Krytycznego dnia, czyli 23 sierpnia 1992 roku, 21-letnia studentka, Tammy Zywicki, była w drodze z domu rodzinnego w Marlton w stanie New Jersey do Grinnell College w stanie Iowa. Wcześniej tego dnia podrzuciła młodszego brata na Uniwersytet Northwestern koło Chicago. Podróżowała swoim pontiakiem T1000 rocznik 1985.
Na autostradzie Interstate 80 w pobliżu LaSalle w Illinois zepsuł się jej samochód. Przechodzień popatrzył na dziewczynę czekającą na pomoc. Jedni świadkowie – przejeżdżający autostradą – widzieli ciągnik ciężarówki stojący za samochodem młodej kobiety, inni widzieli furgonetkę.
Jedna z hipotez postawionych przez śledczych głosi, że studentka padła ofiarą seryjnego mordercy, być może pracującego w charakterze kierowcy ciężarówki, który udawał, że chce pomóc młodej kobiecie. Niewykluczone, że zbrodniarz w dalszym ciągu stanowi zagrożenie bezpieczeństwa publicznego.
Ciało studentki zostało znalezione dziewięć dni później, setki mil od miejsca, gdzie była ostatni raz widziana żywa, niedaleko Joplin, w stanie Missouri, zawinięte w koc, uszczelniony taśmą lepiącą. Śmierć poniosła od kilku pchnięć nożem w klatkę piersiową.
Specjalna grupa zadaniowa prowadziła śledztwo przez wiele miesięcy, ale została rozwiązana z uwagi na brak rezultatów. Śledczy przyjrzeli się uważnie kilku kierowcom ciężarówek, podejrzanym w związku z innymi zabójstwami i atakami seksualnymi. Wszyscy zostali jednak wyeliminowani jako potencjalni sprawcy morderstwa Tammy Zywicki.
Matka dziewczyny JoAnn Zywicki, lat 70, mieszkająca teraz na Florydzie, wyraziła ostrożną nadzieję na ujęcie mordercy, gdy otrzymała wiadomość o wznowieniu śledztwa i wyznaczeniu wysokiej nagrody. “Coś jest zawsze lepsze niż nic. Przecież nic nie można osiągnąć, jeśli się nie próbuje" – stwierdziła w rozmowie z mediami.
Tammy Zywicki, drobna, niska blondynka, była studentką ostatniego roku i grała w drużynie piłki nożnej. Planowała studia magisterskie. W pamiętniku prowadzonym w latach licealnych napisała, że umierając nie chciałaby cierpieć.
(ao)








