza na początku lat 90. zubożyły znaczną część społeczeństwa, a część rodzin do dziś nie potrafi się odnaleźć w nowym systemie gospodarczym;
– z powodu braku rodzimych kapitalistów, których wykończył PRL-owski reżim, prywatyzacja w praktyce oznaczała oddawanie polskiego majątku narodowego w ręce obcego kapitału; obcy właściciel zaczął od restrukturyzacji, czyli wyrzucania zbędnych pracowników na bruk;
– nastąpiło dwucyfrowe bezrobocie, porównywalne jedynie z wielkim kryzysem lat 30.; w miastach, gdzie zbankrutował lub „zrestrukturyzował się” jedyny pracodawca, a zwłaszcza na terenach po-PGR-owskich, bezrobocie sięgało i nawet przekraczało 50 procent; w ub. roku bezrobocie spadło poniżej 10 procent, ale dziś ponownie wynosi w skali kraju 11 procent i prawdopodobnie będzie dalej wzrastać;
– nie stworzono odpowiednich mechanizmów ochronnych dla tych, którzy z różnych przyczyn nie potrafili się odnaleźć w nowych realiach gospodarczych, co doprowadziło m.in. do wzrostu liczby rozbitych rodzin, bezdomności, alkoholizmu, przestępczości, samobójstw i emigracji;
– fakt, że III RP nie ogłosiła PZPR „organizacją przestępczą” i nie ukarała sprawców narodowej niedoli sprawił, że pogrobowcy PRL-u zdołali zbudować układy odporne na kolejne weryfikacje i lustracje oraz próby ich rozbicia przez rząd Olszewskiego (1992) oraz PiS (
2005-2007);
– niemal całkowita komercjalizacja życia spustoszyła społeczeństwo niewybredną rozrywką sezonowych idoli i przemijających bzików mody kosztem wyższych wartości kulturalnych i zeszpeciła krajobraz nadmiarem nastawionych na zysk supermarketów, hurtowni i innych tandetnych obiektów;
– ślepe naśladownictwo Zachodu doprowadziło m.in. do kryzysu rodziny polskiej, w tym do mody na bezżenność, odraczania zakładania rodziny, spadku liczby małżeństw i narodzin, co w perspektywie grozi depopulacją kraju.
Jak we wszystkim co ludzkie, były wzloty i upadki, osiągnięcia i porażki, są plusy i minusy. Z osiągnięć należy się cieszyć, a z porażek wyciągać wnioski, aby ich nie powtarzać w przyszłości. Ale jedna rzecz nie ulega wątpliwości: z wyjątkiem aparatczyków i kolaborantów, którym świetnie się powodziło „za komuny”, dla olbrzymiej większości Polaków obalenie PRL-u i powstanie wolnej i niepodległej Polski było wielkim przełomem, który nie kończył się na Bugu i Odrze.
Pierwszy wolny związek zawodowy „Solidarność”, pierwsze częściowo demokratyczne wybory i pierwszy w bloku sowieckim niekomunistyczny rząd – te wydarzenia uruchomiły proces, który doprowadził do upadku żelaznej kurtyny, uwolnienia narodów ujarzmionych i zakończenia zimnej wojny. Przez ten krótki moment oczy i kamery świata skierowane będą na Polskę, która temu wszystkiemu dała początek. Pozostaje tylko pytanie: czy przewlekle chora polska klasa polityczna wreszcie pierwszy raz pójdzie po rozum do głowy i pokaże wszem i wobec, że potrafi wznieść się ponad małostkowość, drobne ambicyjki, partyjniactwo i wsiową „honorność”?
Robert Strybel
Czy znów świętowanie przeciw sobie? - (Korespondencja własna „Dziennika Związkowego”)
- 04/26/2009 08:21 AM
Reklama








