Wysoka liczba zgonów w woj. małopolskim to porażka systemu – ocenił dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Marcin Jędrychowski. Dodał, że wielu pacjentów trafia do szpitali zbyt późno, a większości osób na intensywnej terapii nie udaje się wygrać z covidem.
W ocenie dyrektora Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie IV fala epidemii wygląda inaczej niż poprzednie, w którymś momencie przybrała na sile i cały czas przybiera. Do placówki tej każdego dnia trafia kilkudziesięciu nowych pacjentów z COVID-19, a na SOR – ponad stu.
“Większość szpitali przyjmuje pacjentów zarówno covidowych, jak i niecovidowych. To rodzi problemy. Nasz szpital jest tego przykładem i świadczą o tym liczby” – mówił dyrektor, który podkreślił, że placówka zapewnia miejsca tym pacjentom, którzy najbardziej wymagają hospitalizacji. Jego zdaniem dramatem służby zdrowia jest to, że na covidowe muszą być przekształcane łóżka przeznaczone dla pacjentów cierpiących na inne choroby. I konsekwencje tych nieleczonych innych chorób – przestrzegł dyrektor – odczujemy w kolejnych miesiącach, latach.
Jędrychowski przywołał ostatnie dane epidemiczne. W jego ocenie wysoka liczba zgonów w Małopolsce “to porażka systemu”. Jak dodał, “arsenał środków” szpitali, potrzebny do ratowania ludzi, jest już ograniczony. “Jeśli pacjent trafia za późno do szpitala, to okazuje się, że na podanie leku, wdrożenie terapii, jest za późno. Pacjent ląduje na intensywnej terapii. Często zmiany w organiźmie zaszły już za daleko” – opisywał dyrektor. Jak dodał, większości osób na intensywnej terapii nie udaje się wygrać z covidem. (PAP)