Siatkarze Vervy Warszawa Orlen Paliwa przegrali u siebie z Sir Sicoma Monini Perugia 1:3 (17:25, 25:23, 21:25, 24:26) w meczu grupy D w 3. kolejce Ligi Mistrzów. Czołową postacią we włoskiej ekipie, którą prowadzi trener reprezentacji Polski Vital Heynen, był Wilfredo Leon.
VERVA Warszawa Orlen Paliwa: Antoine Brizard, Kevin Tillie, Piotr Nowakowski, Patryk Niemiec, Bartosz Kwolek, Artur Udrys, Damian Wojtaszek (libero) oraz Jan Król, Igor Grobelny.
Sir Sicoma Monini Perugia: Aleksandar Atanasijevic, Wilfredo Leon, Marko Podrascanin, Luciano De Cecco, Ołeh Płotnicki, Roberto Russo, Massimo Colaci (libero) oraz Robert Taht, Sjoerd Hoogendoorn, Alessandro Piccinelli, Tsimafei Zhukouski, Filippo Lanza.
Na przyjazd do stolicy Perugii mającej w składzie wiele gwiazd światowego formatu czekało wielu kibiców z całego kraju. Wykupiono ponad 5,5 tysiąca biletów i spotkanie z trybun obejrzał komplet publiczności. Przede wszystkim fanów przyciągały osoby Heynena i Leona. Na trybunach Torwaru pojawiło się kilka biało-czerwonych flag z nazwami polskich miast. Zdecydowana większość dopingowała gospodarzy, ale w połowie inauguracyjnej partii zacząła cichnąć, a okrzyki radości słychać było po stronie garstki sympatyków wicemistrza Italii, która przyjechała wspierać gości.
Przez pewien czas utrzymywała się dwupunktowe przewaga Vervy (5:3, 12:10), ale potem błyszczeli już tylko faworyci. Sygnał do odrabiania strat dał Ołeh Płotnicki, przy którego zagrywce goście wyszli na prowadzenie 13:12. Leon już nie raz pokazał, że potrafi być bezlitosny dla rywali w polu serwisowym. Tym razem nie miał najlepszego dnia w tym elemencie, ale zastąpili go klubowi koledzy. Przy zagrywce Luciano De Cecco zdobyli pięć punktów z rzędu, co dało im wynik 21:14. Pochodzący z Kuby przyjmujący reprezentacji Polski dobrze zaś sobie wówczas radził w kontrataku.
Ten mecz był także pojedynkiem dwóch charyzmatycznych szkoleniowców, którzy bardzo żywo reagują na boiskowe wydarzenia. Heynen przyzwyczaił już kibiców reprezentacji Polski, że często kłóci się z sędziami. We wtorek po raz pierwszy protestował przy stanie 5:3 dla gospodarzy, potem nie miał już powodów do zdenerwowania w tej odsłonie.
Partię zakończył Płotnicki, który kolejnego seta zaczął od asa. Przez dłuższy czas trwała wyrównana walka z nieznaczną przewagą Perugii. Podopieczni Andrei Anastasiego na prowadzenie po raz pierwszy wyszli przy stanie 20:19. Niewielką zaliczkę utrzymali do końca partii, w czym pomógł im as Antoine'a Brizarda. Ekipa z Włoch, która jeszcze w niedzielę grała mecz w Serie A, w tej partii słabiej się prezentowała - oddała rywalom po własnych błędach aż 11 punktów, głównie za sprawą psutych zagrywek.
Strata seta podziałała na siatkarzy z Włoch mobilizująco. Trzeciego zaczęli od prowadzenia 5:1, blokując dwa razy z rzędu Kevina Tillie. Po obu stronach nie brakowało zaangażowania i kibice obejrzeli kilka długich i efektownych wymian. Zmagania na pewien czas się wyrównały. Podobnie jak w inauguracyjnej odsłonie goście odskoczyli w drugiej połowie seta. Płotnicki grał bez kompleksów i był właściwie niezawodny, a w zdobywaniu punktów wspierali go Leon i Marko Podrascanin. Coraz mniej skuteczny w ataku był w Vervie Artur Udrys i Anastasi sięgnął w końcówce po Jana Króla. Ani on, ani reszta zawodników gospodarzy nie była jednak w stanie odwrócić losów tej odsłony.
30-letni atakujący pozostał w składzie miejscowych na kolejną partię, która przez pewien czas układała się po ich myśli (9:5, 12:9). Heynen ściągnął Płotnickiego, który opadł z sił, a rolę lidera przejął znów Leon. Goście doprowadzili do remisu przy wyniku 14:14. W końcówce Heynen miał ponownie pretensje do sędziów, ale ten stracony punkt nie przeszkodził jego zawodnikom w wygraniu seta i meczu.
Perugia ma na koncie komplet punktów, a VERVA poniosła drugą porażkę.
Do rywalizacji w LM wicemistrzowie Polski wrócą dopiero 29 stycznia, kiedy podejmą Benficę Lizbona.
Po meczu powiedzieli:
Andrea Anastasi (trener Vervy): "Żałuję, bo w pewnej części meczu pojawiały się błędy. To przesądziło m.in. o losach pierwszego seta. Staraliśmy się nakładać na nich presję serwisem i moim zdaniem ten cel zrealizowaliśmy. Oczywiście, było trochę błędów, ale takie jest ryzyko. Nie jestem jednak zdenerwowany czy zły. Takie mecze mają nas przygotować do walki o wysokie cele w tym sezonie. Moim zdaniem mamy dobry zespół. Czekamy wciąż na to, aż Artur Udrys będzie w pełni formy. Jest już zdrowy, ale nie było czasu na treningi, bo ciągle tylko gramy".
Wilfredo Leon (przyjmujący Perugii): "To było ciężkie spotkanie, bo graliśmy w lidze włoskiej dwa dni temu i nie mieliśmy zbytnio czasu na odpoczynek. To był dobry mecz z obu stron. Mam nadzieję, że wszyscy są zadowoleni, choć pewnie drużyna z Warszawy nie. Ale to było dobre spotkanie. Mamy więcej doświadczenia w Lidze Mistrzów niż VERVA. Myślę, że to też miało znaczenie".
Bartosz Kwolek (przyjmujący Vervy): "Perugia była dziś do ogrania. Ale ciężko się gra z takimi przeciwnikami, którzy nawet jak nie mają dobrego dnia, to mają takie mechanizmy i automatyzm wypracowane, że w tych ważnych i trudnych momentach potrafią odwrócić losy meczu. Mają też w składzie takie indywidualności, że ciężko czasem cokolwiek w ogóle zrobić, walcząc przeciwko nim. Cieszymy się, że zagraliśmy całkiem niezłe spotkanie. Walczyliśmy, staraliśmy się pokazać z jak najlepszej strony. Moim zdaniem bardziej adekwatny ze względu na przebieg meczu byłby wynik 3:2. Można było wygrać - zarówno pierwszego, jak i czwartego seta i całego spotkanie. Ale Perugia to klasowa drużyna, utytułowana". (PAP)
(PAP)
Reklama








