Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

„Postępowe” zdobycze a postępujący upadek? (Korespondencja własna ”Dziennika Związkowego”)

Warszawa – Polskie stacje telewizyjne ostatnio pokazywały, jak amerykański prezydent Obama zachęcał grupę swoich ciemnoskórych rodaków do odpowiedzialnego ojcostwa. „Bądźcie pełnodorosłymi mężczyznami” – apelował. Ale przeciętny widz chyba uznał ten obrazek za kolejną mało go obchodzącą wiadomość jak niepokoje w Iranie czy akcja wyławiania z Atlantyku ciał ofiar niedawnej francuskiej katastrofy lotniczej.

Gdy zapytałem o to kilka osób bardziej zorientowanych w sprawach amerykańskich – studentów, dziennikarza, biznesmena handlującego ze Stanami – otrzymałem ogólne wyjaśnienie, że jest dużo patologicznych rodzin murzyńskich w Ameryce. Warto przypomnieć, że obecnie 28% białych Amerykanów rodzi nieślubne dzieci, wśród Latynosek wskaźnik ten wynosi 51%, a w społeczności murzyńskiej – aż 72%. Innymi słowy olbrzymia większość dzieci murzyńskich wychowuje się w domach bez ojców, a ich męskimi wzorami stają się miejscowi narkodilerzy, gangsterzy czy raperzy.
Może to i smutne – powie ktoś w kraju czy wśród Polonii – ale co to nas obchodzi? Mamy własne problemy! Ale w zasadzie są to te same problemy, tylko może chwilowo w nieco innej skali. Żyjemy bowiem w globalnym świecie naczyń połączonych, a nasze dzieci słuchają tej samej muzyki hip hopowej, oglądają te same filmy i trawią czas na te same lub podobne gry komputerowe.

Boom rozwodowy, który ogarnął Amerykę już w latach 60., nie ominął Polski, choć w nieco skromniejszym wymiarze. Od 1970 wskaźnik rozwodów prawie się podwoił w Polsce, a liczba nieślubnych urodzeń wzrosła w ciągu sześciu lat z ponad 48 tysięcy w 2001 roku do ponad 75 tysięcy, i końca tego trendu nie widać. Konkubinaty zaś, pary żyjące bez ślubu niegdyś ograniczające się głównie do marginesu społecznego, obecnie stają się wręcz epidemią. I tu też nie można się dziwić.

Nie tylko młodzież, ale także dorośli karmieni są podobną, kolorową popkulturową sieczką. Filmy, plotkarskie witryny internetowe i bulwarówki na okrągło niezwykle atrakcyjnie nagłaśniają, ba – niemal zachwalają, romanse, rozstania, rozwody i rozpad rodzin celebrytów. Przeciętny mało myślący odbiorca może odnieść wrażenie, że taki jest ciekawy, nowoczesny styl życia. To jest „cool”, „trendy”, „na topie”…

Popkulturę wspomagają różni agitatorzy mającą taką czy inną pieczeń ideologiczną do upieczenia. Ostatnio odbył się w warszawskim Pałacu Kultury dwudniowy kongres kobiet polskich, zorganizowany przez zagorzałe feministki typu Magdalena Środa. Udało im się zapewnić sobie obecność na sali parę znanych niefeministek – jak pierwsza dama RP Maria Kaczyńska czy Elżbieta Penderecka, żona światowej sławy kompozytora.

Na kongresie biadolono, że kobiety są w Polsce nadal obywatelkami drugiej kategorii, że padają ofiarami przemocy domowej, gwałtów, molestowania w miejscu pracy i nawet handlu „żywym towarem”. Postulowano wprowadzenie feministycznej wizji świata do podręczników szkolnych i programów nauczania oraz parytet płciowy w polityce. Musi być tyle samo kandydatek co kandydatów na stanowiska w sferze publicznej.

I – jak podkreśliła pierwsza feministka III RP, pani Środa – należy wprowadzić do szkół koniecznie „postępowe” wychowanie seksualne (wczesna inicjacja, kondomizacja młodzieży, aborcja na żądanie bez zgody rodziców, te rzeczy). I podkreśliła: „Nie chcemy przygotowywać do życia w rodzinie katolickiej, bo rodziny są różne i nie każdy je zakłada”.

Radykalne feministki są naturalnymi sprzymierzeńcami wojujących homoseksualistów, którzy też starają się narzucić własną wizję rodziny. Ostatnio znów maszerowali w Warszawie i innych miastach zwolennicy „kochania inaczej” wraz z całym znanym stafażem: platformami z ogłuszającą muzyką, kolorowymi piórami, perukami, balonikami itp. Powtarzający się program tych imprez sprawia, że trochę powszednieją, ludzie się z nimi oswajają, niektórych mniej już drażnią. I dokładnie o to homo-agitatorom chodzi. Akcja stopniowych, małych kroków dała rezultaty w innych krajach, więc czemu nie w Polsce?

Ostatnio polscy homoseksualiści rozpętali nagonkę na dziennik „Rzeczpospolita”, który zamieścił rysunek Andrzeja Krauzego, wyśmiewający ideę „małżeństw” osób tej samej płci. Na dalszym planie dwóch homoseksualistów bierze ślub, a w kolejce inny dewiant z kozą, który mówi do niej: „Jeszcze tylko ci panowie wezmą ślub i zaraz potem my”. Wielce oburzeni aktywiści gejowscy zasypali gazetę protestami i rozesłali je do redakcji zagranicznych.

Jak tak można? Homofobia! Ignorancja! Nietolerancja! Podłość! „Koza nie jest człowiekiem, nie wiemy, co myśli. Nie płaci podatków, nie opiekuje się schorowaną babcią” – grzmiała super-lesbijka Yga (jej pisownia!) Kostrzewa, która chce poślubić swoją partnerkę. Ale całe to lobby homoseksualne albo nie jest zbyt rozgarnięte, albo nie ma poczucia humoru. Pointą tego rysunku nie były związki zoofilskie, a jedynie systematycznie podnoszona poprzeczka żądań środowisk homoseksualnych.

Jeszcze przed paru laty polscy geje i lesbijki solennie deklarowali, że chodzi im jedynie o ochronę przed prześladowaniami, o prawo do kochania inaczej. Nie chodzi im ani o legalizację związków partnerskich, ani, broń Boże!, prawa do adopcji. Tymczasem w tegorocznych paradach homoseksualnych na transparentach widniały już nieskrywane żądania prawa do małżeństw jednopłciowych.

Nieprawdą jest, że homoseksualiści nie mają poczucia humoru. Jak skomentował sprawę publicysta Paweł Lisicki: „Ich na przykład, sądzę, śmieszą obrazy męczeństwa św. Sebastiana poddane homoseksualnej obróbce. Mnie brzydzą. Im nie przeszkadza widok mężczyzny przebranego za jezuitę, podnoszącego sutannę, by pokazać różowe, powiedzmy, majtki. Obłudnicy leją teraz krokodyle łzy nad rzekomo zranionymi uczuciami gejów. A ja bardziej się martwię o doznania tych, których zmusza się coraz częściej do oglądania przebranych za księży mężczyzn z zawieszonymi zamiast krzyżów penisami”.
Żarty żartami, ale wzrasta liczba ludzi przerażonych postępującą ekspansją propagandy prohomoseksualnej, zatruwającej młode umysły w Internecie, telewizji i ogólnej przestrzeni publicznej. Aby temu przeciwdziałać, parlament litewski przyjął ustawę o ochronie młodzieży, zakazującą m.in. propagowania homoseksualizmu.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Artur Górski, jeden ze zwolenników podobnej regulacji prawnej w Polsce, wyjaśnił, że „członkowie parlamentu litewskiego doszli do wniosku, że nie można tolerować zachowań, które mają negatywny wpływ na dzieci. Zdecydowała o tym przede wszystkim obecna sytuacja w mediach, gdzie widzimy nasilenie przemocy, do której mają dostęp nieletni. Widzimy również próby pozytywnego przedstawiania homoseksualizmu czy biseksualizmu nie tylko w audycjach rozrywkowych czy publicystycznych, ale również w programach edukacyjnych”.

„Ta inicjatywa jest niewątpliwie potrzebna, szczególnie wobec coraz bardziej widocznej ekspansji środowisk homoseksualnych. Homoseksualiści chcą kar, choćby za krytykę ich zachowań. Tymczasem to większość społeczeństwa, ludzie, którzy chcą żyć w normalnym świecie, którzy chcą, aby wyznawane przez nich wartości chrześcijańskie były szanowane, są karani wyuzdanymi zachowaniami homoseksualnymi w miejscach publicznych. Projekt litewski faktycznie będzie bardziej chronił zwykłych obywateli, a szczególnie dzieci i młodzież przed tak dziś postępującą demoralizacją”.

Co by o tym nie myśleć, taki projekt nie ma szans w obecnym polskim Sejm
ie, gdyż przeciwna mu jest rządząca Platforma Obywatelska premiera Tuska oraz postkomuniści. Także należy spodziewać się masowego kontrataku Unii Europejskich i różnych międzynarodowych obrońców praw człowieka, faktycznie działających dziś pod dyktando wpływowego lobby gejowskiego.
Homofob wzrasta obecnie do poziomu takich epitetów jak rasista, faszysta czy antysemita, a przykleja się go każdemu, kto nie podziela progejowskich opinii. Niedługo brak widocznego entuzjazmu dla prohomoseksualnej krucjaty będzie powodem do problemów w pracy, a nawet jej utraty.

Antyrodzinne, a właściwie antyspołeczne (bo rodzina jest podstawową komórką każdego społeczeństwa), działania wojujących feministek i aktywistów gejowskich to nie jedyne impulsy podważające struktury życia narodowego. Dochodzi do tego rozwodomania z wszelkimi jej konsekwencjami. Nierzadko następuje zubożenie rodziny i likwidacja domu rodzinnego, przeprowadzki, nowe szkoły i cała ta dezorganizacja życia. Dzieci tracą poczucie bezpieczeństwa, przed sądami toczą się walki o opiekę i alimenty, odsyła się dzieci od jednego rodzica do drugiego, pojawiają się nowe „mamusie” i nowi „tatusiowie”…

Jak dotąd, ten upadek obyczajów, te coraz niższe standardy ludzkiej przyzwoitości wydają się być falą przyszłości. Te „postępowe” dobrodziejstwa zdobywają coraz to nowe przyczółki. Ci, którzy ośmielają się kwestionować te „postępowe” zdobycze, a nawet jedynie nawołują do rozsądku, opamiętania i umiaru, dziś narażają się na ostracyzm ze strony „postępowego” głównego nurtu. Są marginalizowani, ośmieszani i odsądzani od czci i wiary. Czy jeszcze długo tak będzie?
Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama