Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 15:20
Reklama KD Market

Loteria wizowa i jej konsekwencje (Korespondencja z Nowego Jorku)

Z rozprowadzonych 700 egzemplarzy wróciło 140 kwestionariuszy. Na tej podstawie można podjąć próbę scharakteryzowania najnowszych polskich imigrantów. Otóż są to ludzie przeważnie w wieku 30-50 lat, ze średnim wykształceniem, zamężne/żonaci, posiadający dzieci. Pochodzą z miast średniej wielkości, w Polsce byli właścicielami mieszkań, pracowali w sektorze państwowym, finansowo niezupełnie usatysfakcjonowani.

Wyemigrowali do USA, by poprawić swoją sytuację finansową lub po prostu zamieszkać w USA. Mają w tym kraju rodzinę, przyjaciół, znajomych. Ogromna większość zupełnie nie znała języka angielskiego. Nie wiedziała też, jaką pracę będzie wykonywać, co pokazuje, że wiele osób podawało fikcyjne dane wymagane przed otrzymaniem “zielonej karty” odnośnie miejsca i charakteru pracy.

Równocześnie badani obawiali się najbardziej właśnie konsekwencji nieznajomości języka angielskiego, trudności ze znalezieniem pracy, życia w nowym, nieznanym środowisku. Mimo to nie podjęli jakichkolwiek działań, np. nauki języka, by te obawy zminimalizować.

Ponad połowa respondentów pracuje zawodowo. Mniej niż połowa pozytywnie ocenia decyzję o emigracji i poprawę warunków życia. Interesujące są opinie osób badanych na temat ich relacji z Amerykanami, którzy są ‘‘życzliwi i pomocni”. Niestety nie można tego powiedzieć, wg. respondentów, o Polakach. Nie tylko, że nie są skorzy do pomocy, to ponadto są ‘‘pazerni, nielojalni, zawistni, złośliwie zazdrośni”, żeby wymienić zaledwie kilka przytoczonych opinii. Niejakim dopełnieniem zaprezentowanego obrazu polskiego imigranta były informacje uzyskane za pomocą innej metody, to jest wywiadu.

Przeprowadziłam je z szeregiem osób mających na codzień kontakt z Polakami w Nowym Jorku. Był to między innymi dyrektor wspomnianej kliniki UNITAS, kilka pracujących w niej psychoterapeutek, księża z polskich parafii, policjantka z posterunku na Brooklynie, pracownicy polskich instytucji, także konsulatu. Ich wypowiedzi ukazywały trudności, na jakie Polacy napotykali z powodu nieznajomości języka angielskiego, przepisów amerykańskiego prawa, a w konsekwencji tarapaty, które to powodowało. Księża podkreślali niepokojące rozpady rodzin, zakładanie tzw. amerykańskich małżeństw. Choroby psychiczne, patologiczne zachowania, nałogi, konflikty były diagozowane i leczone w UNITAS. Wszystko to jako skutek nowej sytuacji, nowych warunków, emigracji.

Decyzja o emigracji, jak się okazuje, może być niezwykle niebezpieczna i ani jej efektów ani skutków ubocznych nie da się przewidzieć. Tak, jak nie da się przewidzieć własnych zachowań w zupełnie nowych warunkach, w obliczu nowych oczekiwań wobec siebie samego, jak też oczekiwań innych osób. Wydaje się, że USA są krajem szczególnie niebezpiecznym dla emigrantów i to zarówno tych, którzy decydują się na pobyt stały, jak i przybywających na okres półroczny z wizą turystyczną. Pierwsi wpadają w zastawioną przez siebie samych pułapkę przybywając na ogół niewystarczająco przygotowanymi do życia w amerykańskich realiach, zamykając za sobą “polskie drzwi”, łącznie z likwidają swoich mieszkań, sprzedażą domów.

Drudzy, przybywając w celach na ogół zarobkowych po opłaceniu kosztowengo biletu lotniczego, wynajmie mieszkania, opłaceniu w specjalnych agencjach możliwości podjęcia pracy lub jej odkupieniu, nie są w stanie odłożyć satysfakcjonującej sumy pieniędzy podczas owego pół roku. Podejmują zatem niezwykle ryzykowną decyzję przedłużenia samowolnie czasu pobytu w USA. Stają się imigrantami nielegalnymi. A to jest już prosta droga do ciągłego przesuwania terminu powrotu do Polski. Wiadomo jest bowiem, że kolejne uzyskanie wizy nie będzie (na ogół) możliwe przez dłuższy okres. Mijają miesiące i lata, i w przypadku osoby posiadającej w Polsce rodzinę taka rozłąka niema, zawsze przekłada się na jej rozpad.

Dla zilustrowania tej i innych konsekwencji emigracji posłużę się trzecią z zastosowanych metod – analizą przypadków. Wybrane one zostały z książki mojego autorstwa “Ameryka to nie tak miało być”. Pan Adamski przyleciał do Nowego Jorku dla podreperowania domowego budżetu w założeniu na pół roku, czyli na okres wyznaczony wizą. W Polsce została żona z 2-letnią córeczką. Podjął pracę w fabryce. Tak minął planowany okres pobytu, a potem następne pół roku. Zarabiał, odkładał, wysyłał. Potem poznał kobietę. Zamieszkali wspólnie. Zakochał się. Równocześnie kochał swoją żonę, tęsknił za dzieckiem. Nie wie, jaką podjąć decyzję. Kocha obie kobiety. Wie jednak, że w jego życiu pozostanie jedna. Która? Na to pytanie nie znalazł jeszcze odpowiedzi.

Niebezpieczeństwa czyhające na imigrantów mają szereg źródeł, nie tylko w postaci rodzaju posiadanej wizy. Jednym z nich jest w samotność, skomplikowane osobiste doświadczenie, które może i często stanowi zagrożenie dla człowieka, zwłaszcza jeśli znajdzie się on w nowych warunkach. Takim jest z całą pewnością pobyt w zupełnie nieznanym kraju. Stan taki powoduje, że traci się właściwy stosunek do samego siebie, do wyolbrzymiania własnych kłopotów, do egocentryzmu. Samotna osoba nie ma możliwości konfrontacji swoich potrzeb, swoich pragnień z innymi, bliskimi osobami, z którymi dotąd to robiła. Samotność, idąc dalej, wypacza zdrowozrozsądkowe postępowanie, powoduje cierpienie, głęboki smutek, a to jest już furtką do chorób, na przykład depresji, alkoholizmu lub myśli samobójczych.

Pan Piątek wybrał ‘‘zieloną kartę’’ na loterii wizowej. Do USA przyleciał sam na rekonesans. Po rozeznaniu się w nowej sytuacji dotrzeć miała reszta rodziny. Pobyt się przedłużał, aż zrobiły się z tego trzy lata. Dla zabicia tęsknoty zaczął popijać. Doszło do wypadku przy pracy z powodu alkoholu i wtedy uświadomił sobie, że ma poważny problem, że wymaga leczenia. Najbliżsi w Polsce nie wiedzą dokładnie, co się dzieje. Wciąż tłumaczy, że przygotowuje się do godnego ich przyjęcia. Tymczasem plany leczenia zostały zarzucone, a on nadal tęskni i ...pije.

A oto inny przykład.
Pani Mariańska od niedawna rozwiedziona matka prawie 12-letniego syna wygrała “zieloną kartę”. Przyjechała do Nowego Jorku sama. Chłopiec został pod opieką jej rodziców. Bez znajomości języka angielskiego podjęła pracę jako gosposia w polskiej rodzinie. Z tęsknoty, samotności zaczęła pić. Wymówiono jej pracę. Po którejś kolejnej utraconej pracy wynajęła mieszkanie i zaczęła pracować jako sprzątaczka. Piła coraz więcej, także alkohole z barków pracodawców. Znów traciła pracę. Nie udało się jej ani ułożyć sobie życia, ani odłożyć dość pieniędzy, żeby sprowadzić syna. Znalazła się w szpitalu psychiatrycznym po kolejnym alkoholowym ekscesie. Zamierza się leczyć.

Innym niebezpiecznym, zagrażającym normalnemu funkcjonowaniu imigranta i jego rodziny jest wydłużający się pobyt z dala od rodziny. Wiele osób po latach dopiero zobaczyło pierwszy raz swoje dzieci. Gdy wyjeżdżali z kraju były one ledwie kilkuletnie. Różnice ich wieku przekładały się na liczbę lat spędzonych przez rodzica na imigracji. Sytuacja taka może czasem przybierać przerażające skutki.

Pan Waligórski wyjechał z Polski, gdy jego ukochana jedynaczka miała zaledwie 9 lat. Po ośmiu długich latach, teraz już 17-letniej dziewczynie udało się odwiedzić ojca, wciąż nielegalnego imigranta. Okazywaną przez niego miłość, zainteresowanie odbierała jako oznakę jego radości ze spotkania po tylu latach i bycia wreszcie razem. Szczęśliwych dni było zaledwie kilkanaście. Pan Waligórski zgwałcił swoją córkę. Dostrzegł w niej obiekt seksualnego pożądania, atrakcyjną młodą dziewczynę. R>
Inną formą owo wspomiane wyżej niebezpieczeństwo przybrało w przypadku rodziny pana Jakubowskiego. Po kilku latach udało mu się zalegalizować pobyt. Sprowadził żonę i dwóch nastoletnich synów. Ciepło i troskliwość okazywane w Polsce zastąpił chłód, brak zainteresowania, wreszcie awantury. Pani Jakubowska tłumaczyła sobie, że jest to wynik ich kilkuletniej rozłąki. Prawda była jednak zaskakująca i okrutna. Pan Jakubowski był związany z inną kobietą, do której zresztą się wkrótce wyprowadził zwłaszcza, że jak tłumaczył, jego partnerka wymaga opieki, ponieważ niebawem urodzi się ich dziecko.

Jednym z bardzo złożonych problemów imigracyjnych są trudności z adaptacją do nowych warunków. Mają je dorośli, ale jak wynika z obserwacji i badań szczególnie dotkliwie odczuwa je nastoletnia młodzież. Ma ona dość problemów związanych z procesem dojrzewania – swoimi emocjami, tożsamością, cielesnością, nadawaniem sensu swojemu życiu. Wprowadzenie dodatkowego źródła stresu i frustracji, jakim jest emigracja, proces ów czyni niezwykle trudnym. Czasem rodzice swój zamiar wyemigrowania konsultują z dziećmi, czasem podejmują tę decyzję samodzielnie. Wtedy w miejsce radości wchodzi złość, ucieczka w chorobę, rzeczywiste choroby, także psychiczne lub nałogi.

Roczny pobyt 15-letniej Ewy w Nowym Jorku stopniowo, jak się okazało prowadził do zaburzeń psychicznych z ostateczną diagnozą – schizofrenia paranoidalna. Dziewczynka od początku nie czuła się dobrze w nowym mieście, w nowym środowisku równieśniczym. Trudno było się jej zintegrować ze szkolnymi kolegami, a jej ukochanej przyjaciółki nikt nie był w stanie zastąpić. Była nieustannie przygnębiona. Do smutku dołączył lęk. Coraz trudniej było jej korzystać z metra. Matce tłumaczyła, że męczą ją nieprzyjemne zapachy, które są wprowadzane do wagonów. Narzekała także na niemożliwość koncentracji, udzielanie odpowiedzi, bo ktoś “zatrzymywał’’ jej myśli.

Przerażeni rodzice zaprowadzili córkę do specjalisty. Jest w trakcie leczenia.
Od pucybuta do milionera
Opisanych zaledwie kilka przypadków daje w przybliżeniu wgląd w dramaty, które mogą, choć oczywiście nie muszą, mieć miejsce wśród imigrantów. To oczywiste, że człowiek chce zmian, ma do nich prawo, nie zawsze godzi się na zastaną rzeczywistość. Ważne jest jednak, by te zmiany prowadziły do lepszego życia, nie do destrukcji.

Stany Zjednoczone z mitem pucybuta, który zostaje milionerem są krajem szczególnym pod wieloma względami. Jest to przede wszystkim kraj wielkich możliwości, które, jeśli zostaną właściwie wykorzystane, pozwalają wyjść z “szeregu przeciętności’’. Są jednak pełne pułapek, których większość ludzi sobie nie uświadamia, nie bierze pod uwagę ich istnienia. Są to między innymi: duża swoboda, anonimowość, przekonanie, że wystarczy się schylić i zebrać leżące na ulicy pieniądze. Brak w tym orientacji na wysiłek, na przygotowanie pod wieloma względami, o czym wcześniej wspominałam, a przede wszystkim na znajomość języka angielskiego, przygotowanie na rozliczne wyrzeczenia i niedogodności.

Chyba, że przyjmiemy za H. Jamesem opinię wypowiedzianą przez jedną z postaci jego powieści, a mianowicie, że człowiek powinien mieszkać w rodzinnym kraju, gdziekolwiek on leży, bo to jest naturalne miejsce.
Krystyna Piotrowska-Breger
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama