Republikanin z Missouri, kongr. Todd Akin, nie usłucha wezwań partyjnych liderów o wycofanie się z wyborów o miejsce w Senacie. Deklarując, że partia przesadnie reaguje na jego komentarz, iż kobieta nie zachodzi w ciążę w przypadku "prawdziwego" gwałtu, oświadczył, że nie zrezygnuje z próby odebrania miejsca zajmowanego przez demokratkę, sen. Clair McCaskill.
Akin użył określenia "legitimate rape", co dosłownie znaczy "gwałt prawnie uzasadniony". Wypowiedź ta może pogrzebać jego szanse na zwycięstwo, a zarazem szanse republikanów na przejęcie kontroli w Senacie.
"Użyłem niezręcznie jedno słowo i nagle wszyscy są zaniepokojeni, wszyscy uważają, że nie wygram. Nie zgadzam się z nimi". Akin nie może liczyć obecnie na finansową pomoc krajowego komitetu wyborczego GOP-u.
Zdając sobie sprawę, że wpędził się w poważne kłopoty, Akin opracował inną strategię wybor-
czą. Zaapelował do ewangelikanów, aktywistów walczących przeciw aborcji i z republikańskim establishmentem. Przedstawia się jako "najlepszy przekaźnik idei poszanowania życia i wolności, regularnie kruszonych przez Baracka Obamę".
Wtorek był ostatnim dniem, w którym Akin mógł wycofać się z wyborów bez sądowego nakazu. Przed upływem tego terminu wzmogły się naciski republikańskich liderów do rezygnacji Akina z dalszego uczestnictwa w wyborach. Sen. Roy Blunt wraz z byłymi republikańskimi senatorami z Missouri, Johnem Ashcroftem, Kitem Bondem, Jimem Talentem i Johnem Danforthem, wydał oświadczenie , w którym stwierdza, że "odejście Atkina przysłuży się narodowemu interesowi". Mitt Romney powiedział, że kongresman powinien posłuchać ich rady.
(HP – eg)








