Orędzie o stanie państwa nie zaskoczyło nowymi pomysłami na wyjście z kryzysu. W znacznej części, z drobnymi wyjątkami, było powtórzeniem lub rozbudową wcześniej wysuniętych propozycji.
Główny komponent polityki krajowej – zamrożenie wydatków rządu na następne 5 lat – słyszeliśmy już w orędziu w ub. roku, tyle że wówczas prezydent Barack Obama proponował utrzymanie wydatków na tym samym poziomie przez 3 lata. W ramach ograniczania federalnego budżetu ostrzegł, że nie podpisze żadnej ustawy, jeśli znajdą się w niej tzw. earmarks, czyli pieniądze na projekty stanowe.
Wezwanie do zniesienia wprowadzonych przez prez. Busha cięć podatkowych dla najbogatszych Amerykanów przypomniało starcia z końca ub. roku, kiedy to republikanie wysunęli ultimatum, by utrzymać cięcia dla wszystkich albo dla nikogo. W obawie o pogorszenie i tak trudnej sytuacji zanikającej klasy średniej, demokraci ustąpili.
Plan inwestycji w badania i rozwój sektora energetycznego poprzez cięcia subsydiów dla kompanii naftowych znajdował się w poprzednich planach budżetowych prez. Obamy. Unowocześnienie technologii samochodów już wcześniej promował Departament ds. Energetyki.
Reforma podatków korporacyjnych była częścią ubiegłorocznego orędzia.
Deportowanie z USA wychowanych tu i wykształconych dzieci nielegalnych imigrantów prezydent przedstawił jako stratę dla amerykańskiej gospodarki. Identyczne stwierdzenie znajduje się w reformie imigracyjnej DREAM Act, nad którą Kongres dotychczas nie debatował.
Nawet przyjęta z aprobatą przez republikanów propozycja ograniczenia odszkodowań z tytułu błędu w sztuce lekarskiej padła już podczas dyskusji o reformie opieki zdrowotnej.
Prezydent Obama zwrócił się do ustawodawców GOP-u o nie odrzucanie reformy, prosząc, by pozostawiono w niej to, co społeczeństwo uznało za bardzo korzystne, jak obowiązek ubezpieczenia osób z problemami zdrowotnymi, czy możliwość pozostawienia w ubezpieczeniu rodziców dzieci do 26 roku życia. Ze swej strony wyraził gotowość do wprowadzenia poprawek do ustawy.
Duży nacisk położył na wykształcenie młodzieży w kierunkach, które będą stanowić o przyszłym rozwoju kraju, jak nowoczesna technologia ogrzewania domów. Zwrócił przy tym uwagę, że zmiany zachodzące w całym świecie wymagają unowocześnienia infrastruktury, poprzez inwestycje w szkoły, transport publiczny umożliwiający szybkie poruszanie się po kraju i objęcie siecią internetową 98 całej populacji, by drobni przedsiębiorcy z miejscowości oddalonych od dużych skupisk miejskich mieli wyrównane szanse na sprzedaż swoich produktów i usług. Wskazał, że rozwój infranstruktury jest nierozerwalnie związany z tworzeniem nowych miejsc pracy, tak jak ulgi na naukę są gwarancją większej konkurencyjności Amerykanów w globalnej ekonomii.
Stwierdzenie, że "przyszłość jest w naszych rękach", że możemy ją kształtować dzięki własnej pomysłowości i nauce, spotkało się z przychylnym przyjęciem.
To, co Obama postrzega jako inwestycje w przyszłość narodu i państwa, republikanie odbierają jako wydatki pogłębiające federalne zadłużenie.
Prezydent pominął w orędziu kilka ważnych i szeroko omawianych tematów. Nie wspomniał o kontroli broni, o zmianach klimatycznych ani o kurczącej się średniej klasie Amerykanów. Pominął tak gorący temat, jak coraz głębszy kryzys na rynku nieruchomości, choć mówił o zyskach giełdy i rosnących profitach korporacji.
W ub. roku Obama obiecywał, że program modyfikacji pożyczek hipotecznych pomoże zadłużonym właścicielom domów w uniknięciu foreclosures. Rzeczywistość okazała się brutalna. Ponad dwa miliony ludzi straciły domy. Program nie funkcjonuje zgodnie z założeniami. Dziś jest oczywiste, że bez zmian w jego podstawowej strukturze sytuacja nie ulegnie poprawie.
Odpowiedzi na orędzie prezydenta Obamy w imieniu republikanów udzielił kongr. Paul Ryan z Wisconsin, uchodzący za wschodzącą gwiazdę GOP-u.
"Jako przewodniczący izbowego Komitetu Budżetu zapewniam, że chcemy współpracować z prezydentem w zakresie ograniczenia federalnych wydatków. Jednym z naszych pierwszych posunięć jako partii większości kongresowej było głosowanie za cięciem budżetu Kongresu. Dziś głosowaliśmy za przywróceniem fiskalnej dyscypliny w Waszyngtonie. Przyczyna jest prosta. Kilka lat temu redukcja wydatków była ważna. Dziś jest konieczna. Uginamy się pod ciężarem zadłużeń. Długi wkrótce obejmą całą gospodarkę i dojdą w najbliższych latach do katastrofalnie wysokiego poziomu... Podążając tą drogą, kiedy moje dzieci, obecnie 6-, 7- i 8-letnie, zaczną wychowywać własne dzieci, dojdziemy do dwukrotnego powiększenia federalnego rządu i podwojenia podatków. Żadna gospodarka nie wytrzyma tak wysokiego poziomu długów i podatków. Następna generacja odziedziczy stagnację ekonomiczną i osłabione państwo. Nasze długi są wynikiem decyzji wielu prezydentów i wielu Kongresów. Jedna osoba czy jedna partia nie są za to odpowiedzialne.
Bez wątpienia, obejmując urząd prezydent Obama stanął w obliczu niezwykle trudnej sytuacji fiskalnej i ekonomicznej. Niestety, zamiast zastosować podstawowe zasady wzrostu ekonomicznego, wybrał drogę wydatków na stymulację gospodarki, co nie przyniosło oczekiwanych skutków w dziedzinie tworzenia nowych miejsc pracy, lecz pogrążyło nas w jeszcze większych długach.
Fakty mówią same za siebie. Od objęcia urzędu prezydent Obama podpisał ustawę o zwiększeniu wydatków agencji rządowych o blisko 25% (wraz z programem bodźców podwyżka wydatków wynosi 84%). Wszystko to nazywano inwestycjami. Dwa lata później bezrobocie utrzymuje się na poziomie powyżej 9%, a dług rządowy wzrósł o dalsze $3 biliony. Prezydent i jego partia pogorszyli sytuację tworząc nowy program socjalny. Już teraz wiemy, że reforma opieki zdrowotnej zwiększa koszty leczenia... Wydatki na ten cel prowadzą do niebezpiecznego wzrostu długu. Reforma przyspiesza bieg kraju w stronę bankructwa. Straciliśmy kontrolę nad długami. To, co było fiskalnym wyzwaniem, przerodziło się w fiskalny kryzys. Nie możemy temu zaprzeczyć, w zamian musimy rozwiązać ten problem. I jest to coś, do czego my, republikanie, chcemy się zobowiązać.
Amerykanie są sceptycznie nastawieni do obu partii. Jest to w pełni uzasadniony sceptycyzm, szczególnie jeśli chodzi o wydatki...
W budżecie pokażemy, co zamierzamy zrobić inaczej niż nasi poprzednicy, jak ograniczymy wydatki, jak przyczynimy się do tworzenia prac i dobrobytu, jak zreformujemy programy rządowe. Jeśli będziemy działać szybko i w sposób odpowiedzialny, to emeryci i osoby w wieku przedemerytalnym będą chronione".
Choć kongr. Ryan nie podał szczegółów planu ograniczenia rządowych wydatków, to ogólnie wiadomo, że jest zwolennikiem dokonania cięć w tak popularnych programach jak Social Security i Medicare.
Paul Ryan stawia na drastyczne ograniczenie instytucji rządowych, podatków i programów. Demokratom zarzuca zbyt wielką wiarę w rząd, który "zbyt dużo kontroluje, narzuca zbyt duże podatki i zbyt dużo wydaje, ponieważ chce robić wszystko to, co mogą robić prywatne instytucje i osoby indywidualne". Kongr. Ryan ostrzegł: "Jeśli nie pohamujemy rozbudo-wy rządu, to za najlepsze lata Ameryki będziemy uważać ubiegły wiek".
Wypowiedź prezydenta, szczególnie zaś zachęta do nauki, innowacji i rozbudowy nowych gałęzi przemysłu spotkały się z przychylnym przyjęciem ze strony społeczeństwa. 84% telewidzów sondażowanych bezpośrednio po orędziu oceniło je pozytywnie, w tym 52% bardzo pozytywnie.
(Inf. wł, HP, FN – eg)








