Republikanin z Florydy, sen. Marco Rubio, uważany za potencjalnego kandydata na wiceprezydenta, tłumaczył się w programie Fox News z bezpodstawnego korzystania z partyjnej karty kredytowej w czasie, gdy pełnił funkcję marszałka florydzkiej Izby Reprezentantów.
W 2010 roku dziennik Tampa Bay Times pisał: "W ciągu dwóch lat, jako marszałek Izby, Rubio wydał ponad $100 tysięcy z karty partyjnej, m.in. na reperację rodzinnego minivana, żywność, bilety na samolot dla żony, wino i internetowy sklep Apple. Tą samą kartą płacił za jedzenie w czasie sesji ustawodawczych w Tallahassee, mimo że otrzymywał subsydia na diety".
Rubio tłumaczy, że wszystkie rachunki były związane z funkcjami partyjnymi. Minivan został zniszczony, gdy uczestniczył w zebraniu politycznym.
Wypowiedź senatora momentami brzmiała żałośnie. Użycie karty partyjnej na kupno biletów dla żony uzasadnił tym, że pracownik biura podróży miał numery tej karty i automatycznie z niej pobrał należność. "Czasami dochodziło do zwykłej pomyłki. Sięgałem do kieszeni i zamiast swojej wyciągałem kartę partyjną".
Odnosząc się do spekulacji w sprawie ewentualnego wyboru na partnera Mitta Romney, Rubio odpowiedział: "Czasami muszę się szczypać, żeby zrozumieć swoje niezwykłe szczęście. Mam rzadką okazję, jakiej dostępuje niewielu Amerykanów, by służyć rządowi i społeczeństwu".
(HP – eg)








