Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 08:02
Reklama KD Market

List do Redakcji

 


Droga Redakcjo!



Bardzo proszę o opublikowanie tego listu-polemiki, ponieważ w Nowym Jorku nie miał on szans, z uwagi na dominację “Nowego Dziennika” na rynku. Z góry dziękuję, z poważaniem: Krystyna Godowska, Middle Village, NY.



Na marginesie artykułu “Starsi bracia w wierze i interesie”Droga Redakcjo „Nowego Dziennika”!


 


Pozwolę sobie zacząć tę polemikę od cytatu z Waszej gazety: (...) Ponieważ Polska jest zieloną wyspą szczęśliwości i nie ma żadnych innych problemów, na nowo rozgorzała w niej dyskusja o stosunkach polsko-żydowskich. Dyskusja ta jest wywoływana raz na jakiś czas, najczęściej przy okazji ukazywania się książek Jana Grossa (...) Koniec cytatu, jak mawiał słynny ongiś rzecznik prasowy rządu, Jerzy Urban. A cytat ów znalazłam w artykule „Starsi bracia w wierze i interesie” autorstwa Dariusza Zielonki w „Nowym Dzienniku” (z dnia 13 stycznia b.r.) Skojarzenie obu panów zupełnie przypadkowe, ale wydźwięk i cel publicystyczny, jaki sobie obaj stawiają, wydaje się ten sam...Nikomu nie służy, może co najwyżej rozdrapać rany i dzielić oba narody. Czy o to chodziło autorowi? Przyjrzyjmy się zatem artykułowi.


 


Jak podkreślił red. Zielonka, Jan Gross słusznie uznał, że istnieje pilna potrzeba dogłębnej analizy udziału ludności polskiej w tępieniu Żydów i żerowaniu na ich nieszczęściu w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu...Wojna została bowiem wywołana nie przez Niemców, ale przez nazistów i hitlerowców. Plemiona te były tylko w jakiś sposób „ spokrewnione” z Niemcami, dlatego też nikt już nie rości pretensji do tego „spokojnego” narodu...Red. Zielonka stara się być w artykule dowcipny i pisać go niby w satyrycznym tonie, wziąwszy jednak pod uwagę powagę problemu i jego bolesny temat dla Polaków ciągle oskarżanych o antysemityzm, sposób omawiania go w polskiej gazecie emigracyjnej nabiera raczej wyrazu mówiąc łagodnie-sarkastycznego...


 


„- Oczywiście, zdarzały sie przypadki pomocy Żydom, za co groziła zresztą kara śmierci- napisał nowodziennikowy felietonista- ale wiadomo, nikt nie czynił tego bezinteresownie. Chodziło o to, żeby takiego ukrywanego nieszczęśnika oskubać do reszty. Chamstwo owych niby sprawiedliwych Polaków wychodziło jeszcze długo po wojnie, kiedy to w wywiadach żalili się, że od uratowanych przez siebie Żydów, teraz mieszkających na Zachodzie nie dostali żadnych wieści, a w domyśle: gratyfikacji finansowych.”(...)


 


I dalej galopuje pan Zielonka: „To dzięki ( sic!) książkom Grossa możemy dowiedzieć się, jak to Polacy grabili żydowskie cmentarze i wydawali Żydów w ręce nazistów, by przejąć ich majątki. Można nawet wysunąć wniosek, że jeszcze trochę i sami zaprzyjaźniliby się z okupantem (...) Następnie szanowny autor nabiera dechu w piersi i zaczyna już biec po tematach w tempie godnym naszej Justyny Kowalczyk, żeby później wylądować tak niefortunnie jak ostatnio nasz Orzeł z Wisły twierdząc, że: (...) Niestety, pochodzimy z kraju, gdzie (chyba : w którym?-poprawka korektorska moja) choroba antysemityzmu przenosi się z pokolenia na pokolenie przez mleko polskich matek. (...)


 


Przecież jest to prymitywna demagogia, która w swej istocie nienawiści przerasta wszystkie twierdzenia J. Grossa i innych polakożerców, na dodatek mało oryginalna. Dalej autor twierdzi, że w sprawie adopcji dziecka dokonanego przez słynnego muzyka i wokalistę Eltona Johna i jego męża (żonę?) również maczały ręce ( albo inne części ciała) polskie matki zastępcze (czytaj ostatnio modne słowo: surogatki) i ani chybi potomkowie angielskiego arystokraty też wyssą z mlekiem antysemityzmi. “Jeden fałszywy łyk i jest już umoczony” -dodaje autor i w tym miejscu zwrócić można uwagę na leksykę i “ krasotę” języka, które powinny cechować inteligentnego felietonistę.


 


Nasz ukochany dziennikarz dalej szarżuje niczym zgłodniały dzik na buchtowisku w poszukiwaniu żeru i oczywiście dobiera się do skóry nam, amerykańskim, polonijnym antysemitom twierdząc, że “ludzie mieszkający tutaj dzielą się na tych, którzy pracowali, pracują albo pracować będą dla Żyda”. W czym się tu wyraża więc ten nasz antysemityzm? Czy w tym, że my pracujemy dla Żydów, podczas gdy oni nie pracują dla nas? Że to my jesteśmy wszystkiemu winni, bo szukamy dziury w całym, tzn. dziur w prześcieradłach w żydowskich domach, sprawdzając czy naprawdę przez te zmyślne urządzenia kopulują ortodoksi. W swoich wywodach nasz kochany felietonista nadmienia, iż miał to szczęście, że jego mama nie mogła go karmić piersią, więc ominęła go przyjemność bycia skażonym antysemityzmem wraz z mlekiem matki...


 


Z tej przyczyny kojarzy ( znaczy: posiada syndrom spowolnionego myślenia- tłumaczenie moje) może wolniej niż dzieci karmione piersią ( w jego krasomówstwie znaczy: cyckiem)...


 


To chyba cała smutna prawda, którą możemy wyczytać z Pańskich przemyśleń, bo przecież nie ma w nich ani słów prawdy, ani przykładów przejawów polskiego antysemityzmu, ani tym bardziej przejawów polskiego heroizmu i wielkiego serca wśród Polaków umęczonych cierpieniami wojny. A przecież Polacy byli jedynym narodem wśród okupowanych w Europie, którzy nie podjęli oficjalnej współpracy z najeźdźcą, ani nie posiadali organizacji militarnych, ani nie budowali obozów koncentracyjnych, choć ciągle czytamy o „Polish concentration camps...”


 


Nie ma wzmianki na temat liczby Żydów, uratowanych przez organizację Żegota, ani informowania Amerykanów o sytuacji polskich Żydów przez Jana Karskiego, czy przez Polkę Irenę Sendlerową żydowskich dzieci, ani przechowywanych na wsiach (dziś znamienitych reżyserów) tj. Roman Polański, Józef Kutrzeba, czy Jerzy Kosiński i inni.


 


Nie ma też liczby drzewek w Instytucie Yad Vashem zasadzonych w podzięce narodowi polskiemu, ani słowa o 2o tys. Polaków uhonorowanych Medalem Sprawiedliwi Wśród Narodów Świata, czy przygarnięciu przez Kazimierza Wielkiego wygnanych z innych części Europy Żydów i nadaniu im przywilejów oraz zwolnienia od podatków i pozwoleniu na czerpaniuz lichwy , dzięki czemu mogli rozwijać działalność handlową i przemysłową doskonale kooperując z ludnością polską przez wiele wieków. Tak jest i dziś i to zarówno w kraju nad Wisłą, jak i za oceanem.


 


Jak podaje „Wikipedia”, historia Żydów na ziemiach polskich liczy ponad tysiąc lat. Były w niej długie okresy religijnej tolerancji i pomyślnej koniunktury dla krajowej wspólnoty żydowskiej, ale również niemal całkowita eksterminacja (holokaust) przez nazistowskie Niemcy podczas okupacji Polski.


 


Od czasów powstania Królestwa Polskiego w XI wieku, poprzez utworzoną w 1569 Rzeczpospolitą Obojga Narodów, Polska była jednym z najbardziej tolerancyjnych państw w Europie, stała się więc domem dla jednej z największych i najdynamiczniej rozwijających się społeczności żydowskich. Nieprzypadkowo też współcześni nazywali ówczesną Polskę rajem dla Żydów (łac. paradisus Iudaeorum), a szesnastowieczny rabin krakowski Mojżesz ben Israel Isserles podkreślał, że jeśliby Bóg nie dał Żydom Polski jako schronienia, los Izraela byłby rzeczywiście nie do zniesienia”.


 


Te wszystkie fakty nie liczą się w opinii profesorów o miernych kwalifikacjach, którzy nie mogli zaistnieć w amerykańskim środowisku uniwersyteckim, dopóki nie zaczęli pisać oszczerczych, szkalujących książek zyskując w zamian za tę tanią popularność katedry na uczelni w Princeton, czy polonijnych dziennikarzy drażniących czytelników antypolskimi tekstami w rzekomo polskich gazetach.


 






Anonimowych listów nie umieszczamy. redakcja zastrzega sobie prawo do skracania listów. Listy przeznaczone do umieszczenia należy pisać na maszynie z podwójnym odstępem i na jednej stronie kartki. Umieszczone poniżej opinie nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama