Właśnie wróciłam z wakacji
Ameryka, marzenie wielu, bo rzeczywiście jest o czym marzyć. Uważam się za szczęściarę, że od czasu do czasu mogę sobie zwiedzać po kawałku ten niezgłębiony i ogromny kraj. Chociaż podróż ze wschodniego wybrzeża na zachodnie zajmuje ponad 4 dni a przyroda i krajobrazy zmieniają się jak w filmie, to jedno łączy mieszkańców tego kraju - szacunek do prywatności. Ciekawe jest to, że mimo iż mieszkańcy tego kraju mający różne pochodzenie, wyznający różne religie są w jednym tacy sami – w przywiązaniu do prywatności, tak różnym od naszego, słowiańskiego podejścia.
- 10/02/2010 09:33 PM
sobota, 2 października 2010
Ameryka, marzenie wielu, bo rzeczywiście jest o czym marzyć. Uważam się za szczęściarę, że od czasu do czasu mogę sobie zwiedzać po kawałku ten niezgłębiony i ogromny kraj. Chociaż podróż ze wschodniego wybrzeża na zachodnie zajmuje ponad 4 dni a przyroda i krajobrazy zmieniają się jak w filmie, to jedno łączy mieszkańców tego kraju - szacunek do prywatności.
Ciekawe jest to, że mimo iż mieszkańcy tego kraju mający różne pochodzenie, wyznający różne religie są w jednym tacy sami – w przywiązaniu do prywatności, tak różnym od naszego, słowiańskiego podejścia.
Podróżując przez Stany, zachwycona widokami, wielokrotnie zastanawiałam się, czy gdyby coś się stało, mogłabym liczyć na bezinteresowną pomoc przechodnia? W kraju, gdzie najbardziej na świecie są rozwinięte instytucje charytatywne, a Amerykanie słyną z hojności, o każdą, nawet najmniejszą pomoc, należy po prostu poprosić. Nikt tu sam z siebie z tym się nie wyrwie.
Nasza słowiańska natura przyzwyczajona do tego, że trzeba się wszystkiego domyślać, tu nie zdaje egzaminu. Nikt, kto nie został poproszony o pomoc, nie udzieli jej nam, ot tak. Dlaczego? Z moich spostrzeżeń wynika, że rdzenni Amerykanie nad wyraz szanują rzeczoną prywatność każdego. Wygląda na to, że mają świadomość, że nawet potrzebujący pomocy, jeśli o nią nie poprosi, to może sobie jej najzwyczajniej nie życzyć. Wobec czego nie wtrącają się i nie narzucają swojej asysty. Natomiast, jeśli się do nich o nią zwrócisz, w 99 proc. zawsze jej udzielą.
Może właśnie dlatego wszystkie szkoły, przedszkola mają tak wielu rodziców, którzy w ramach wolontariatu pomagają w organizacji różnych imprez itp., kościoły, wielu wiernych zaangażowanych w życie parafii, rożne kółka zainteresowań skupiające ludzi, którzy po prostu nie chcą się nudzić, woląc robić „coś” pożytecznego. Bardzo często możemy usłyszeć „please, join us” – prosimy, dołącz do nas. Dołącz do pomocy.
Nikt nie musi się niczego domyślać; jeśli chcesz pomocy, musisz to po prostu wyartykułować. Nie wstydzić się powiedzenia, że życzysz sobie tego, by ktoś wyciągnął do ciebie rękę w konkretnej sytuacji. Tego też musimy się w tym kraju nauczyć i poznać, zanim zarzucimy jego obywatelom nieczułość i obojętność.
To ta różnorodnośc kulturowa, którą trzeba przyswoić, by móc tutaj funkcjonować na równych prawach. A Ameryka jak długa i szeroka, podejście jej obywateli do tego zagadnienia jest identyczne; czy to nie jest niesamowite?
Karolina
Reklama








