Sirhan Sirhan nie okazał wyrzutów sumienia i nie rozumie potworności ani wpływu swego czynu na zmianę historii USA, w związku z czym pozostanie w więzieniu – orzekła rada warunkowych zwolnień z więzienia po rozmowie z zabójcą sen. Roberta F. Kennedy´ego.
Podczas intensywnej 4-godzinnej rozmowy Sirhan powiedział, że żałuje swego czynu, lecz nie pamięta wypadków z 5 czerwca 1968 roku.
"Nie pamiętam momentu wyciągnięcia broni. Nie pamiętam, bym celował w jakiegoś człowieka. Od początku wszystko jest jakby za mgłą. Niczego jasno nie pamiętam, choć wcale nie próbuję zapomnieć".
Sirhan powiedział, że na życzenie swego adwokata poddał się hipnozie, a mimo to nie przypomina sobie momentu strzelania do Kennedy´ego ani do pięciu innych osób w zatłoczonej kuchni hotelu Ambassador w Los Angeles.
Obecnie 66-letni Sirhan po raz pierwszy rozmawiał z członkami rady. Podczas wszystkich 12 poprzednich spotkań odzywał się bardzo rzadko, a czasami odmawiał przybycia na rozmowę.
Tym razem powiedział, że jest praktykującym chrześcijaninem, każdej niedzieli uczestniczy w nabożeństwie, a po terrorystycznym ataku na USA wsadzono go do izolatki, gdy inni więźniowie chcieli go zabić, sądząc, że jest muzułmaninem.
Prosił o zwolnienie z więzienia i deportację do rodzinnej Jordanii. Zapewniał, że nikt w jego rodzinie nie jest politycznie aktywny i on sam nie ma zamiaru podjąć takiej działalności.
Przewodniczący rady Mike Prizmich i wicekomisarz Randy Kevorkian uznali, że Sirhan musi głębiej zrozumieć swój czyn i okazać większą skruchę, jeśli chce odzyskać wolność po kolejnym przesłuchaniu, które odbędzie się za 5 lat.
Adwokat Sirhana powiedział, że jego pierwszy obrońca doszedł do wniosku, iż Sirhan nie oddał fatalnego strzału. Wierzył, że zabójcą Kennedy´ego był ktoś inny, a jego klienta poddano intensywnemu praniu mózgu.
Na pytanie rady, dlaczego Sirhan przyznał się do winy, adwokat odpowiedział: "Każdy, nawet jego obrońca, wmawiał mu winę".
(AP – eg)