Izbowy Komitet Sądownictwa opublikował tysiące stron dokumentów, w tym 700 stron transkryptów z przesłuchań doradcy politycznego Georgea Busha, Karla Rove, i radcy prawnego byłego prezydenta, Harriet Miers.
Z materiału, w którym znalazło się 5400 stron elektronicznych listów Białego Domu i Krajowego Komitetu Republikańskiego wynika, że przedstawiciele administracji Busha byli głęboko zaangażowani w skandal związany ze zwolnieniami federalnych prokuratorów.
"Po wielu próbach odkładania sprawy na półkę, zaciemniania, niezliczonych kłamstwach i manipulacjach, wyłoniono podstawową prawdę, której nie można zaprzeczyć: Karl Rove i jego banda z Białego Domu Busha stanowili siłą napędową bezpodstawnych zwolnień. Uczciwi, dobrze wykonujący pracę prokuratorzy byli zwalniani z przyczyn politycznych", oświadczył przewodniczący Komitetu Sądownictwa, demokrata z Michigan kongr. John Conyers.
Dokumenty przekazano federalnym prokuratorom.
***
Uważany za jednego z najbardziej zaczepnych, zdecydowanie jednostronnych gospodarzy konserwatywnego programu w kablowym Fox News, Bill OReilly, zazwyczaj nastawiony krytycznie do Baracka Obamy, zaskoczył wszystkich pozytywnym artykułem o prezydencie w magazynie Parade.
Przypominając warunki, w jakich Obama był wychowywany, OReilly chwali jego zdolność przekszałcenia trudności w życiowy sukces.
Przedstawia prezydenta jako znakomity model do naśladowania dla młodych Amerykanów. Za jego najbardziej pozytywne cechy uważa zdolność wybaczania, szacunek dla innych, wytrwałość, ciężką pracę i przekonanie, że w Ameryce wszystko jest możliwe.
***
Całkiem inny wizerunek Baracka Obamy nakreśla Orly Taitz, promotorka teorii o nielegalności jego prezydentury z racji miejsca urodzenia.Kiedy przedstawione przez nią, a wykonane w Austrii, "świadectwo urodzenia" Obamy z Kenii szybko okazało się fałszerstwem, przystąpiła do ataku z innej strony.
Wśród rozgoryczonych rzeczywistością, a zwłaszcza kolorem skóry prezydenta, białych mieszkańców prowincji (szczególnie na południu kraju) sieje strach i nienawiść do prezydenta, przekręcając każdą dobrą intencję w zło, które należy zniszczyć w zarodku.
Niczym Sara Palin, która miała się za ekspertkę w dziedzinie polityki zagranicznej, ponieważ z Alaski widziała Rosję, tak i Taitz ma się za znawcę charakterów, z powodu przyjścia na świat w Związku Sowieckim. "Jestem nadzwyczaj zaniepokojona Obamą. Urodziłam się w ZSRR, więc mogę powiedzieć, że jest to człowiek bardzo niebezpieczny. Wierzę, że jest bardziej niebezpieczny niż można sobie wyobrazić, że reprezentuje radykalny komunizm i radykalny islamizm. Urodził się i był wychowywany w radykalnym islamizmie, a doświadczenie zdobywał w brudnej chicagowskiej mafii", takie treści przekazywała Orly Taitz w Kentucky na terenie strzelnicy.
Sianym przez nią teoriom sprzyja pogoń mediów za tzw. ratingiem. Im głupsze, im bardziej nieprawdopodobne lub szokujące informacje, tym wyższa oglądalność lub słuchalność programu. Nic też dziwnego, że mieszkańcy terenów, do których docierają niemal wyłącznie programy konserwatywne i religijne, prowadzone zazwyczaj przez fundamentalistów chrześcijańskich, którzy wiarę interpretują we własny szczególny sposób, przyjmują argumenty Orly Taitz za prawdę, ponieważ są potwierdzeniem i rozszerzeniem tego, co już słyszeli w radio i telewizji.
Nawet specjalnie nie można się ludziom dziwić, gdy ich radiowa gwiazda, Rush Limbaugh, porównuje demokratów do nazistów i żartuje, że trzeba wymordować większość liberałów. Gdy żeński odpowiednik Limbaugh, Ann Coulter, żałuje, że Timothy McVeigh nie zbombardował budynku "New York Times", zamiast budynku federalnego w Oklahoma City, kandydatka na wiceprezydenta, Sara Palin, oskarża Obamę o przyjaźń z terrorystami, a Glen Beck z Fox News twierdzi, że prezydent szykuje obozy, gdzie będzie zamykać patriotów w razie wybuchu rewolucji.
Orly Taitz zdobywa coraz większą popularność wśród białych suprematystów. Spotyka się z liderem milicji, Markiem Koernke. Ludzie z jego grupy niecierpliwie czekają na postawienie "uzurpatora" Obamy przed sądem, tym bardziej, że Orly zawiadomiła ich o 30,000 grobów przygotowanych przez rząd "gdzieś w Arizonie", na wypadek wybuchu rewolucji. Oświadczyła też, że od sędziego Sądu Najwyższego dowiedziała się o petycji z 500,000 podpisów zebranych przez magazyn WorldNetDaily, z żądaniem podjęcia dochodzeń w sprawie miejsca urodzenia Baracka Obamy.
***
Nieodpowiedzialna, równie szokująca jak popisy Orly Taiz, była wypowiedź byłej gubernator Alaski na temat proponowanej reformy lecznictwa. Nie czytając planu Sara Palin oświadczyła publicznie, że reforma Obamy zawiera "panel śmierci", który będzie decydować o tym, kogo warto leczyć, a komu leczenia odmówić, w zależności od przydatności społecznej. Dodała, że w ten sposób Obama będzie eliminować takie dzieci, jak jej najmłodszy syn, Trigg, z syndromem Downa i starych ludzi.
Na początku wszyscy zaniemówili z wrażenia na tak idiotyczne ujęcie klauzuli, która w rzeczywistości mówi o opłatach za informowanie chorych ludzi o konsekwencjach różnych sposobów leczenia, w tym poważnych operacji, i daje osobom zainteresowanym i ich rodzinom możliwość decydowania o tym, czy ratować kogoś za wszelką cenę, czy odłączyć aparaty sztucznie potrzymujące życie. Chodzi m.in. o uniknięcie takich sytuacji, jaka miała miejsce na Florydzie, gdy mąż Terry Schiavo podjął decyzję o odłączeniu od aparatury swej żony, spoczywającej w klinice przez 13 lat w stanie wegetatywnym. Decyzja męża wywołała niesłychaną awanturę z udziałem gubernatora i republikańskich ustawodawców wznoszących tygodniami modły o sztuczne utrzymanie Terry Schiavo przy życiu.
Po pierwszym szoku republikanie, którzy niedopuszczenie do reformy lecznictwa Obamy kojarzą z porażką demokratów w przyszłych wyborach, zorientowali się, że słowa Sary Palin, heroiny szerokich kręgów konserwatystów, są im jak najbardziej na rękę. Wcześniejsze straszenie staruszków korzystających z programów socjalnych Medicare i Social Security zmieniono ze straszenia socjalizmem na straszenie eutanazją, o której w reformie nie ma mowy.
Wspólnie z konserwatywnymi mediami skutecznie podważono ufność do prez. Obamy. Spora część społeczeństwa uwierzyła we wszystko, co mówią Orly Taitz, Rush Limbaugh, Ann Culter, Sean Hannaty i szereg innych prawicowych krzykaczy medialnych.
W rezultacie na drzwiach demokratycznych ustawodawców pojawiają się swastyki. Na spotkaniach z wyborcami tłum wrzeszczy, że boi się Obamy i jego hitlerowskiego programu. Czarni ustawodawcy dostają pogróżki zatytułowane "you nigger", a liderom związków zawodowych prawica grozi śmiercią.
Tylko nieliczni republikanie, w tym sen. Lisa Murkowski z Alaski, nie biorą udziału w tragicznej szopce, manipulowanej przez farmaceutyczno-medyczne lobby. Na spotkaniu w Anchorage sen. Murkowski oświadczyła: "Nikomu nie przyniesie chwały zaognianie strachu ludzi panelami śmierci. Mówiąc szczerze, czuję się osobiście dotknięta tą bzdurną terminologią, ponieważ nic takiego nie ma w ustawie. Nie widzę powodu do wywoływania strachu przed czymś, co nie istnieje".
Do amerykańskiej debaty o systemie opieki medycznej wtrącili się mieszkańcy Wielkiej Brytanii, kraju z powszechnymi ubezpieczeniami, poirytowani tym, że stawia się ich za przykład źle funkcjonującego systemu lecznictwa, podczas gdy są z niego jak najbardziej zadowoleni. Wypowiedział się również znany i właśnie odznaczony przez prez. Obamę najwyższym medalem cywilnym naukowiec, Stephen Hawking, który oświadczył wprost, że gdyby nie państwowa opieka medyczna w Wielkiej Brytanii, to prawdopodobnie nie byłoby go już na świecie.
Elżbieta Glinka
Minął tydzień – 14 sierpnia
- 08/20/2009 05:41 AM
Reklama








