Inscenizacja Stowarzyszenia Historycznego Armii Polskiej
– Organizując to widowisko chcieliśmy przekazać młodym ludziom, a starszym być może przypomnieć, kilka podstawowych faktów i opinii dotyczących wojny obronnej 1939 roku. Na całe widowisko złożyły się trzy odsłony. Rozpoczęliśmy ogólną prezentacją ponad 100-osobowej grupy statystów występujących po obydwu stronach frontu. Oczywiście pokaz rozpoczęło zdjęcie szlabanu granicznego, a w dalszej części przedstawiliśmy rekonstrukcję potyczki szwadronu kawalerii 12. Pułku Ułanów Podolskich (wchodzącego w skład Wołyńskiej Brygady Kawalerii) ze szpicą zwiadu 4. niemieckiej dywizji pancernej. Brygada Kawalerii decyzją Sztabu Generalnego została przesunięta w nocy 31 sierpnia z pozycji obronnych ulokowanych ok. 20 km od granicy państwa na bezpośrednie tereny przygraniczne w okolicy miejscowości Mokra. Efekt zaskoczenia i starcia lekkozbrojnej brygady kawalerii z niemiecką dywizją pancerną był piorunujący. W pierwszych godzinach wojny, wkraczające wojska niemieckie straciły tam ok. 80 – 100 czołgów i kilkuset żołnierzy – rozpoczęła się słynna bitwa pod Mokrą.
W inscenizacji popołudniowej przedstawiliśmy zwycięski epizod 18. Pułku Ułanów. Na terenie zniszczonej i opuszczonej wioski, z której uciekła przerażona ludność cywilna, pomiędzy zabudowaniami znajduje się oddział niemieckiego wojska próbujący złapać chwilę odpoczynku na zaimprowizowanym biwaku. Taka sytuacja w trakcie kampanii wrześniowej zdarzyła się naprawdę. Pierwszego września, nieopodal Krojant, niemiecki 2 batalion 76. pułku zmotoryzowanego 20 .dywizji zmechanizowanej został przyłapany przez 18 pułk ułanów w podobnej sytuacji ponosząc olbrzymie straty. W programie niedzielnego pokazu poprzedzonego nabożeństwem polowym z udziałem statystów i publiczności został przedstawiony ostatni, zwycięski i mało znany epizod kampanii wrześniowej oparty na walkach Samodzielnej Grupy Operacyjnej "Polesie" (w tym Podlaskiej Brygady Kawalerii) z Armią Czerwoną w dniach od 28 do 29 września 1939 r. pod Jabłoniem i Milanowem. Walczono tak skutecznie, że już więcej Armia Czerwona nie odważyła się zaatakować SGO „Polesie”. Warto w tym miejscu przypomnieć, że generał brygady, Franciszek Kleeberg, podobnie jak pułk. Stanisław Maczek nigdy nie przegrali żadnej z bitew w kampanii wrześniowej. We wprowadzeniu do sobotniej odsłony inscenizacji prowadzący przypomnieli wiele faktów i ciekawostek dotyczących września 1939 roku. Polska była członkiem paktu militarnego (podobnego do współczesnego NATO), związana z Francją i Wielką Brytanią. Były to ówczesne dwie największe potęgi militarne świata: Francja jako armia lądowa a Anglia jako potęga morska. Co ciekawe, w ówczesnym czasie armia Stanów Zjednoczonych była o wiele mniejsza i słabiej uzbrojona niż armia polska. Po ataku Niemiec zgodnie z paktem obronnym nasi sojusznicy 3 września wypowiedzieli wojnę Niemcom. Fakt ten spowodował sporą panikę i zamieszanie w sztabie głównym armii niemieckiej. Niestety akt wypowiedzenia wojny nie przyniósł obiecanej pomocy militarnej. Dopiero rok temu, w 70. rocznicę wybuchu wojny, po raz pierwszy, rząd brytyjski wyraził przeprosiny za odstąpienie swojego sojusznika w potrzebie. Jak do tej pory Francuzi nie zdobyli się na taki gest. W 1939 roku Polacy bili się bardzo dzielnie, zadając najeźdźcom znaczne straty. Polska samotnie walczyła z dwoma najeźdźcami przez 36 dni. Obrona pozostałych krajów Europy trwała znacznie krócej. Duńczycy bronili sie 1 dzień, Holandia – 7 dni, Jugosławia – 11 dni, Belgia – 17 dni, Grecja – 24 dni. Francja, z pomocą wielkiego brytyjskiego korpusu ekspedycyjnego, 45 dni. Po zakończeniu kampanii wrześniowej armia niemiecka potrzebowała 6 miesięcy by odbudować swoje straty i przygotować się do podboju reszty kontynentu. Niemcy stracili ok 30% swoich samolotów i czołgów. Polska nigdy nie podpisała aktu kapitulacji. W czasie niemieckiej okupacji kontynuowano walkę podziemną w szeregach Armii Krajowej. Polski ruch oporu w czasie trwania wojny był najsilniejszy w całej okupowanej Europie, liczył w niektórych momentach nawet pół miliona żołnierzy. Kolejnym mitem zdaje się być opinia o niezwyciężoności armii niemieckiej. Nowoczesna niemiecka strategia wojskowa nazywana “wojną błyskawiczną”, polegająca na szybkim przemieszczaniu dużych jednostek pancernych i zmechanizowanych przy wsparciu lotnictwa okazała się efektywną i skuteczną, ale ówczesny pułkownik Stanisław Maczek jako dowódca 10. Brygady Kawalerii, jednostki zmechanizowanej pozostającej w nieustannym kontakcie z wrogiem, nie przegrał ani jednej bitwy w całej kampanii wrześniowej i pomimo dużych strat, wyprowadził swoją jednostkę w pełnym porządku poza granicę kraju. Podobnie gen. bryg. Franciszek Kleeberg, którego jednostki zaatakował sam Hintz Guderian – twórca „Blitzkriegu” i niemieckich wojsk pancernych poddał się po szeregu taktycznych zwycięstw, dopiero gdy zabrakło Polakom amunicji. Propaganda niemiecka często pokazywała ujęcia długich zagonów pancernych, wywierało to poważny wpływ psychologiczny na polityków i mieszkańców pozostałych krajów Europy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że Niemcy użyli tylko w czasie kampanii wrześniowej ok. 250 tysięcy koni, nie była więc to armia całkowicie zmechanizowana. Ogółem na wszystkich frontach II wojny światowej zabito lub padło ok. 7 milionów koni. Wojna ta zakończyła kilkunastowieczną historię współdziałania człowieka i konia, epokę klasycznej kawalerii. Niemcy zaatakowały Polskę siłą 5 dywizji pancernych, 4 dywizji zmechanizowanych i 50 dywizjami piechoty, co stanowiło razem około 1.8 miliona żołnierzy, 2700 czołgów, 1,300 samolotów i 10 tysięcy dział. We wrześniu 1939 roku Sowieci zaatakowali siłą 600 tysięcy żołnierzy. Polska broniła się niespełna milionem żołnierzy, 880 czołgami i 400 samolotami. Jeszcze do tej pory w świadomości wielu osób, a nawet historyków, funkcjonuje kolejny mit o tym, że Polacy mieli jedynie konie i szable, z którymi szli na czołgi. Niemiecka propaganda pragnąca ośmieszyć wagę Polski jako sojusznika ukazywała działania obronne jako amatorskie i zacofane. Mit ten powielała powojenna propaganda komunistyczna i niestety wielu historyków na zachodzie. Wbrew obiegowym opiniom Polska kawaleria stanowiła zaledwie 10% całości armii, z czego zaledwie jedna piąta służyła w oddziałach pierwszoliniowych, co stanowiło zaledwie 2% całej zmobilizowanej polskiej armii. W czasie kampanii wrześniowej doszło jednak do kilku spektakularnych szarż ułańskich z użyciem szabel i lanc. Znane są słynne szarże pod Krojantami czy Wólką Węglową, okupione dużymi stratami, które zakończyły się jednak pomyślnie. W sobotnio-niedzielnej inscenizacji publiczność zobaczyła ponad 100-osobową grupę statystów ubranych i wyposażonych w oryginalne mundury, broń i ekwipunek. Na polu walki pojawiły się pojazdy bojowe, działa, ciężka broń, motocykle i konnica. Było sporo fajerwerków i pokazów pirotechnicznych. Na potrzeby pokazu wybudowanych zostało kilka zagród wiejskich. Pojawiła się nawet kościelna wieża, pobudowano płoty itp. Autentyczności prezentowanego programu dodawały niemieckie patrole piesze i motocyklowe, które dokonywały kontroli dokumentów. W wojskowych namiotach zorganizowana została wystawa sprzętu wojskowego itp. Uczestnicy inscenizacji w przerwach pomiędzy pokazami mogli skorzystać z polowej kuchni oferującej wojskowy bigos i grochówkę. Zostały przygotowane atrakcje dla dzieci. Chętni mogli skorzystać z przejażdżki samochodami wojskowymi. Zaplanowany został występ zespołu pieśni i tańca „Wici”. Do tańca przygrywała kapela. Wśród licznego grona obserwatorów sporą grupę stanowili uczniowie polskich szkół sobotnich. W gronie gości honorowych obecny był konsul generalny Zygmunt Matynia z małżonką oraz jego zastępca, konsul Robert Rusiecki. Obecni byli przedstawiciele środowisk weterańskich, na czele z prezesem „Karpatczyków” Henrykiem Ścigałą. Konsul Matynia dziękując organizatorom za przygotowanie i przeprowadzenie inscenizacji podkreślił, że jest to bardzo skuteczna forma nie tylko przypominania historii, ale głównie uczenia młodych ludzi prawdy o czasach minionych. Konsul zapewnił, że władze RP wspierają i będą wspierały tego rodzaju przedsięwzięcia, które z pewnością by się nie pojawiły, gdyby nie grupy zapaleńców, takich jak w Stowarzyszeniu Historycznym Armii Polskiej. Jego członkowie włożyli niesamowitą ilość pracy i środków w zrealizowanie pomysłu, który jest już trzecim tego rodzaju przedsięwzięciem. W przygotowaniu terenu walk wspomogli ich członkowie Polsko-Amerykańskiego Stowarzyszenia Kontraktorów i Budowniczych PACBA, którzy wybudowali całą scenografię. Sponsorem imprezy był również minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdan Zdrojewski, Kongres Polonii Amerykańskiej, Związek Narodowy Polski, firma „Polamer” i wiele innych. W sumie wykonano ogrom pracy, za którą pomysłodawcom i realizatorom należą się wielkie podziękowania. Nad realizacją czuwał zespół ludzi, któremu od kilku miesięcy przewodzi Tomasz Kosmalski, wspomagany przez wymienionego już Grzegorza Dąbrowskiego, Andrzeja Lisowskiego, Tomasza Dąbrowskiego, Jarosława Maculewicza i wielu innych. Niewątpliwie tę bardzo ciekawą lekcję historii obejrzałoby o wiele więcej osób, gdyby nie pogoda. Sobotni deszcz skutecznie odstraszył wielu ludzi od wyjazdu do Yorkville. Trzeba jednak wierzyć, że za rok słońce zaświeci dla ludzi i historii. Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak (Zdjęcia dostępne na: www.newsrp.smugmug.com)








