Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 15:48
Reklama KD Market

Apoteoza “Króla” - Ameryka od środka

Przez ostatnie dni, a nawet tygodnie, amerykańskie media zajmowały się niemal nieustannie śmiercią i pogrzebem Michaela Jacksona. Niestety zabrakło w tych wszystkich wspominkach, analizach i peanach na cześć „króla popu” jakiegokolwiek obiektywizmu. Nagle okazało się, że Jackson był wspaniałym człowiekiem i wielkim artystą, którego muzyka zmieniła historię tzw. pop kultury. W komisji Kongresu d/s polityki zagranicznej (!?) pojawił się projekt rezolucji, upamiętniającej życie „wielkiego Amerykanina”.

Al Sharpton zaczął nawet argumentować na rzecz ogłoszenia żałoby narodowej. No i na zakończenie tego wszystkiego telewizja zaserwowała nam transmisję ze łzawej, czasami żenująco pompatycznej ceremonii pożegnania piosenkarza.

Gdy to samo zrobiła brytyjska telewizja BBC, została zasypana pretensjami ze strony widzów, którzy byli zdania, że czas temu wszystkiemu położyć kres. Tymczasem na zakończenie zdominowanego Jacksonem dnia w sieci CNN zadyszani z przejęcia komentatorzy mówili o „doniosłym wydarzeniu” i „niesłychanym zainteresowaniu” tymże wydarzeniem ze strony widzów.
Michael Jackson był bez wątpienia człowiekiem utalentowanym. Był jednak również dziwakiem, który w miarę upływu czasu marnował ów talent na coraz to nowe wybryki, kontrowersyjne poczynania i szokujące upodobania, graniczące z przestępczością. Zdaniem krytyki, królem popu wprawdzie był, ale dość dawno temu i na krótko, bo koronę stracił w kilka lat po ukazaniu się albumu „Thriller”. W sumie zatem odpowiednie odnotowanie jego śmierci było oczywiście całkowicie uzasadnione, ale bezkrytyczna, ckliwa histeria, jakiej oddały się media, to zupełnie inna sprawa.

Stany Zjednoczone uwikłane są w dwie wojny i zmagają się ze światową recesją. Toczy się też wielka dyskusja na temat zreformowania systemu opieki zdrowotnej. Czy w tych warunkach jakakolwiek komisja Kongresu, a szczególnie ta, która ma się zajmować problematyką międzynarodową, winna tracić czas na dyskusję o rezolucji upamiętniającej Jacksona? Czy rzeczywiście w mediach nie ma o czym mówić, tylko o domniemanym geniuszu zmarłego?
Jest jeszcze inna sprawa. Kilku działaczy murzyńskich, na czele z Alem Sharptonem, sugeruje, że Jackon był postacią przełomową między innymi dlatego, iż otworzył drogę do sławy i sukcesu wielu innym czarnoskórym piosenkarzom, aktorom oraz ludziom biznesu. Być może jest to częściowo prawda. Nie można jednak wygodnie zapomnieć o tym, iż przez większość swojego dorosłego życia Michael Jackson usiłował, w taki czy inny sposób, „oderwać się” od swojego pochodzenia rasowego, próbując na różne sposoby zmienić kolor skóry oraz rysy twarzy. Nikt mu tego nie kazał robić, nikt mu niczego nie narzucał, a zatem były to jego własne pomysły, których motywacji zapewne już nigdy do końca nie poznamy.

Tradycja nakazuje, by o zmarłych nigdy nie mówić źle. Zgadzam się w związku z tym, że nie na miejscu byłoby rozpisywanie się o szczegółach dziwactw Jacksona, jego kuriozalnych małżeństwach i dwóch procesach sądowych. Wydaje się jednak, że równie nie na miejscu jest budowanie bezkrytycznej apoteozy piosenkarza oraz traktowanie jego odejścia niczym najważniejszego wydarzenia obecnego stulecia.
Andrzej Heyduk
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama