Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Jon Burge nie przyznaje się do winy

Były porucznik policji, którego nazwisko stało się symbolem brutalności organów ścigania w Chicago, przerwał lata milczenia. 62-letniemu Jonowi Burge zarzuca się, że za jego zezwoleniem policjanci torturowali osoby podejrzane o popełnienie przestępstw.



Od wielu lat wspomnienie jego nazwiska wywoływało gniewną reakcję czarnej społeczności w Chicago. Kilkudziesięciu mężczyzn oskarża Burge´go i jego byłych podwładnych, że zadając im ból zmuszali do przyznania się do niepopełnionych zbrodni.


 


Kiedy w 1993 roku Burge został zwolniony z pracy za niewłaściwe postępowanie z aresztantem i wyjechał na Florydę, gdzie prowadził spokojne życie pobierając emeryturę policyjną, wielu uznało, że jest to dowód na to, iż Departament Policji i miasto akceptują brutalność i chronią policjantów.


 


Burge do niczego się nie przyznaje. Z dużą pewnością siebie, a nawet wyniośle, twierdził, że podejrzani przyznawali się do winy po 20 minutach przesłuchań, nie dlatego, że byli torturowani, lecz z powodu efektywnych technik interrogacyjnych.


 


Przed Jonem Burge zeznawało pięć domniemanych ofiar jego i jego ludzi. Mężczyźni twierdzili, że zakładano im na głowy plastikowe worki, porażano prądem genitalia a nawet wkładano do ust nabite pistolety, by wymusić przyznanie się do winy. Powyższe przypadki miały miejsce w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.


 


Ich zeznania potwierdziły to,  co inni mówili od dawna, mianowicie, że czarny mężczyzna nigdy nie wyszedł z sali przesłuchań z posterunku policji nr 2, dopóki detektywi nie usłyszeli tego, co chcieli usłyszeć.


 


Ponad sto osób zeznało, że na dwóch posterunkach policji na południu i na  zachodzie miasta jeszcze w latach dziewięćdziesiątych stosowano tortury.




(AP – eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama