Mimo odległości tysięcy kilometrów odgłosy koreańskiej eksplozji atomowej dotarły do Jerozolimy. Niestety, izraelscy sceptycy mieli rację: sankcje Zachodu wobec Korei Północnej nie są w najmniejszym stopniu efektywne. Jest coś niezrozumiałego w tym, że zacofane komunistyczne państwo kierowane przez megalomana i szaleńca, rzuca wyzwanie wielkiej Ameryce i śmieje się w kułak z całego świata.
Izraelczyków najbardziej niepokoi to, że koreańska bezczelność wpływa na postawę i politykę Iranu. – Jeżeli mała Korea Północna może robić w konia Stany Zjednoczone, to dlaczego nie mamy tego samego robić my, potomkowie i spadkobiercy wielkiego Imperium Perskiego? – zapytują w Teheranie.
Poważna prasa izraelska, “Jerusalem Post” i “Haavetz” zastanawiają się w artykułach redakcyjnych nad tym, czy wogóle można jeszcze zatrzymać kulę śniegową. Większość obserwatorów być może przedwcześnie uważa, że ugodowa polityka nowej administracji amerykańskiej okaże się fiaskiem i nie zastopuje atomowych apetytów Iranu, Korei Północnej i być może, jeszcze kilku innych państw. – Komuniści koreańscy wymierzyli Ameryce siarczysty policzek – pisze telawiwski tygodnik “Makor Riszon”.
Pytanie teraz polega na tym, czy Obama nastawi drugi policzek. Izrael ma coraz mniejsze zaufanie do nowej strategii prezydenta USA. Nie jest tajemnicą, że w czasie nieudanej wizyty premiera Netanjahu w Ameryce, podczas rozmów w Białym Domu, uwidoczniły się wyraźne różnice zdań między stronami. Po powrocie do Izraela, Netanjahu starał się robić dobrą minę do złej gry, ale nawet on pozostał pod wrażeniem niepokojącego “luzu” prezydenta Obamy w odniesieniu do Iranu.
Analitycy izraelscy dobrze wiedzą, że sukces atomistów koreańskich dzisiaj, jutro oznaczać będzie sukces atomistów irańskich. Współpraca między tymi państwami trwa już od wielu lat i ma zdecydowanie ostrze antyizraelskie. Na koreańskich prototypach Irańczycy skonstruowali rakiety balistyczne i międzykontynentalne, które mogą nie tylko dotrzeć do każdego punktu w Izraelu, ale również do południowych Włoch.
Gorący romans północnokoreańskich komunistów został szczególnie dobitnie ujawniony, gdy Izrael zbombardował w Syrii reaktor atomowy dostarczony Damaszkowi przez Koreę Północną. Dwa lata temu oba państwa podpisały umowę o współpracy naukowej, która nie jestniczym innym jak umową o kooperacji w zakresie wiedzy i technologii atomowej. Dla Koreańczyków, Iran jest jednak ważniejszy i w polityce ajatollahów ma najwyższy priorytet.
Kilka dni temu opowiadała mi pewna izraelska dziennikarka, która przyjechała do stolicy Korei Północnej z paszportem ukraińskim, że umieszczono ją, podobnie jak innych obcokrajowców, w jednym w hotelu w mieście, do którego zwykli obywatele Korei Północnej nie mają wstępu. Na jednym piętrze mieszkali dziennikarze z “zaprzyjaźnionych” państw, a na pięciu innych Irańczycy – głównie inżynierowie, technicy i naukowcy.
Czy prezydent Obama wyciągnie wnioski z koreańskiego afrontu? Osobiście wątpię. Po to, żeby prezydent USA zrozumiał, że obietnice przedwyborcze można dawać przed wyborami, a później trzeba prowadzić odpowiednią politykę, musi stać się coś bardzo dramatycznego. Niewykluczone, że niemałą rolę w tym kontekście będzie miał do spełnienia Izrael. Umiarkowane państwa arabskie namawiają Jerozolimę do siłowej rozprawy z Iranem, ale Izrael nie chce jeszcze wyciągać z ognia nie swoje kasztany. Na razie...
Henryk Szafir
Koreańskie dylematy Izraela (Korespondencja własna z Tel Awiwu)
- 06/04/2009 05:21 AM
Reklama








