Po porażce 23:32 w Mińsku z Białorusią w trzecim eliminacyjnym meczu mistrzostw Europy polscy piłkarze ręczni mają niewielkie szanse awansu. - Jeśli nie zakwalifikujemy się do finałowego turnieju, trener Dujszebajew musi odejść - powiedział Marek Panas.
- Pal licho z Jachlewskim, ale kiedy zobaczyłem tam Daszka, zaniemówiłem. Nie wiem, co zawodnicy robią na treningach, jednak wyraźnie widać, że nie wiedzą gdzie mają grać i co mają grać. Dujszebajew jest na bakier z taktyką, ale odnoszę też wrażenie, że w trakcie meczu przestaje kontaktować. On nie widzi tego, co dzieje się na boisku, bo niektóre sytuacje aż proszą się o jakąkolwiek reakcję - skomentował.
143-reprezentant Polski podkreślił również brak lidera oraz ducha walki i odpowiedniej atmosfery w ekipie biało-czerwonych. - Naszą drużynę dotknął marazm. Trener to jedno, ale w kadrze zawsze są zawodnicy, którzy potrafią w trudnych chwilach krzyknąć na kolegów i chwycić towarzystwo za twarz. Liderem był kiedyś Michał Jurecki, ale po kontuzji jest zaprzeczeniem samego siebie. W Mińsku, przy niekorzystnym wyniku, wszyscy nasi gracze siedzieli bez emocji na ławce - zauważył.
Polska jest jedynym zespołem w grupie B bez punktu – pozostałe drużyny mają ich na koncie po cztery. W listopadzie przegrała w Gdańsku z Serbią 32:37 oraz uległa na wyjeździe Rumunii 23:28 i jeśli nie wygra w niedzielę w Płocku z Białorusią, nie wystąpi w styczniu 2018 roku w Chorwacji w finałowym turnieju. A to oznaczałoby, że biało-czerwonych zabrakłoby w imprezie tej rangi po raz pierwszy od 2000 roku.
- Jeśli tak się stanie, Dujszebajew musi odejść. I jeśli sam nie podejmie honorowej decyzji, to powinien mu w tym pomóc związek i sam rozwiązać z nim umowę - podsumował Panas. (PAP)








