Prowadząca w piłkarskiej ekstraklasie Legia Warszawa przegrała w 34. kolejce u siebie 0:1 z rewelacją wiosny Piastem Gliwice, który awansował na drugie miejsce. Dotychczasowy wicelider Lechia Gdańsk zagra w niedzielę na wyjeździe z Cracovią.
Bramkę na wagę zwycięstwa Piasta zdobył już w 13. minucie mocnym strzałem z bliska Hiszpan Gerard Badia. Mimo okazji z obu stron wynik do końca nie uległ już zmianie, co sprawia, że walka o mistrzostwo stanie się jeszcze bardziej emocjonująca.
Legia - przynajmniej do niedzieli - utrzymała pozycję lidera. Ma 66 punktów i już o tylko jeden wyprzedza swojego sobotniego rywala. Piast po raz kolejny potwierdził, że jego wysokie miejsce w tabeli nie jest dziełem przypadku.
W ostatnich trzynastu spotkaniach drużyna Waldemara Fornalika aż jedenaście razy sięgnęła po zwycięstwo.
Porażka Legii otwiera szansę przed Lechią (63), która w poprzedniej kolejce - po porażce właśnie z warszawskim zespołem 1:3 - straciła pozycję lidera. Teraz może ją odzyskać, ale pod warunkiem, że wygra w niedzielę na wyjeździe z siódmą obecnie Cracovią (48).
To nie będzie łatwe zadanie. Wprawdzie w grupie mistrzowskiej "Pasy" nie zdobyły jeszcze punktu, ale w 30. kolejce, czyli ostatniej w rundzie zasadniczej, pokonały u siebie gdańszczan 4:2.
Lechia przyjedzie do Krakowa podbudowana, ale i zmęczona czwartkowym finałem Pucharu Polski, w którym wygrała na PGE Narodowym z Jagiellonią Białystok 1:0.
"Trochę poświętujemy i w niedzielę czeka nas wyjazdowy mecz z Cracovią. Przyznam, że ten termin jest dla mnie trochę niezrozumiały, ale nie chcę wyjść na kogoś, kto narzeka. Będziemy gotowi i będziemy walczyć" - powiedział po zwycięskim finale PP trener Lechii Piotr Stokowiec.
Wywalczenie pucharu kraju przez Lechią oznacza przy okazji, że czwarte miejsce w tabeli zapewni występy w eliminacjach Ligi Europejskiej.
Obecnie czwarte jest Zagłębie Lubin, które ma taki identyczny dorobek punktowy jak piąta Jagiellonia (po 51).
W sobotę "Miedziowi" zremisowali 1:1 na wyjeździe z szóstym Lechem Poznań (49). Gospodarze prowadzili od 47. minuty po goli Kamila Jóźwiaka, a w końcówce regulaminowego czasu wyrównał z rzutu karnego Filip Starzyński.
"Oba zespoły stworzyły bardzo dużo sytuacji. Mecz skończył się remisem, myślę, że sprawiedliwym, aczkolwiek po raz drugi z rzędu dostaliśmy takiego +śliskiego+ karnego. A wcześniej mieliśmy przyznany rzut karny, który sędzia anulował, nawet nie podchodząc do monitora, by to sprawdzić. Zdążyłem już obejrzeć tę sytuację, uważam, że kontakt był już wcześniej, a faul nastąpił w polu karnym" - przyznał trener Lecha Dariusz Żuraw.
Jagiellonię czeka w poniedziałek mecz u siebie z Pogonią Szczecin (47). Białostocka ekipa ma trudną końcówkę sezonu - po spotkaniu z "Portowcami" zagra z czołową trójką. Kolejno z Piastem na wyjeździe, z Legią u siebie i na koniec na wyjeździe z Lechią.
Ciekawie jest także w grupie spadkowej. Już w piątek trzynasta Wisła Płock (37) zremisowała u siebie 1:1 z czternastą Arką Gdynia (36), tracąc gola w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Oba zespoły wciąż nie zapewniły sobie utrzymania.
Pewna tego jest natomiast dziewiąta Wisła Kraków (46), która również w piątek wygrała na wyjeździe 2:1 z jedenastym Górnikiem Zabrze (40). W ten sposób "Biała Gwiazda" przerwała serię czterech kolejnych zwycięstw zabrzan.
W sobotę dziesiąta Korona Kielce (44), już spokojna o pozostanie w ekstraklasie, zremisowała bezbramkowo z dwunastą Miedzią Legnica (37).
Ważny mecz dla układu dolnej części tabeli odbędzie się w niedzielę w Sosnowcu, gdzie zamykające tabelę Zagłębie (28) zagra z przedostatnim Śląskiem (32).
Sosnowiczanie tracą obecnie aż osiem punktów do bezpiecznej lokaty, ale zachowali matematyczne szanse utrzymanie. Wrocławianie w razie potknięcia również znajdą się w bardzo trudnej sytuacji.
(PAP)
Dariusz Cisowski
