Piłkarze Cracovii pokonali na wyjeździe GKS Tychy 2:1 po dogrywce i jako pierwsi awansowali do półfinału Pucharu Polski. W środę broniąca trofeum Lechia Gdańsk zagra z mistrzem kraju Piastem Gliwice. Dwa kolejne spotkania - Stali Mielec z Lechem Poznań i Miedzi Legnica z Legią Warszawa - odbędą się w następnym tygodniu.
Goście przyjechali na pucharowe spotkanie po serii czterech porażek w ekstraklasie. Dla Cracovii rywalizacja o Puchar Polski jest tak samo ważna, jak ligowe punkty. "Pasy" jeszcze nigdy w historii klubu nie sięgnęły po to trofeum, a awans do półfinału po raz ostatni wywalczyły w 2007 roku. Dla pierwszoligowego GKS mecz miał być świętem dla klubu, bo tyszanie zagrali w ćwierćfinale PP po raz pierwszy od 43 lat. Samorząd miasta został sponsorem meczu za 220 tysięcy złotych, jednak te plany musiały zostać weryfikowane przez epidemię koronawirusa. W jej efekcie spotkanie zostało zamknięte dla kibiców, którzy wcześniej kupili ok. 1500 biletów.
Drużynę gospodarzy poprowadził Ryszard Komornicki, który w niedzielę został ich tymczasowym trenerem, zastępując na tym stanowisku innego byłego reprezentanta Polski Ryszarda Tarasiewicza. Ten ostatni stracił pracę po sobotniej wyjazdowej porażce ligowej z Chrobrym Głogów 1:5.
Wtorkowy mecz przypominał atmosferą sparing. W ciszy na stadionie było słychać okrzyki zawodników i trenerów. W pierwszej połowie lepszą okazję do zdobycia gola mieli tyszanie – w 19. minucie głowa z bliska strzelił Szymon Lewicki, jednak krakowski bramkarz zdołał odbić piłkę. Ta sytuacja jakby pobudziła podopiecznych trenera Probierza. Ruszyli do przodu, po kilku dośrodkowaniach w polu karnym rywali było „gorąco”. Strzał Michała Helika w 41. minucie był co prawda celny, ale zbyt lekki, by sprawić kłopot Konradowi Jałosze.
Drugą połowę krakowianie zaczęli ofensywnie, co szybko przełożyło się na zmianę wyniku. W 52. minucie Mateusz Wdowiak strzałem pod poprzeczkę wyprowadził gości na prowadzenie.
Goście wyraźnie chcieli przesądzić losy meczu zdobyciem kolejnych goli. Blisko był w 64. min. Helik, który trafił w słupek. Gospodarze długo nie potrafili zagrozić bramce rywali, ale tuż przed końcem podstawowego czasu gry jeden z rezerwowych – Wojciech Szumilas – doprowadził do wyrównania i dogrywki. Ten sam zawodnik mógł w 102. minucie wyprowadzić tyszan na prowadzenie, tym razem trafił z 16. metrów w poprzeczkę. W tym samym miejscu bramki krakowian wylądowała piłka po „główce” Mateusz Piątkowskiego, potem na linii bramkowej zaasekurował bramkarza ”Pasów” Sylwester Lusiusz.
Krakowianie mieli jedną okazję bramkową i to im wystarczyło. Pelle van Amersfoort zgubił w polu karnym obrońców GKS i pokonał bramkarza gospodarzy, rozstrzygając losy rywalizacji.
(PAP)
Reklama








