FBI ujawniło nowe, choć skromne, fakty w sprawie z Bostonu ciągnącej się od 1990 roku. Agencja już wie, kto stoi za kradzieżą 13 drogocennych obrazów z Isabella Stewart Gardner Museum, ale nie wie, gdzie płótna się znajdują. Dlatego zwróciła się z oficjalną prośbą o pomoc do obywateli.
23 lata po kradzieży FBI uruchomiło stronę internetową, na której czytamy, że za informacje o obrazach muzeum oferuje nagrodę w wysokości 5 mln dolarów. Suma nie wydaje się wygórowana biorąc pod uwagę, że skradzione dzieła to obrazy Rembrandta („Burza na Morzu Galilejskim”, „Dżentelmen i kobieta w czerni” oraz akwaforta „Autoportret”), Maneta („Chez Tortoni”), Degasa (szkice) czy Vermeera („Koncert”) o łącznej wartości 500 mln dolarów.
18 marca 1990 roku, tuż po północy, dwóch mężczyzn przebranych za policjantów w 81 minut wycięło z ram 13 dzieł sztuki. FBI przypuszcza, że trafiły do Connecticut, a potem Filadelfii, gdzie wystawiono je na sprzedaż. Tam też trwają poszukiwania.
Agencja nie podaje tożsamości złodziei. Ale stwierdza, że należeli do organizacji przestępczej działającej w stanach środkowoatlantyckich i Nowej Anglii.
Osoba, która świadomie przechowuje kradzione dzieła sztuki może odpowiadać przed sądem, ale prokurator generalna Carmen M. Ortiz zapewnia, że w zamian za obrazy prokuratura jest gotowa uchylić postępowanie sądowe.
Gardner Museum ufundowała kolekcjonerka sztuki Isabella Stewart Gardner. To ona zaplanowała jak mają być rozmieszczone obrazy w muzeum i wyraziła wolę, by nieodpłatnie wpuszczać każdą kobietę o imieniu Izabela, który to zwyczaj obowiązuje do dzisiaj.
Zobacz materiał wideo FBI:
[youtube id="6DpD1HbcFfQ" width="620" height="360"]
as
Reklama








