Przypomnijmy, że o kasyno w Chicago prowadzi starania burmistrz Rahm Emanuel. Gubernator uzasadnił swoją decyzję tym, że w ustawie brakowało standardów etycznych oraz mechanizmów regulacyjnych i kontrolnych, zabezpieczających przed nadużyciami w sektorze gier hazardowych. Ustawa nie zawierała zakazu przekazywania kontrybucji politycznych przez właścicieli oraz operatorów kasyn. Zwolennicy ustawy argumentowali, że dzięki kasynom postałoby 100 tys. miejsc pracy, zwiększyłby się ruch turystyczny, a do kasy stanu wpłynęłoby od 300 mln dol. do miliarda dolarów w skali rocznej. Główny sponsor ustawy hazardowej poseł Lou Lang, demokrata ze Skokie, zarzucił gubernatorowi, że nie powiedział mu o swoich wymogach etycznych i regulacyjnych. Lang stwierdził, że znalazłyby się w ustawie, gdyby gubernator wcześniej zgłosił swoje zastrzeżenia. Dokument trafił na biurko gubernatora 29 czerwca i od tego dnia czekał na jego decyzję. Przeciwnicy ustawy twierdzą, że rynek hazardowy jest w Illinois wystarczająco "nasycony" i nowe kasyna nie przyniosłyby spodziewanych dochodów, natomiast wzrosłaby przestępczość i liczba uzależnionych od hazardu, a tym samym koszty społeczne. Krytykowano też proliferację hazardu w Illinois, ponieważ potrojeniu – do 32 tysięcy – uległaby liczba miejsc do grania. Stacjonarne kasyno w Chicago byłoby własnością władz miasta i mogłoby pomieścić około cztery tysiące grających w tym samym czasie. Kasyna rzeczne zostałyby uruchomione w Danville, Park City, Rockford i w nieustalonym miejscu na południowych przedmieściach. Każde miałoby 1,600 miejsc dla graczy. Gdyby gubernator nie zawetował wczoraj ustawy (SB1849, więcej informacji: www.ilga.gov.), to zgodnie z obowiązującym prawem weszłaby automatycznie w życie. (ao)
Reklama








