Marszałek Izby Reprezentantów John Boehner powtórzył falszywe zarzuty Mitta Romneya pod adresem Baracka Obamy, twierdząc, że prezydent zniósł obowiązek pracy dla odbiorców pomocy społecznej.
Kampania Romneya wielokrotnie wygłaszała to kłamstwo w telewizyjnych spotach i rozmowach z mediami. Wielokotnie też zwracano im uwagę na nieściłość podawanych "faktów". Uwieńczeniem nagonki była wypowiedź republikańskiego kandydata na prezydenta dla USA Today: "Nie mam najmniejszych wątpliwości, co do tego, że decyzja ta została przekalkulowana z myślą o bazie zwolenników Obamy". Słowa te zabrzmiały jak stary stereotyp umacniający przekonanie, że tego typu programy stworzono dla Afroamerykanów.
Rzeczniczka Romneya, Andrea Saul, przekonywała, że Romney nawiązywał do liberalnej, a nie czarnoskórej bazy zwolenników Obamy.
Zapytany, czy nie uważa, że kampania Romneya i sam kandydat nie posunęli się w fałszywych zarzutach za daleko, marszałek Boehner odpowiedział: "Prezydent sam ogłosił, że zniesie obowiązek pracy zawarty w reformie welfare z 1996 roku. Jest to szkodliwe posunięcie dla kraju i ludzi utrzymujących się z zapomóg, którzy muszą nauczyć się nowych zawodów i znaleźć pracę. Dlaczego zrobił to teraz, 85 dni przed wyborami?"
Boehner udaje, że nie zna prawdy, a prawda jest całkiem prosta, o czym marszałek wie doskonale.
Prezydent odpowiedział na prośby kilku gubernatorów, w tym republikanów, Gary´ego Herberta z Utah i Briana Sandovala z Newady. Stanom zezwolono na przetestowanie in- nowacyjnych, alternatywnych strategii, zarządzeń i procedur, celem których jest zwiększenie zatrudnienia wśród ubogich rodzin. Nie znaczy to wcale, że zniósł obowiązek zatrudnienia. Po prostu zareagował na żądania gubernatorów, którzy uważają, że stany lepiej poradzą sobie z tym problemem niż rząd federalny.
Poparcie Boehnera dla fałszerstw rozpowszechnianych przez Romneya jest częścią szerszej strategii. New York Times niedawno informował, że doradcy kandydata wierzą, iż ataki na Obamę i pośrednio odbiorców welfare trafiają do wyborców pracującej klasy, która zaczyna mieć pretensje, że dla nich rząd nie robi nic. Ataki umacniają negatywne opinie o czarnoskórych Amerykanach i budzą niechęć do prezydenta Obamy, choć zasadniczo nie mają wpływu na zmianę ideologii lub przynależności partyjnej.
(HP – eg)








