Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Pokrętna logika powyborczych rozliczeń

Pokrętna logika powyborczych rozliczeń
fot. Ewa Malcher

Fascynujące, że nad jeziorem Michigan czy rzeką Hudson polskie życie polityczne wzbudza tak ogromne emocje. O mechanizmach, jakie determinują polityczne spory w mediach społecznościowych, pisałem dwa tygodnie temu. Wyborcza gorączka najwyraźniej jeszcze nie ostygła – Facebook, X, Instagram i inne media ciągle kipią od triumfalnych wpisów, nawoływań do zemsty i politycznych rozliczeń. 

ReklamaUbezpieczenie zdrowotne dla seniorów Medicare

Ktoś powie: przecież wszędzie na świecie jest podobnie, Stanów Zjednoczonych nie wyłączając. Tak funkcjonują demokracje w czasach, gdy social media stały się ulubionym kanałem komunikacji i dawania wyrazu swoim poglądom, opiniom i  emocjom. A że algorytmy portali społecznościowych preferują wypowiedzi wyraziste i kontrowersyjnie – powyborcze napięcia łatwo nie ustępują. 

Logiką przejmowania władzy w każdym systemie demokratycznym są zmiany kadrowe. Problem jednak tkwi w skali zjawiska i w zachowaniu ciągłości funkcjonowania instytucji. Szacuje się, że w Waszyngtonie, w momencie zmiany władzy po wyborach prezydenckich  pracę zmienia około 3-4 tysięcy osób związanych z odchodzącą administracją. Znajdują zatrudnienie w licznych think tankach, firmach konsultingowych i lobbingowych, często wracają też do pracy na uczelniach. W departamentach (czyli polskich ministerstwach) pozostaje jednak większość urzędników służby cywilnej. Zachowywana jest przy tym ciągłość instytucjonalna i prawna, co zobowiązuje kolejne administracje do bronienia decyzji podejmowanych przez poprzedników. Jaskrawym przykładem mogą tu być sprawy sądowe przeciwko antyimigracyjnym rozporządzeniom wykonawczym prezydenta Donalda Trumpa. Prawnicy administracji Joe Bidena bronili ich w sądach federalnych jak własnych, choć Biały Dom prowadził już inną politykę w tej sprawie.

W Polsce okres przejściowy jest przygotowaniem do wymiany kadr na dużo większą skalę. Wynika to ze struktury władzy i umocowania podmiotów gospodarczych zależnych kapitałowo i politycznie od rządu. Samych członków zarządów i rad nadzorczych oraz prezesów ponad 400 spółek skarbu państwa jest ponad 6 tysięcy. I to nie licząc dyrektorów i menedżerów średniego szczebla oraz dobrze opłacanych (choć nie zawsze fachowych) pracowników rekrutowanych z klucza polityczno-towarzyskiego. Ci ludzie po każdej zmianie rządu pakują walizki, bo spółki te traktuje się jako łup wyborczy zwycięskich ugrupowań. Z tym można się jeszcze pogodzić, choć w idealnym świecie ważne strategicznie spółki powinny znajdować się pod kierownictwem ludzi wybieranych pod względem merytorycznym. To samo odbywa się w ministerstwach, urzędach centralnych. Tu największe polskie ugrupowania mają wiele za uszami – dzielnie od kilkunastu lat pracowały, aby ideą polskiej służby cywilnej pozostała właśnie tym, czym jest – tylko ideą. O jednym z ugrupowań, które najprawdopodobniej już za kilka tygodni będzie w Polsce współrządzić, zwykło się żartować, iż po przejęciu kontroli nad jakimś resortem, obsadza swoimi ludźmi wszystkie etaty – od ministra do sprzątaczki. Jak to wpływa na ciągłość podejmowania decyzji i prowadzonych działań administracji, nie trzeba chyba tłumaczyć. Trudno też wyobrazić sobie wyjście z tego błędnego koła, bo nikt nie jest na serio zainteresowany zmianami – wszak za kilka lat to własne ugrupowanie może wejść do rządu i będzie się czym dzielić.  

Tym, którzy narzekają na długi proces przekazywania władzy nad Wisłą, warto przypomnieć, że także w USA między wyborami a początkiem kadencji nowego prezydenta mijają ponad dwa miesiące, a Kongresu – ponad siedem tygodni. Ten umocowany konstytucyjnie okres dany politykom pozwala na załatwienie niewygodnych i niepopularnych kwestii, które wzbudzałyby emocje u wyborców, a które trzeba załatwić. W Polsce czas ten mija w atmosferze gróźb wielkich rozliczeń i wsadzania za kratki poprzedników. I żeby nie być posądzonym o stronniczość – nikt tu nie jest bez winy: tak było i jest po każdej zmianie władzy – w 2005, 2007, 2015 czy obecnie – w 2023 roku. W praktyce liczba wytaczanych spraw jest bardzo mało, przynajmniej w stosunku do przedwyborczych gróźb. 

Czekam więc z utęsknieniem na taki proces przekazywania władzy, w którym poprzednikom nie będzie się groziło trybunałami stanu i procesami karnymi, a czasów rządów poprzedników nie będzie się traktowało jako historycznej czarnej dziury, w której w najlepszym wypadku nie robiono nic, a w najgorszym działano celowo na szkodę kraju. Demokracja przemówiła i trzeba iść dalej. Jakby nie patrzeć, to w ciągu minionych 34 lat, jakie dzielą nas od upadku komunizmu, Polska dokonała gigantycznego skoku cywilizacyjnego i znalazła swoje miejsce w euroatlantyckiej wspólnocie. I niezależnie od tego, kto przez ten czas rządził w Warszawie. 

Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”. Obecnie zastępca szefa Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w Warszawie.

Reklama

Israeli troops secure Nir Oz kibbutz following hamas attack, Israel - 19 Oct 2023

Israeli troops secure Nir Oz kibbutz following hamas attack, Israel - 19 Oct 2023

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama